Showing posts with label Włochy. Show all posts
Showing posts with label Włochy. Show all posts

2011-04-07

Jak upiec focaccię idealną?


Przyznam, że jestem szczęściarą (chociaż to bardzo niepopularne w PL), bo po raz pierwszy próbowałam focacci we Włoszech, a dokładniej w magicznym Cinque Terre.  Malutka lokalna piekarnia, która specjalizowała się głównie w focacci przyciągnęła mnie i moją mamę niezwykłym zapachem. Za symboliczne euro dostałyśmy po wielkim kawałku świeżej focacci z oliwkami. Niestety mania fotografowania wszystkiego co jem przyszła później, więc nie mam zdjęcia tego przysmaku, ale jeśli tylko uda mi się pojechać tam ponownie to nie omieszkam zrobić całej sesji zdjęciowej. Pamiętając ten niezwykły smak po powrocie próbowałam przeróżnych przepisów i metod przygotowania aż to co upiekłam smakowało tak jak focaccia w Riomaggiore. Dla pocieszenia wrzucam parę zdjęć z tej wycieczki :)

Po prawej możecie zobaczyć kawałek Riomaggiore.

Dla niewtajemniczonych: focaccia to rodzaj włoskiego pieczywa podobnego do pizzy, ale bez sosu pomidorowego i sera. Podstawowymi składnikami jest zawsze mąka chlebowa, drożdże, sól i oliwa z oliwek. Podstawową wersją jest focaccia ze świeżym rozmarynem, ale można dodać do niej oliwki, pomidorki cherry czy inne zioła jak np. szałwię. Podaje się ją najczęściej jako przystawkę, wybornie smakuje maczana w dobrej oliwie z odrobiną balsamico. Może też być bazą do smacznych kanapek.


Parę uwag o tym jak upiec focaccię idealną:

1. Fermentacja i zaczyn noc przed pieczeniem do podstawa. Można upiec focaccię jako "straight dough" (czyli bez fermentacji, mieszanie, przygotowanie i pieczenie ciasta tego samego dnia), zaoszczędzimy czas, ale stracimy wyjątkowy lekko słodki i orzechowy smak jaki daje całonocna fermentacja.

2. Dobra focaccia jest wilgotna w środku i ma chrupiącą skórkę. Żeby osiągnąć taki efekt hydracja (czyli stosunek ilości wody do mąki) musi być wysoka, ok. 80%. Ciasto będzie bardzo lepkie, dlatego lepiej wyrobić je mikserem a przy rozkładaniu na blaszcze porządnie nasmarować dłonie oliwą niż dodawać do niego mąkę.

3. Jakość wody dodanej do ciasta też ma znaczenie. Najgorszym możliwym wyjściem jest kranówka, lepszym woda filtrowana (np. Britą), najlepszym - woda mineralna.

4. Mąka - koniecznie chlebowa. Większość sklepów Bio a także Bomi oferuje przyzwoitą mąkę pszenną chlebową (typ 720). Można ją także zamówić przez internet np. w młynie Bogutyn.


Focaccia (idealna) 
inspirowana przepisem na ciabattę Jeffrey'a Hamelmana

przepis na jedną focaccię pieczoną w formie 28x23cm (wyższa) lub 25x35cm (niższa)

zaczyn (wymieszać i zostawić na noc przed pieczeniem, 12h):

140g mąki pszennej chlebowej
140g wody
szczypta drożdży suszonych (na czubku noża)

ciasto właściwe:

cały zaczyn
315g mąki pszennej chlebowej
220g wody
1 1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki suszonych drożdży

Wszystkie składniki wyrobić mikserem z hakami przez 10 minut aż ciasto będzie gładkie oraz będzie odstawać od miski. Miskę przykryć folią i odstawić do wyrastania na 3h w temperaturze pokojowej aż do podwojenia objętości.
Przygotować formę - wysmarować dużą ilością oliwy z oliwek (może lekko "pływać" na dnie). Ciasto delikatnie przełożyć do formy i dłońmi (nasmarowanymi oliwą - nie ma lepszego kremu :)) rozłożyć / rozciągnąć ciasto tak, by wypełniło całą formę. Staram się nie ugniatać ciasta, by go nie odgazować za mocno. Jeśli ciasto nie chce się rozciągać trzeba dać mu odpocząć na 10 - 15 minut.
Focaccię przykryć folia lub ręcznikiem kuchennym i odstawić do ostatecznego wyrastania - mi zajmuje to 1h - 1h 30 minut w temperaturze pokojowej. W międzyczasie nagrzać piekarnik do 230°C, naparować (spryskać ścianki piekarnika wodą z spryskiwacza lub wrzucić na dno parę kostek lodu).
Tuż przed wstawieniem focacci do piekarnika palcem maczanym w oliwie zrobić ok. 10 dziurek, w które należy włożyć po dwa listki świeżego rozmarynu. Można dodatkowo wlać w nie odrobinę oliwy. Całość posypać dwoma szczyptami gruboziarnistej soli. Wstawić do piekarnika i piec 20 - 25 minut aż skórka będzie złota. Ostudzić przed pokrojeniem, smacznego!


Moja ulubiona kanapka na bazie focacci zawiera grillowane warzywa (cukinię, bakłażan, pieczarki), pieczoną paprykę, czarne oliwki i pokruszoną fetę. Całość zagryzam pomidorkami koktajlowymi z oliwą, balsamico i świeżą bazylią. Polecam! :) (od kwietnia zagości także na stałe w menu Przystanek Patrzałkowie)



Jeśli nie macie patelni grillowej sprawdzi się także zwykła - cukinię wystarczy osuszyć, delikatnie posolić, posypać odrobina oregano, bazylii i tymianku i usmażyć na oliwie z oliwek.



2010-07-15

Chleby z żeliwnego garnka.


Uff jak gorąco... 35 stopni, ale ja i tak piekę chleby - dla nas (nie ma to jak świeży chleb na śniadanie) i do Przystanek Patrzałkowie (w restauracji podajemy nasze własne chleby do sałatek i zup). Nie ma co ukrywać, jestem uzależniona. Ostatnio nie tylko od żytnich zakwasowców, ale też od wspomnianych już przeze mnie chlebów z garnków żeliwnych ze względu na prostotę ich przygotowania i smak.
Są to chleby drożdżowe, jednak ilość drożdży jest zaiste homeopatyczna a ich sekret leży w długiej fermentacji i dużej zawartości wody. Dlatego też nie ma potrzeby ich wyrabiania. Drugi sekret to pieczenie ich w dobrze nagrzanym garnku żeliwnym, który działa jak piec w piecu, zatrzymując ciepło i wilgoć. Garnek żeliwny zastępuje spryskiwanie piekarnika wodą czy rozsypywanie kostek lodu na dnie, a chleby w nim upieczone mają pyszną chrrrupiącą skórkę i wilgotny miąższ. Poniżej znajdziecie dwa przepisy - na podstawowy pszenny chleb i mój ulubiony Pan co 'Santi, czyli chleb z rodzynkami i z orzechami. Oba chleby piecze się w taki sam sposób, a przepisy pochodzą z książki Jima Laheya "My Bread". Przepisy są zarówno w gramach jak i szklankach, jednak Lahey poleca ważenie składników. Ja zazwyczaj odmierzam wagą mąkę i wodę, natomiast do soli i drożdży stosuję miarkę.

Garnki żeliwne ma w swojej ofercie Ikea, słynne są także garnki firmy Le Creuset, które można zakupić przez internet w ferii pięknych kolorów (niestety są o wiele droższe). Ważne jest by garnek nie miał żadnych elementów plastikowych np. rączek (i takie garnki się zdarzają). Mój garnek ma 24cm średnicy i pojemność 3l. Przed pierwszym użyciem garnek należy umyć wodą, naoliwić i wstawić do zimnego piekarnika. Następnie włączyć piekarnik na ok. 200°C i nagrzać garnek aż do momentu, kiedy olej zacznie parować (ok. pół godziny). Garnek należy wyjąć, ostudzić, umyć wodą i wysuszyć, ewentualnie odrobinę naoliwić. Używam do tego celu oleju rzepakowego.


Chleb pszenny z garnka żeliwnego (no knead bread)

400g (3 szklanki) mąki chlebowej (czyli typ 720, chleb wyjdzie też na 650 np. na mące Babuni)
8g (1 1/4 łyżeczki) soli
1g (1/4 łyżeczki) drożdży instant / suszonych
300g ( 1 1/3 szklanki) chłodnej wody

Pan co' Santi (chleb pszenny rodzynkowo-orzechowy)

400g (3 szklanki) mąki chlebowej (czyli typ 720, chleb wyjdzie też na 650 np. na mące Babuni)
85g (1/2 szklanki) wyparzonych rodzynek
50g (1/2 szklanki) posiekanych orzechów włoskich
8g (1 1/4 łyżeczki) soli
2g (3/4 łyżeczki) cynamonu
2g (1/2 łyżeczki) drożdży instant / suszonych
szczypta mielonego pieprzu
350g ( 1 1/2 szklanki) chłodnej wody

Metoda:

Wieczór przed pieczeniem chleba:

W misce wymieszaj mąkę, drożdże, sól. Dodaj wodę (i ewentualne pozostałe składniki jak rodzynki, orzechy, cynamon, pieprz) i używając drewnianej łyżki lub dłoni (moja opcja!) wymieszaj je dokładnie, ok. 30 sekund, o tyle by się połączyły. Przykryj talerzem, ścierką lub folią spożywczą i odstaw do fermentacji na 12 do 18h (w temperaturze pokojowej, z dala od silnego słońca). Chleba nie trzeba wyrabiać!

W dniu pieczenia:

1. Stolnicę lub dużą deskę posyp obficie mąką. Wybieraczką wyjmij całe ciasto na blat. Umocz dłonie w mące i złóż chleb dwukrotnie a następnie uformuj kulę. Ciasto jest lepiące i takie powinno być.  (zobacz film)

2. Przygotuj durszlak i ściereczkę kuchenną (płótno / bawełna bez "wypadających" długich włosków). Rozłóż ją i posyp obficie mąką lub otrębami. (zazwyczaj używam mąki). Przełóż na nią uformowany chleb. Przełóż ścierkę z chlebem do durszlaka i odstaw do wyrastania na kolejną godzinę do dwóch - u mnie zazwyczaj jest to 1,5h. Chleb jest wyrośnięty jeśli dotknięcie go palcem zostawia ślad. Jeśli nie, pozwól wyrastać mu kolejne 15 minut.

3. Wstaw garnek żeliwny do zimnego piekarnika na najniższą kratkę. Temperaturę piekarnika ustaw na 250°C (chleb wychodzi też w niższej temperaturze 230°C - próbowałam) i pozwól mu się nagrzać razem z garnkiem przez 30 minut.

4. Używając rękawic (garnek jest gorący!) wyjmij garnek z pieca. Przerzuć do niego do góry nogami wyrośnięty chleb (w tym momencie widzimy jak ważna jest dobrze omączona ścierka ;) - inaczej chleb przykleja się do niej), przykryj pokrywką i wstaw do piekarnika używając rękawic (garnek jest ciągle bardzo gorący). Piecz przez 30 minut z przykrywką, w razie potrzeby dopiekaj przez kolejne 15 do 30 minut bez przykrywki. Ja zazwyczaj piekę 30 minut z przykrywką i 7 minut bez. Studź chleb na kratce przez ok. godzinę - w tym czasie skórka staje się jeszcze bardziej chrupiąca, a chleb śpiewa ;) (przyłóżcie ucho do chleba!) Smacznego :)



Pan co' Santi (chleb pszenny z rodzynkami i z orzechami pieczony tradycyjnie w Toskanii na święta):


2010-05-15

Prawdziwe gourmet...

... czyli tak naprawdę co? Wyszukane danie kuchni molekuralnej czy sałatka capresse z dojrzałymi pachnącymi pomidorami? Próbowałam znaleźć (ze względu na okoliczności tylko w internecie) polską definicję słowa gourmet. I owszem, coś znalazłam, ale raczej tłumaczenia typu "smakosz", gdy tymczasem w języku angielskim gourmet ma znacznie szersze znaczenie odnoszące się do gotowania i jedzenia jako kultury i sztuki. Nie powinnam być zdziwiona, wszak nie istnieje u nas nawet kierunek studiów jak sztuka kulinarna (culinary arts), a jedynie żywienie zbiorowe czy zawodówki z kierunkiem "kucharz", którym oj daleko do kształcenia prawdziwych szefów kuchni.

Wracając do gourmet - dla mnie wyznacznikiem dań gourmet jest jakość produktów użytych do ich przyrządzenia, a także estetyka podania (w tym i dania molekularne i rustykalne w stylu Jamiego Olivera).  Gourmet niesie ze sobą przyjemność jedzenia niekoniecznie związaną z ilością tegoż. To raczej delektowanie się smakiem, zachwyt nad piękną formą, jedzenie i gotowanie jako doświadczenie nie tylko fizyczne, ale i emocjonalne oraz artystyczne.
To jeden z wielu powodów, dla których nie tknę przemysłowego ciasta z cukierni czy hamburgera z McDonalda. To jeden z powodów, z powodu których gotowanie przynosi mi tyle przyjemności.
Czym dla Was jest gourmet? Jakie skojarzenia ze sobą niesie?

Dzisiaj zapraszam na danie z mojej ulubionej ostatnio książki "Recetas basicas de Italia" Laury Zavan. Makaron, ale inaczej. Gdy wniosłam danie do pokoju P. wykrzyknął "Misia, to jest prawdzwie gourmet!", jedząc zaś pomrukiwał "niezwykłe, niezwykłe" (mimo, że danie jest wybitnie wegetariańskie. Do tej pory jedynie stek argentyński i halibut w Przystani / u Rybaków w Sopocie były w stanie wzbudzić w P. taki zachwyt.)



Conchiglioni nadziewane pesto i cukinią

4 porcje

24 duże muszle (po 6 szt. na porcję) - makaron conchiglioni
3 cukinie (lub 1 cukinia + 1 bakłażan + 2 kolorowe papryki)
2 ząbki czosnku
ok. 5 łyżek oliwy z oliwek
słoiczek bazyliowego pesto (najlepiej domowego)
sól, świeżo zmielony pieprz do smaku
2-3 łyżki świeżo startego parmezanu (do podania)

1. Umyj i obierz cukinie. Pokrój w drobną kostkę, włóż do durszlaka, posól. Odstaw na 15 minut. W międzyczasie wstaw wodę na makaron i ugotuj wg wskazówek na opakowaniu.
2. Obierz czosnek. Ręcznikiem papierowym osusz cukinie. Rozgrzej 2 łyżki oliwy na patelni, na średnim ogniu usmaż połowę cukini z 2 ząbkami czosnku. Przełóż do miski cukinię, czosnek dodaj do pozostałej cukinii - usmaż ją na 2 łyżkach oliwy. Przełóż do miski, czosnek wyrzuć. Ważne: cukinia powinna pozostać lekko chrupiąca, nie chcemy jej rozgotować. Jeśli potrzeba dopraw cukinię solą.
3. Makaron odsącz z wody, dodaj łyżkę oliwy z oliwek i delikatnie wymieszaj. Każdą muszlę nadziej jedną łyżeczką pesto i ok. 3 łyżeczkami cukinii.  Ułóż muszle na talerzu - po 6 muszli na porcję, posyp parmezanem i świeżo mielonym pieprzem. Podawaj z lampką schłodzonego białego wina. Smacznego :)


Uwagi:
1. Duże muszle czyli conchiglioni można dostać także po nazwą "jumbo shells".
2. W oryginalym przepisie muszle były nadziewane mieszanką cukini, bakłażanów i kolorowych papryk - propozycja pyszna, jednak bardziej pracochłonna (trzeba min. zdjąć skórki z papryk). Ja postawiłam na cukinie i się nie zawiodłam. Dla P. dodatkowo zrobiłam parę muszli z mieszanych - z cukinią i z bakłażanem (zdjęcie poniżej).

2010-05-12

Słoneczne pesto.

Są takie dni, kiedy nic mi się nie chce. Kiedy zawijam się w koc z kubkiem ciepłej herbaty w dłoniach. Kiedy zjadłabym coś dobrego, ale nie mam siły na skomplikowane dania i długie stanie w kuchni. Wstawiam więc wodę na makaron, do którego przygotowuję prosty sos. Dzisiaj padło na dyniowe pesto, które wypatrzyłam na niezwykle inspirującym blogu Asi - Kwestia Smaku. Jako że purée z dyni ostatnio gości niemal na stałe w naszej lodówce, zrobienie pesto zajęło mi mniej czasu niż ugotowanie makaronu. Zmieniłam odrobinę proporcje, by uzyskać wyraźniejszy smak pieczonej dyni piżmowej, który uwielbiam. Zmniejszyłam także ilość - moje pesto zrobiłam z połowy porcji, która wydaje mi się być wystarczająca na 4 porcje makaronu.
Smak tego pesto jest wyrafinowany. Delikatny, ale ma to coś. Plus ma niesamowity słoneczny kolor, który przegania wszelkie jesienne smutki :) Polecam koniecznie z pełnoziarnistym makaronem.


Pesto z pieczonej dyni
Oryginalny przepis pochodzi z Kwestii Smaku.

3/4 szklanki purée z dyni (użyłam dyni piżmowej)
1 łyżka oliwy z oliwek extra virgin
1/3 szklanki startego parmezanu
1/3 szklanki zrumienionych na suchej patelni orzeszków pinii
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki soli
świeżo mielony pieprz do smaku

Opcjonalnie do dekoracji makaronu:
zrumienione na suchej patelni orzeszki pinii
drobno pokrojona natka pietruszki
świeżo starty parmezan

Wszystkie składniki zmiksować (użyłam ręcznego blendera). Wymieszać z ciepłym makaronem i podawać udekorowane natką pietruszki i dodatkowym orzeszkami pinii. Dla tych bardziej 'serowych' - ze świeżo startym parmezanem. Smacznego!

2010-05-10

Wyrwane z kontekstu.

Czytam Wasze wspaniałe wpisy o sezonie na rabarbar, szparagi i cudownie zielone nowalijki i robi mi się odrobinę smutno, bo wszystko mnie to omija (prawie wszystko, o czym więcej w dalszej części wpisu). Z drugiej strony - złota (argentyńska) jesień to moja ulubiona pora roku. I chociaż maj w Buenos Aires to nasz kalendarzowy listopad, to liczba słonecznych dni jest zadziwiająca. Gdy świeci słońce to nawet zimno niestraszne - po prostu zakładam kolejną warstwę ubrań, gruby szary sweter, fuksjowy szalik, biorę książkę w dłoń i idziemy z P. do parku, złapać parę ciepłych żółtych promieni. Czytam z wypiekami na twarzy o nowych gatunkach dyni, które kupiłam i dumam nad szparagami.

Tak, nikt się nie przesłyszał, dumam nad szparagami. W Europie sezon jest na nie na wiosnę, właśnie teraz. Analogiczne sezon na nie na półkuli południowej powinien być w naszym listopadzie / grudniu, czyli na początku tutejszej wiosny. Jednak jakieś dwa tygodnie temu pojawiło się mnóstwo szparagów. Pięknych, delikatnych, młodych, zielonych i białych... i w bardzo przyzwoitej cenie. Jesienny sezon na szparagi???! Dodam, że szparagi mają oznaczy kraj pochodzenia - "origen: Argentina, Santa Fe". Czyli są jak najbardziej lokalne.


Miłość do szparagów zwyciężyła i przestałam się głowić co one tutaj robią o tej porze. Przystąpiłam do konsumpcji. ;) W przeciągu dwóch tygodni zjedliśmy z nimi w roli głównej conajmniej dwie tarty, dwie lasagne oraz cztery śniadania pt. szparagi, jajko i szynka. Samych szparagów zjedzonych "od tak" nie liczę. Niewiarygodne, ale ciągle nie mamy dość :)


Wiem, wiem, na Facebooku obiecałam wpis o maśle i margarynie oraz przepis na chlebek bananowo-owsiany z zaledwie 4 łyżkami oleju canola... Chlebek bananowy zniknął jednak na tyle szybko, że nie zdążyłam go sfotografować, a lasagne ze szparagami uwieczniona na zdjęciach grzecznie czeka od tygodnia. I jest pyszna! Zapraszam. :)

Lasagne z zielonymi szparagami
Przepis pochodzi z "Recetas basicas de Italia" Laury Zavan.

ok. 6 porcji
przepis na kwadratową formę (21 cm x 21 cm) lub prostokątną o zbliżonych wymiarach



opakowanie makaronu lasagne
pęczek zielonych szparagów
250g zielonego groszku (może być mrożony)
3 małe cebulki lub 3 młode pory
500g ricotty
100g startego parmezanu
3 łyżki oliwy z oliwek
3 łyżki masła
sól
świeżo zmielony pieprz
gałka muszkatołowa

sos beszamelowy:
70g masła
70g mąki
1l mleka
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól do smaku


1. Przygotuj sos beszamelowy:
W rondlu rozpuść masło, intensywnie mieszając dodaj mąkę. Podsmaż chwilę, aż mąka nabierze złotego koloru, następnie partiami dodawaj mleko, cały czas mieszając, by nie zrobiły się grudki. Gotuj przez ok. 10 minut aż sos zgęstnieje cały czas mieszając. Dopraw solą i gałką muszkatołową.

2. Pokrój szparagi (oprócz główek - zachowaj je na później) na centymetrowe kawałki. Drobno pokrój cebulę / pory. Na patelni rozpuść oliwę z masłem, delikatnie podsmaż cebulę / pory i następnie szparagi. Powinny zmięknąć, ale ciągle być chrupiące. Osobno ugotuj główki - włóż je do wrzącej osolonej wody. Po 2 minutach wyjmij je i ugotuj w tej samej wodze zielony groszek. Ważne by się nie rozgotował i pozostał lekko "al dente".

3. Wymieszaj beszamel z ricottą, dopraw świeżo zmielonym pieprzem. Na dno naczynia wyłóż łyżkę lub dwie tak przygotowanego sosu posyp parmezanem, a następnie ułóż na nim płaty lasagne. Wymieszaj szparagi (oprócz główek), cebulę i groszek. Na sos wyłóż warstwę warzyw, posyp parmezanem, ułóż kolejną warstwę makaronu. Powtórz kolejne warstawy (sos, warzywa, parmezan, makaron) aż do wyczerpania się składników. Warstwa górna to makaron, odrobina sosu, główki szparagów i parmezan.
Zapiekaj w 180 °C przez 20 minut. Ostudź przez ok. 15 minut przed pokrojeniem (lasagne najlepsza jest na drugi dzień, porcje można łatwo pokroić i podgrzać w piekarniku). Podawaj z lampką schłodzonego białego wytrawnego wina. Smacznego :)


2010-05-08

Duża zupa czyli minestrone.

Minestra oznacza po włosku zupę, którą zaczyna się posiłek. Przyrostek -one służy do tworzenia zgrubień i dlatego też minestrone to w dosłownym tłumaczeniu nic innego jak duża zupa. Minestrone zwłaszcza z dodatkiem makaronu stanowić może pełnowartościowy posiłek i to - oprócz dużej ilości warzyw - bardzo w niej lubię.

Nie ma "jednego" przepisu na tą wspaniałą włoską zupę - tak jak i w Polsce nie ma jednego przepisu na krupnik czy pomidorówkę. Każdy włoski region szczyci się swoją wersją. I tak na przykład w Mediolanie dodaje się do niej ryż, w Toskanii obowiązkowym dodatkiem jest zielona fasolka szparagowa i zielony groszek, w Genui dodaje się do niej kawałki dyni, bób, fasolkę czerwoną kidney i trzy rodzaje makaronu (cannolicchi, ditalini, penne), odrobinę pesto i tartego parmezanu.
Wspólnym mianownikiem wszystkich wersji są warzywa takie jak seler, cukinie, marchewki, ziemniaki, cebula i dojrzałe pomidory gruszkowe.

Moja ulubiona minestrone to kwintesencja późnego lata i wczesnej jesieni. Jest bardzo lekka, kolorowa, całkowicie warzywna i chyba najbliższa wersji toskańskiej (ciekawe dlaczego...? ;) ). P. dodaje do niej trochę parmezanu, ja natki pietruszki, oboje za to często jemy ją z chrupiącą grzanką posmarowaną zielonym pesto. Oryginalny przepis pochodzi z "Recetas basicas de Italia" Laury Zavan.


Minestrone

ok. 6 porcji

300g zielonej fasolki szparagowej
2 średnie ziemniaki
1 cebula
2 marchewki
3 gałązki selera naciowego
2 średnie cukinie
3 dojrzałe pomidory (najlepiej gruszkowe)
5 łyżek oliwy z oliwek
sól i świeżo mielony pieprz do smaku
opcjonalnie: starty parmezan, natka pietruszki

1. Nożem zrób małe nacięcia na pomidorach a następnie sparz je wrzątkiem. Zdejmij skórkę, przekrój na pół, wyrzuć nasionka, pozostałą część pomidora pokrój w kostkę.
Cebulę obierz i pokrój w drobną kostkę.
Umyj, obierz i pokrój w drobną kostkę (ok. 1,5cm na 1,5cm) pozostałe warzywa.
2. W dużym garnku podgrzej oliwę z oliwę. Na ciepłą oliwę wrzuć cebulę, marchewkę i seler naciowy. Często mieszając smaż aż cebula się zeszkli, a seler i marchewka lekko zmiękną.
Dodaj pozostałe warzywa i całość zalej wodą, tak by przykryła wszystkie warzywa. Gotuj na wolnym ogniu pod przykryciem ok. 30 - 40 minut (aż wszystkie warzywa będą miękkie, ale nie rozgotowane!). Dopraw do smaku solą i pieprzem, podawaj posypane natką pietruszki lub startym parmezanem (we Włoszech często podaje się go osobno). Smacznego!

2010-05-04

Pan di zucca. Przepis idealny.

Rzadko mi się zdarza, by nie zmienić czegoś w przepisie. Standardowo już zmniejszam ilość cukru, margarynę zamieniam na masło etc. Przepis na pan di zucca, który znalazłam na włoskim blogu Tuki jest jednym z tych przepisów, w którym nie trzeba nic zmieniać. Odkąd go odkryłam jakieś pół roku temu pan di zucca gości u nas conajmniej raz na dwa tygodnie, a ostatnio raz na tydzień, bo sezon dyniowy w Buenos Aires rozpoczął się na dobre i nawet w najpodlejszym supermarkecie (czy discouncie) znajdziemy ok. 5 rodzajów dyni po cenach iście symbolicznych.

Dla niewtajemniczonych w sekrety włoskiego języka - pan di zucca oznacza dosłownie chleb dyniowy. Tłumaczenie jednak jest zwodzące, bo nie jest to chleb, a raczej delikatnie słodkie bułeczki z nutą wanilii i dyni, która sprawia, że są cudownie wilgotne i świeże nawet na trzeci dzień. Na czwarty dzień można jest podpiec lub stostować... pycha. Jemy je zazwyczaj na śniadanie z odrobiną dżemu i kubkiem ciepłego mleka lub kakao. Śniadanie idealne na jesienny pochmurny dzień :)


Pan di zucca
wg przepisu Tuki

650g mąki Manitoba
400g purée z dyni
10g drożdży instant
60g masla
150ml mleka
100g cukru
szczypta soli
1 laska wanilii / cukier z prawdziwą wanilią / 1 łyżka ekstraktu waniliowego
100g rodzynek
50g dobrego dżemu morelowego

W misce wymieszaj drożdże i mąkę. Rodzynki zalej wrzącą wodą i odstaw do namoczenia. W rondlu podgrzej mleko z masłem. Odstaw, aby masło się rozpuściło. W drugiej misce wymieszaj purée z dyni, cukier, wanilię / cukier waniliowy, dodaj do nich ciepłe (ale nie gorące) mleko z masłem, wymieszaj. Dodaj mąkę z drożdżami, wyrób elastyczne i gładkie ciasto. P. zajęło to ok. 10 minut ręcznie - męska pomoc wskazana :). Ciasto można też wyrobić mikserem lub w maszynie do chleba. Przykryj folią spożywczą lub ściereczką i odstaw do wyrośnięcia aż do podwojenia objętości - ok.1h do 2h.

Przygotuj dużą prostokątną blaszkę do pieczenia lub dwie duże tortownice, wyłóż papierem do pieczenia albo posmaruj masłem i wysyp bułką tartą. Naoliwionymi dłońmi uformuj 20 kuleczek, ułóż je na blaszce zostawiając ok. półcentrymetrowe odstępy między nimi. Odstaw do wyrośnięcia na 1h (może być krócej jeśli jest ciepło).

Nagrzej piekarnik do 180 °C, wyrośnięte bułeczki posmaruj mlekiem i wstaw do piekarnika. Piecz przez ok. 20 minut. W międzyczasie podgrzej dżem morelowy, opcjonalnie jeśli jest bardzo słodki można dodać 1 łyżkę soku z cytryny. Przetrzyj przez sitko. Ciepłe bułeczki ostudź na kratce; jeszcze ciepłe posmaruj dżemem. Smacznego!
 
Uwagi:
1. Niech Was nie zniechęca egzotycznie brzmiąca mąka manitoba (włoska mąka o wysokiej zawartości białka) - z braku dostępu do niej robiłam pan di zucca z mąki pszennej chlebowej jak i mąki pszennej tortowej i był wspaniały w obu wersjach. Z mąki chlebowej przypominał bardziej bułeczki, z mąki tortowej miał konsystencję delikatnego drożdzowego ciasta. Jak tylko wrócę do Polski spróbuję manitobę zdobyć - rzekomo można ją dostać w większych Bomi lub w Piotrze i Pawle.

2. Z podanego przepisu wychodzi około 20 całkiem sporych bułeczek - całkiem sporo. Często zdarza mi się robić przepis z połowy porcji. Wszystkie składniki dzielę na pół, ale ponieważ nie mam precyzyjnej wagi by zważyć 5g drożdży to metodą prób i błędów doszłam do tego, że na pół porcji dodaję 1 łyżeczkę drożdży instant.

3. Posmarowanie ciepłych bułeczek dżemem morelowym jest dla mnie krokiem obowiązkowym. Często dodaję łyżkę soku z cytryny i z nią podgrzewam dżem przed przetarciem go przez sitko. Lekko kwaskowaty smak cytryny plus owocowy smak moreli nadaje pan di zucca to coś. Połączenie idealne.


2010-04-27

Brzydkie, ale smaczne - pesto rosso.

Pesto rosso jest chyba jednym z najmniej fotogenicznych sosów jakie robiłam. Składniki same w sobie są piękne i smakowite - świeża bazylia, suszone pomidory, oliwa z oliwek... po zmiksowaniu jednak... hmm... Niech to Was jednak nie zniechęci - pesto rosso jest przepyszne i niezastąpione nie tylko do makaronu ale i do bruschetty, sałatki makaronowej, grillowanego kurczaka czy warzyw. Smak pesto rosso jest mocny i wyraźny, bardzo pomidorowy, z kremową nutą dzięki nerkowcom i aromatycznym akcentem bazyliowym. Dla nieśmiałych i początkujących polecam zaczać od małej ilości sosu i dodać więcej w razie potrzeby. W lodówce można je przechowywać dłużej niż pesto alla genovese, o którym pisałam ostatnio.

Pesto rosso nazywane bywa też pesto alla siciliana. I chociaż na Sycylii jeszcze nie byłam, to już samo przygotowanie tego sosu przenosi mnie na słoneczne południe Włoch. Tak jak i pesto alla genovese wersji pesto alla siciliana jest dużo. Spotkałam się z dodatkiem oliwek, kaparów, a nawet pietruszki. Zachęcam do eksperymentów, a dzisiaj zapraszam na moją ulubioną wersję pesto rosso :)


Pesto rosso (pesto alla siciliana)

szklanka świeżej bazylii
3 łyżki świeżo startego parmezanu
6 suszonych pomidorów (z oliwy)
1/2 szklanki oliwy z oliwek extra virgin
1 łyżka orzeszków pinii (opcjonalnie, ja jednak bardzo je lubię)
3 łyżki nerkowców (najlepiej podprażonych na suchej patelni)
1 żąbek czosnku (obrany i pokrojony w plasterki)
1/2 łyżeczki soli
świeżo zmielony pieprz do smaku

Wszystkie składniki zmiksować na gładki sos. Można przechowywać w lodówce do tygodnia: umieścić w czystej miseczce, wylać łyżkę / dwie oliwy tak by utworzyła cienką warstwę na pesto, szczelnie przykryć folią spożywczą.
Gdyby sos był za gęsty przed podaniem można go rozrzedzić odrobiną wody z gotowania makaronu.

2010-04-25

Zielono mi - bazyliowe pesto.

Czy wiecie skąd pochodzi nazwa "bazylia" (ang. basil)?
Jak wyczytałam w Larousse Gastronomique - od greckiego słowa basilikos, którego znaczenie jest "królewski", albowiem tylko osoba należąca do rodziny królewskiej mogła zrywać bazylię. :)

Bazylia to moja ulubiona przyprawa. Uwielbiam jej zapach przywodzący na myśl cytrynę i jaśmin, wspaniały zielony kolor i to jak idealnie komponuje się z moimi ulubionymi pomidorami i mozarellą. Uwielbiam bazylię świeżą, prawie nie uznaję suszonej, gdyż traci ona większość swojego aromatu. Świeża niestety potrzebuje dużo słońca, którego w Polsce mamy tak niewiele. Dlatego teraz, będąc w jesiennym już, ale wciąż słonecznym Buenos Aires, korzystam i zajadam się bazylią. Wielki pęczek, odpowiednik 2 krzaczków, które można kupić w Polsce w supermarkecie, kosztuje zaledwie 3 peso (ok. 2 zł). Trwałość zerwanej bazylii jest jednak bardzo krótka, dlatego co drugi dzień robię pesto.


Genialny pomysł by zatrzymać zapach i smak bazylii poprzez utarcie jej z oliwą z oliwek, orzeszkami pinii i parmezanem pochodzi z Ligurii we Włoszech. Obowiązkowy jest także dodatek ząbka czosnku, czasami dodaje się także orzechy włoskie i łyżkę owczego sera pecorino o nieco ostrzejszym niż parmezan smaku. Tradycyjnie pesto uciera się w moździerzu, jednak bez obawy możemy je zmiksować blenderem lub malakserem. Gotowe pesto, które możemy kupić w supermarkecie to dobry fast food nieporównywalny jednak do pesto zrobionego w domu ze świeżych składników.

Do kluczowych skłądników pesto należy dobra oliwa z oliwek (najlepiej extra virgin), orzeszki pinii i duża ilość słonecznej bazylii. Tylko z najlepszych składników uzyskamy pyszny sos, który możemy użyć nie tylko do makaronu. Pesto idealnie nadaje się jako pasta do grzanek, jako dodatek do pieczonej ryby (np. łososia), zupy czy też jako sos do duszonych czy piecznych warzyw (np. cukinii i bakłażana). Nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez pesto; sama się sobie dziwię, że pisze o nim dopiero teraz.

Z rzeczy ważnych: bazyli nie można podgrzewać. W gotowaniu dodaje się ją na samym końcu, tuż przed podaniem potrawy. Bazylia pod wpływem ciepła ciemnieje i staje się gorzka. Gotowe pesto przechowuję szczelnie przykryte w lodówce do maksymalnie tygodnia (chociaż najepsze jest świeże - z czasem ciemnieje).  Dodaję je do ugotowanego i odsączonego makaronu i już go nie podgrzewam - wystarczy wymieszać ciepły makaron z sosem. Pesto pasuje do każdego makaronu, chociaż ja najbardziej lubię je z pełnoziarnistym penne lub rigatoni. Prawie zawsze do pesto dodaję także dwa / trzy orzechy włoskie (oprócz pinioli), czasami też nerkowce. Jako, że uwielbiam orzechy często dodatkowo prażę dodatkową porcję na suchej patelni i posypuję nimi gotowy makaron.

Dzisiaj zapraszam na pesto alla genovese (Genua - port i miasto, stolica regionu Liguria), czyli tradycyjne zielone pesto bazyliowe. Klasyka. Jutro natomiast zapraszam na pesto alla siciliana, znane też jako pesto rosso z dodatkiem suszonych pomidorów.


Pesto alla genovese

duży pęczek bazylii (ok. 1,5 - 2 szklanek)
3 łyżki orzeszków pinii (najlepiej podprażonych na suchej patelni)
3 połówki orzechów włoskich
3-4 łyżki startego parmezanu
1 ząbek czosnku (obrany i pokrojony w plasterki)
1/2 szklanki oliwy z oliwek extra virgin
1/4 łyżeczki soli (lub do smaku)
szczypta świeżo mielonego pieprzu do smaku

Wszystkie składniki zmiksować na gładki sos. Gdyby sos był za gęsty można dodać więcej oliwy z oliwek (ale istnieje ryzyko, że będzie za tłusty) lub rozrzedzić odrobiną wody z gotowania makaronu (byle nie wrzącej!).

2010-03-24

Szałwiowe risotto z dynią.

Ani się obejrzałam a minął prawie tydzień od mojego poprzedniego wpisu, w którym obiecywałam na drugi dzień przepis na dyniowe risotto. Wszystkich czekających - przepraszam za opóźnienie.
Tańczę, ćwiczę, rozciągam się. Cieszę się słońcem. Zjadam niewyobrażalne ilości warzyw i owoców, gotuję całkiem sporo - głównie rzeczy proste i szybkie jak dzisiejsze risotto, w którym po raz kolejny pojawia się moja ulubiona dynia.

Tym razem użyłam odmiany czerwonej Hokkaido (Uchiki Kuri), która ma swój europejski, odrobinę bardziej włóknisty odpowiednik -  Potimarron. Chociaż należy ona do rodziny dyni olbrzymiej to jej owoce są całkiem małe - moja ważyła ok. 1,5kg. Jest to jedna z niewielu dyń, którą można spożywać razem ze skórką. Miąższ Uchiki Kuri jest zwarty, pachnie pięknie orzechami i ma bardzo pomarańczowy kolor.

Podstawowy przepis dzisiejszego risotto pochodzi z bloga Asi - Kwestia Smaku. Poniższy przepis to moja wariacja na jego temat - dodałam świeżą szałwię, zrezygnowałam z wina na rzecz bulionu warzywnego, zastąpiłam część masła oliwą z oliwek, dodałam więcej dyni. Risotto przygotowuje się w dwóch etapach - dzień przed przygotowuje się dynię i moczy się ja w mleku (co jest sekretem wyjątkowego smaku tego dania). Na drugi dzień przygotowuje się risotto, które staję się tym samym daniem ekspresowym, bo przygotowanie go zajmuje ok. 20 minut. Polecam koniecznie z lampką dobrze schłodzonego białego wina :)


Szałwiowe risotto z dynią

2-3 porcje

Dzień przed: obrać dynię, pokroić w ok. 1cm kostkę. Do risotto potrzebujemy dwóch szklanek dyni, którą zalewamy szklanką mleka i odstawiamy na noc (lub minimum 12h) do lodówki.

1l bulionu warzywnego
2 łyżki masła
2 łyżki oliwy z oliwek
1 szalotka lub połowa cebuli
100g ryżu do risotto (1 filiżanka, użyłam arborio)
1/8 - 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
garść świeżej szałwii
25g tartego parmezanu (ok. 1/2 filiżanki)
sól i świeżo mielony pieprz do smaku

1. Przygotować bulion (używam bio bulionu z kostki, bez dodatku glutaminianu sodu etc.). Pokroić drobno szalotkę. Odcedzić dynię (wylać mleko).  Roztopić masło z oliwą na patelni z grubym dnem, dodać szalotkę, połowę dyni i 3-4 listki szałwii. Smażyć na małym ogniu aż cebulką się zeszkli.
2. Wyjąć szałwię, a dodać ryż. Na średnim ogniu dobrze wymieszać ryż z masłem, dynią i szalotką.
3. Porcjami dodawać bulion, gotować aż wyparuję i dodać koleją porcję bulionu. Po ok. 10 - 12 minutach dodać resztę dyni. Dodawać bulion i gotować aż ryż będzie miękki, ale nie rozgotowany. Mi zajęło to ok. 20 minut.
4. Gotowe risotto zdjąć z ognia, dodać parmezan, doprawić do smaku solą i pieprzem. Podawać z listkami świeżej szałwii. Smacznego!

2010-03-14

Z ziemi włoskiej do argentyńskiej.

Argentyna jest prawdziwym tyglem kulturowym. Rdzenni mieszkańcy Argentyny (w tym Indianie) mieszkali w małych rozproszonych plemionach i jeśli chodzi o liczebność stanowią raczej mniejszość. W XVI wieku Argentyna została skolonizowana przez Hiszpanów i do tamtego czasu przez ponad 300 lat Hiszpanie byli większością osadników.

Na przełomie XIX i XX wieku zaczęła się wielka emigracja z Europy za "pracą, domem i ziemią". Znowu najwięcej było Hiszpanów, potem Włochów, a także Polaków i Rosjan. Prawie każdy Argentyńczyk, z którym mam okazję rozmawiać, dowiedziawszy się, że jestem z Europy zaczyna wymieniać swoich przodków - babcie, prababcie, dziadków - którzy z Europy pochodzą.
Ta emigracja przełomu wieków, a później także okresu wojen światowych, przywiozła ze sobą własne zwyczaje, w tym kulinarne.

Moim okiem typowo argentyńskie są wołowe steki, wina i dulce de leche. Reszta przynależy albo do kuchni hiszpańskiej (w tym mój ulubiony flan) albo włoskiej.
Na każdym rogu znajdziemy pizzerię, w każdej restauracji obowiązkowo znajduje się obszerny dział z pastami. O ile pizza w wydaniu argentyńskim zupełnie mnie nie wzrusza - jest dość tłusta i nie uznaje żadnych przypraw (broń boże oregano!), to pasty są znakomite. Włócząc się po uliczkach Alto Palermo odkryliśmy, że niemal za rogiem mamy ekskluzywny sklep specjalizujący się w wyrobie makaronów (Maccare - pasta artesanal). Makarony bazyliowe, szpinakowe, paprykowe, pełnoziarniste... jakie tylko dusza zapragnie. W każdym spożywczym można też bez problemu dostać przyzwoity parmezan i dobrą oliwę.

Dzisiaj zapraszam na pełnoziarniste, szpinakowe i jeszcze do tego jajeczne fettuccine z kremowym sosem cytrynowym i łososiem. Koniecznie z lampką schłodzonego rosé. Danie jest ekspresowe jak prawie każdy makaron - w 15- 20 minut obiad jest gotowy. Zapewniam - było pyszne! Zjedliśmy po podwójnej porcji...


Szpinakowe fettucine 
z kremowym sosem cytrynowym i łososiem

Porcja na 3-4 osoby, albo dwie bardzo głodne :)

ok. 200g  szpinakowego fettuccine (polecam też jajeczne tagliatelle)
300g świeżego łososia
1 jajko
pół szklanki śmietanki (kremówki, ale wersja light z 18% jest też smaczna)
2 - 3 łyżki startego parmezanu
starta skórka z jednej cytryny
50g (lub więcej!) orzeszków piniowych
sól, świeżo zmielony pieprz, świeża bazylia
4 łyżki oliwy z oliwek

1. Makaron ugotować al dente wg wskazówek na opakowaniu, w dużej ilości wrzącej, osolonej wody. W miedzyczasie umyć, osuszyć i pokroić łososia - w kostkę 1,5cm. Następnie dobrze go doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem. Rozgrzać oliwę z oliwek na patelni, dodać łososią i smażyć aż się zarumieni, wtedy przewrócić na drugą stronę i dodać orzeszki piniowe. Smażyć aż orzeszki będą złote. Zdjąć z ognia, odstawić.
2. Wymieszać jajko, śmietankę, startą skórkę z cytryny (najlepiej z bio-cytryny, jeśli takowej nie mamy trzeba ją porządnie wyszorować przed starciem), parmezan. Doprawić solą.
3. Odcedzić makaron, przełożyć ponownie do garnka. Na minimalnym ogniu dodać sos do makaronu - dobrze wymieszać i lekko podgrzać (nie za mocno, by białko się mocno nie ścięło) cały czas mieszając. Dodać łososia z orzeszkami pinii, wymieszać. Podawać z listkami świeżej bazylii i świeżo zmielonym pieprzem.

2010-02-07

Kawałek słonecznych Włoch w zimowy dzień.


Dwa bardzo proste dania - idealne na lekki niedzielny brunch. Placuszki z cukinii i żółtą sałatkę paprykową łączy mój ulubiony ostatnio tymianek. Uwielbiam go świeży, kiedy tylko go znajdę to kupuję wieeeelką porcję, gdyż tymianek bardzo dobrze przechowuje się w lodówce. Ten którego użyłam do placuszków i sałatki trzymam od miesiąca... (niestety zostało go już niewiele).
Lubię tymianek nie tylko ze względu na skojarzenia z południowymi Włochami, ale także ze względu na rodowód słowa. "Tymianek" pochodzi od greckiego thymon, co oznacza "odważny". Kiedyś uznawany był za lek na nieśmiałość. :)

Placuszki z cukinii z tymiankiem
Oryginaly przepis pochodzi z  "Kuchni włoskiej" Penny Stephens. 

Przepis na 16 średnich lub 30 małych sztuk.

100g mąki
szczypta proszku do pieczenia i sody
2 jajka roztrzepane
50ml mleka
300g cukinii
1,5 łyżki świeżego tymianku (lub 1,5 łyżeczki suszonego)
1 łyżka oleju
sól i świeżo zmielony pieprz

1. Cukinię umyć i zetrzeć do durszlaka. Posolić, odstawić na 10 - 15 minut a następnie odcisnąć sok.
2. Jajka wymieszać z mlekiem, dodać mąkę z szczyptą sody i proszku. Dodać cukinię, tymianek, doprawić pieprzem i jeśli potrzeba solą.
3. Olej rozgrzać na dużej żeliwnej patelni. Kłaść na niej 1 lub pół łyżki ciasta na placuszek. Rozłożyć je płasko i smażyć z obu stron na złoty kolor 3-4 minuty.
4. Gotowe placuszki zdjąć z patelni i pozostawić na ręczniku papierowym do odsączenia. W czasie smażenia kolejnych, gotowe placki umieścić w rozgrzanym piekarniku by nie wystygły. Podawać ciepłe. Smacznego!

 

Żółta sałatka paprykowa
Oryginaly przepis pochodzi z  "Kuchni włoskiej" Penny Stephens.  

Dla dwóch osób.

2 plastry boczku pokrojone w kostkę (w wersji wegetariańskiej pomijamy)
1 żółta papryka
pęczek rzodkiewek
1 łodyga selera naciowego
1 pomidor lub parę sztuk pomidorków cherry
3 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka soku z cytryny
1 łyżka świeżego tymianku (lub pół łyżeczki suszonego)
sól i świeżo zmielony pieprz

1. Boczek umieścić na patelni i smażyć aż stanie się chrupiący. Patelnię zdjąć z kuchenki, odstawić i pozostawić boczek do ostygnięcia.
2. Warzywa umyć. Paprykę przekroić na pół, usunąć gniazda nasienne i pokroić w paski. Rzodkiewkę pokroić na plasterki. Seler naciowy obrać z włókien i pokroić na cienkie plasterki. Pomidor pokroić w paski albo jeśli używamy pomidorków cherry przekroić je na pół.
3. Wszystko razem delikatnie wymieszać, skropić oliwą i sokiem z cytryny. Posypać tymiankiem, doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem. Przełożyć na talerzyki i ozdobić boczkiem. Sałatka też jest przepyszna w wersji wegetariańskiej - bez boczku. Smacznego!

2010-01-22

Rukola... rukola rukola...


Kiedy tylko słyszę tą piosenkę pełną piersią śpiewam razem z Korą. Nie Luciolę jednak, a rukolę... tak jakoś bardziej mi pasuje, zupełnie absurdalnie i nie wiadomo w zasadzie skąd i dlaczego.

Rukola z kolei kojarzy mi się z pizzą uwielbianą przeze mnie od czasów dzieciństwa... Odkąd w zasadzie pamiętam moja mama piekła pizzę, która była punktem obowiązkowym licznych spotkań w gronie rodziny i przyjaciół. Jako wysoce gadatliwe dziecko (nazywano mnie "druga Bielicka") uwielbiałam takie spotkania i cieszyłam się z racji posiadania dorosłej publiczności. Gorzej, gdy spotkania takie odbywały się wieczorem - wtedy byłam podstępnie usypiana czytaniem bajek... Pewnego dnia jednak obudziłam się w środku nocy i zaspana udałam się do dużego pokoju, gdzie moi rodzice z wujcostwem delektowali się pizzą. Do dziś w mojej rodzinie powtarza się (jako niby zabawną anegdotę ;) ) to co powiedziałam - bardzo rozżalonym głosem - w momencie wejścia do pokoju: "Mnie to każecie spać, a sami jecie pizzę!"

Pizzy jednak w moim dzieciństwie nie brakowało ani trochę, albowiem kiedy miałam 6 lat wraz z przeprowadzką moi rodzice otworzyli pizzerię, która z czasem zmieniała się i stała się zdecydowanie czymś więcej niż pizzerią. Jestem prawdziwą szczęściarą, bo jeden z ulubionych smaków mojego dzieciństwa - smak pizzy mojej mamy - mam na wyciągnięcie ręki i dostępny na co dzień. Pizza mojej mamy to pizza romana, na grubszym cieście. Dlatego też, gdy piękę pizzę w domu, piękę ją na cieńszym, szukając smaku pizzy neapolitańskiej. Tak trochę z przekory (odziedziczonej po moim tacie) a tak trochę z racji poszukiwań smakowych. Chciałabym kiedyś rozszerzyć menu o taką właśnie pizzę.

Dzisiaj zapraszam na pizzę na cienkim i chrupiącym cieście, z pyszą szynką (użyłam gotowanej - włoskiego prosciutto cotto, ale crudo jest także wspaniała), mozarellą, pecorino romano i mnóstwem orzechowej w smaku, lekko pikantnej rukoli... mmm... poezja :) Przepis na ciasto jest taki sam jak w ostatnim przepisie na pizzę margherita, do sosu pomidorowego jednak dodałam jeszcze pół łyżeczki bazyli.


Pizza z prosciutto i rukolą

1. Ciasto na pizzę (cienkie):
Przepis na ciasto pochodzi z "Kuchni włoskiej" Penny Stephens. 

okrągła blaszka o średnicy 32cm - porcja na 2 osoby

3g (1/2 łyżeczki) suchych drożdży instant
1/2 łyżeczki cukru
125ml ciepłej (nie gorącej) wody
175g mąki pszennej, typ 550
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka oliwy z oliwek

a. W kubku wymieszać drożdże, cukier i wodę. Odstawić na ok. 15 minut, aż mieszanka zacznie się lekko pienić.
b. Mąkę i sól połączyć w misce. W środku zrobić wgłębienie, dolać oliwę, aktywne drożdże i resztę wody. Całość wyrobić na jednolite ciasto.
c. Ciasto przełożyć na oprószoną mąką stolnicę i zagniatać przez 4-5 minut. Następnie umieścić ponownie w lekko natłuszczonej misce, przykryć folią spożywczą lub ściereczkę i odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi objętość. Zajmie to ok. 1h.
d. Wyrośnięte ciasto należy zagnieść przez ok. 1 minutę. Następnie rozciągnąć, umieścić na natłuszczonej blaszce do pieczenia (polecam blaszki Zenkera z dziurkami - pizza ma potem wspaniały chrupiący spód) i rozwałkować. Powinno mieć grubość 3-4mm. Odstawić, w międzyczasie przygotować sos pomidorowy.

2. Sos pomidorowy:

3 łyżki oliwy z oliwek
1 mała cebula lub pół średniej
2 ząbki czosnku, rozgniecione
1/2 łyżeczki oregano
1/2 łyżeczki bazylii
1/2 łyżeczki cukru
pół puszki (200g) pomidorów bez skórki, posiekanych lub passaty pomidorowej
sól i świeżo mielony pieprz (do smaku)
 
Podsmażyć cebulkę na złoto na oliwie z oliwek, dodać czosnek, oregano, bazylię, cukier, pomidory i dusić przez ok. 10 minut na małym ogniu. Doprawić solą i pieprzem do smaku.  Ostudzić.

3. Wystudzony sos rozłożyć równomiernie na cieście. Rozłożyć duże kawałki szynki (ok. 100g prosciutto), pokrojoną mozarellę (ok. 125g), posypać startym parmezanem lub pecorino romano (2 łyżki). Do dobrze nagrzanego piekarnika (ja swój włączam 20 min. wcześniej) wstawić pizzę. Piec ok. 15 - 20 minut w temperaturze 230°C. Ciasto musi być lekko zarumienione. Podawać z dużą garścią świeżej rukoli. Smacznego!

2010-01-19

Kulinarne opowieści - pizza margherita

Nie ma chyba nic przyjemniejszego od samego jedzenia niż czytanie o nim. Nie myślę tu jedynie o  przepisach, a raczej o historiach, którymi są one często okraszone. Uwielbiam bawić się w kulinarnego historyka i doszukiwać się ciekawostek na temat moich ulubionych potraw. Szczególnie o chlebie mogłabym czytać bez końca... Tak samo o herbatach.W wyniku moich kulinarnych dochodzeń udało mi się znaleźć ten oto ciekawy artykuł na temat pizzy.  Szczególnie ujęła mnie historia o całkowitym klasyku - pizzy margherita:

"W 1889 r., kiedy Włochy znajdowały się na drodze do zjednoczenia, do Neapolu przybył Hubert I wraz z małżonką Małgorzatą. Królowa miała ochotę na pizzę, więc wezwano do pałacu najlepszego pizzaiolo Raffaelego Esposito z pizzerii Pietro... cosi e basta. Ten przygotował trzy rodzaje dania: pierwsze - z czosnkiem, oliwą i pomidorami; drugie - ze słoniną, serem i bazylią; trzecie - w barwach włoskiej flagi, z mozzarellą, bazylią i pomidorami. Królowej patriotce najbardziej smakowała trójkolorowa wersja. Na cześć władczyni Esposito nazwał swoje dzieło margherita, a danie stało się swoistym symbolem jedności Italii."

Kiedy jestem w pizzerii zazwyczaj zamawiam coś nowego, coś ciekawego, chociaż tak naprawdę najchętniej zjadłabym margheritę. Dlaczego nie zamawiam tego co na mam ochotę? Uważam po prostu, że margherita jest pizzą, która jest pyszna tylko i wyłącznie o ile jej składniki są najwyższej jakości. Dobrze doprawiony sos pomidorowy (obowiązkowo oregano i czosnek), mozarella, szczypta pecorino romano albo parmezanu i świeża bazylia... - to jest dla mnie smak margherity. Prosty i doskonały. Niewiele jest jednak pizzerii, które koncentrują się na jakości i stąd też pizza uznawana jest dość często raczej za fast/junk food, gdy tymczasem ma ona o wiele większy potencjał. Dzisiaj zapraszam na margheritę w domowej wersji de luxe. :)

Pizza margherita





1. Ciasto na pizzę:
Przepis na ciasto pochodzi z "Kuchni włoskiej" Penny Stephens. 

okrągła blaszka 32cm średnicy - porcja na 2 osoby

3g (1/2 łyżeczki) suchych drożdży instant
1/2 łyżeczki cukru
125ml ciepłej (nie gorącej) wody
175g mąki pszennej, typ 550
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka oliwy z oliwek




a. W kubku wymieszać drożdże, cukier i wodę. Odstawić na ok. 15 minut, aż mieszanka zacznie się lekko pienić.
b. Mąkę i sól połączyć w misce. W środku zrobić wgłębienie, dolać oliwę, aktywne drożdże i resztę wody. Całość wyrobić na jednolite ciasto.
c. Ciasto przełożyć na oprószoną mąką stolnicę i zagniatać przez 4-5 minut. Następnie umieścić ponownie w lekko natłuszczonej misce, przykryć folią spożywczą lub ściereczkę i odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi objętość. Zajmie to ok. 1h.
d. Wyrośnięte ciasto należy zagnieść przez ok. 1 minutę. Następnie rozciągnąć, umieścić na natłuszczonej blaszce do pieczenia (polecam blaszki Zenkera z dziurkami - pizza ma potem wspaniały chrupiący spód) i rozwałkować. Powinno mieć grubość 3-4mm. Odstawić, w międzyczasie przygotować sos pomidorowy.

2. Sos pomidorowy:

3 łyżki oliwy z oliwek
1 mała cebula lub pół średniej
2 ząbki czosnku, rozgniecione
1/2 łyżeczki oregano
1/2 łyżeczki cukru
pół puszki (200g) pomidorów bez skórki, posiekanych
sól i świeżo mielony pieprz (do smaku)

Podsmażyć cebulkę na złoto na oliwie z oliwek, dodać czosnek, oregano, cukier, pomidory i dusić przez ok. 10 minut na małym ogniu. Doprawić solą i pieprzem do smaku.  Ostudzić.

3. Wystudzony sos rozłożyć równomiernie na cieście. Rozłożyć pokrojoną mozarellę (ok. 100 do 150g), posypać startym parmezanem lub pecorino romano (ok. 1 - 2 łyżek). Do dobrze nagrzanego piekarnika (ja swój włączam 20 minut wcześniej) wstawić pizzę. Piec ok. 15 do 20 minut w temperaturze 230°C. Ciasto musi być lekko zarumienione. Podawać ze świeżą bazylią, w razie potrzeby doprawić świeżo mielonym pieprzem. Smacznego!

Dolce i włoski blok czekoladowy

Od momentu kiedy zaczęłam czytać "Under the Tuscan Sun" ("Pod słońcem Toskani") Frances Mayes, nie mogę przestać myśleć o włoskim jedzeniu. Jak gdybym mogła magicznie przenieść się na weekend do Włoch albo odstraszyć zimę tylko gotując włoskie risotto lub piekąc pizzę... Wierząc, że chociaż częściowo jest to możliwe, cały tydzień pełen był przysmaków z Toskanii, Lombardii, Ligurii, Kampanii i innych części Włoch. (mam nadzieję o wszystkich oczywiście napisać!) Na weekend chciałam przygotować coś specjalnego i coś słodkiego. Wybór był trudny, ale zdecydowałam rozpieścić się czekoladowym blokiem, z mnóstwem migdałów, suszonych moreli i ciasteczek amaretti.Ku mojemu sporemu zaskoczeniu, po długim szarym tygodniu, sobota przywitała nas słońcem. Ponieważ tramwaje ciągle nie jeździły* a nasze lekcje zaczynały się dopiero po południu poszliśmy na spacer w poszukiwaniu jedynego brakującego składnika do bloku czekoladowego: ciasteczek  amaretti. Spacer skończyliśmy pałaszując pizzę w przytulnym włoskim sklepiku Dolce**... Wchodząc do sklepu zauważyliśmy jak na zapleczu jeden z pracowników (Włoch :) ) wyciąga piękną pizzę z pieca... nie mogliśmy się oprzeć i zamówiliśmy po kawałku. Była pyszna... Oczywiście, udało nam się także zakupić ciasteczka amaretti. W konsekwencji, w niedzielę rano zamiast za prysznic lub śniadanie, zabrałam się za przygotowywanie czekoladowego bloku. Och... był tego warty :)



Włoski blok czekoladowy 
Oryginaly przepis pochodzi z  "Kuchni włoskiej" Penny Stephens.

Przepis na jedną małą keksówkę: 11cm x 23cm.

75g migdałów, grubo posiekanych
150g dobrej jakości czekolady (Użyłam ciemnej o zawartości kakao 70%.)
75g masła
210g skondensowanego mleka (słodzonego)
2 łyżeczki cynamonu
75g ciasteczek amaretti, połamanych na duże kawałki
70g suszonych moreli, pokrojonych

1. Wyłożyć formę folią aluminiową.
2. Masło i skondensowane mleko umieścić w rondlu z grubym dnem. Gotować na wolnym ogniu przez ok. 3-4 minuty aż masło się rozpuści. Następnie dodać połamaną w kostki czekoladę i cały czas mieszając gotowac tak długo aż czekolada się rozpuści. Zdjąć z ognia.
3. Do czekolady dodać migdały, morele i ciasteczka i dobrze wymieszać. Gotową mieszankę przelać do przygotowanej foremki. Zanim blok będzie można pokroić, należy go odstawić w chłodne miejsce lub do lodówki na conajmniej godzinę. Smacznego! :) ***



*BKV (firma odpowiedzialna za komunikację miejską w Budapeszcie) ciągle strajkowała...
**Király u. 57., 1077 Budapest
*** Polecam ze szklanką latte macchiato... mmm...

2010-01-15

Postanowienie noworoczne

Ten rok jest dla mnie rokiem pełnym wyzwań. Dwie najważniejsze rzeczy, które nas czekają to przeprowadzka do innego kraju (i zadomowienie się w nim) oraz wyjazd do Buenos Aires na 3 miesiące z naciskiem na rozwój naszego warsztatu. Chcemy się rozwinąć zarówno jako nauczyciele jak i tancerze. W głowie już jestem bardzo zajęta planowaniem wszystkiego, dlatego zdecydowałam, że tyle wyzwań wystarczy i tuzinie postanowień noworocznych powiedziałam nie. Zobowiązałam się tylko do jednego rzeczy - zdecydowałam, że słodkości będę piekła tylko raz w tygodniu. Niezwykłą inspiracją był blog Patrycji i jej post na temat cukru, który wcale nie krzepi... Już jakiś czas temu uznałam, że jest za dużo cukru w naszej diecie i dlatego zaczęłam zmniejszać jego ilości zawarte w przepisach. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że zazwyczaj wystarczy połowa podanej ilości cukru, by poczuć jego cudowny słodki smak, bez uszczerbku dla smaku całego wypieku. Jestem daleka od jakiegokolwiek ekstremum - nie zamierzam wyrzekać się cukru w ogóle, moim celem jest po prostu zmniejszenie ilości, którą spożywamy. Gotuję codziennie w oparciu o warzywa, produkty pełnoziarniste i nieprzetworzone, więc generalnie uważam, że nasza dieta jest bardzo zdrowa za wyjątkiem słodkości. A że piec mogłabym niemal codziennie (i rano, i w ciągu dnia a najchętniej w nocy...) to nawet jeśli są to wypieki z małą ilością cukru, to jednak wciąż jest to dużo ze względu na częstotliwość z jaką piękę...
Podsumowując: W 2010 piękę słodkości tylko raz w tygodniu.*
Obserwacja nr 1: Ciasto pieczone raz w tygodniu staje się czymś o wiele bardziej wyjątkowym. A wybieranie TEGO właściego przepisu, pieczenie, delektowanie się... czysta przyjemość :)
Obserwacja nr 2: Musiałam znaleźć inny upust dla mojej pasji pieczenia i postanowiłam przerzucić moją energię na chleb, quiche i tarty - w ten weekend planuję upiec tartę z burakami i chleb rosyjski :)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić przepis na potrójnie migdałowy sernik, który upiekłam w zeszły weekend. Sernik tak nam smakował, że cudem udało mi sie ocalić jedną porcję do zrobienia zdjęcia! :)


Włoski sernik migdałowy 
Przepis pochodzi z wydania specjalnego magazynu "Delicious" - "Wicked Desserts".

8 porcji. Jedna okrągła 20cm rozpinana tortownica, nalepiej z teflonowym pokryciem.
Przygotowanie: 15 minut.
Pieczenie: 45 - 50 minut.
Studzenie: ponad godzinę.

Spód:*
200g pokruszonych ciasteczek amaretti
50g masła, roztopionego

Masa serowa:
500g ricotty
250g mascarpone
1 laska wanilii, przecięta wzdłuż - wyłuskane ziarenka lub cukier z prawdziwą wanilią
125g cukru pudru lub drobnego cukru złocistego np. demerara
100g mielonych migdałów (mąki migdałowej)
2 łyżki mąki kukurydzianej
3 duże bio-jajka
starta skórka z jednej cytryny

Dekoracja:
garść płatków migdałowych
cukier puder
bita śmietana

1. Nagrzej piekarnik do 180°C. Dno tortownicy wyłóż papierem do pieczenia. Wymieszaj pokruszone ciasteczka z masłem i wyłóż nimi spód formy. Dociśnij łyżką. Wstaw do lodówki lub zamrażalnika na 10 - 15 minut.
2. W międzyczasie, używając miksera, ubij razem ricottę, wanilię, cukier, mascarpone, zmielone migdały, mąkę kukurydzianą, jajka i skórkę z cytryny. Masa powinna być gładka. Wylej masę na spód z ciasteczek a następnie posyp górę częścią płatków migdałowych.
3. Piecz prze 45 - 50 minut aż sernik będzie złoty, środek ścięty, ale wciąż trochę "galaretowaty". Wyłącz piekarnik, otwórz drzwiczki i pozwól sernikowi całkowicie ostygnąć. Jak już ostygnie, wyjmij z piekarnika i wstaw w chłodne miejsce (lodówka, parapet) na godzinę.
Przed podaniem posyp cukrem pudrem oraz pozostałymi płatkami migdałowymi. Udekoruj bitą śmietaną, jeśli lubisz.
Smacznego!

* Jeśli nie masz ciasteczek amaretti możesz zrobić spód z następujących składników:
200g pełoziarnistych herbatników Digestive
50g roztopionego masła
1 łyżka duńskiego kakao
2 łyżki likieru amaretto lub aromatu migdałowego

2010-01-12

Robi się zimno, więc mam ochotę na zupę...

- Dzień dobry, Kłapousiu! - powiedział Krzyś, gdy otworzył drzwi i Kłapouchy wszedł do pokoju. - Co słychać?    - Wciąż pada śnieg - odpowiedział Kłapouchy posępnie.
    - A tak, pada.
    - I mróz bierze.
    - Naprawdę?
    - Tak - rzekł Kłapouchy. - Jednakże - ciągnął, rozpogadzając się trochę - nie mieliśmy ostatnio trzęsienia ziemi.
"Chatka Puchatka" A.A.Milne

Jakimś cudem (niewyjaśnionym oczywiście) udało się Budapesztowi uniknąć zarówno śnieżyc jak i bardzo mroźnym temperatur... Wczoraj było +5°C, dzisiaj mimo podobnej temperatury powietrze zaczął przenikać zimowy, wilgotny chłód...
Zimą jestem typowym piecuchem... wygrzewam stopy na elektrycznej poduszce, ubieram się w parę warstw, nie wychodzę bez czapki i rękawiczek. I marzę o ciepłym rozgrzewającym jedzeniu, a domowe zupy należą do jego ścisłej czołówki. W poszukiwaniu nowych przepisów na dobre zupy, przewertowałam trochę książek i skończyłam rozczytując się w książce o kuchni włoskiej. W "Kuchni włoskiej" Penny Stephens znalazłam z tuzin przepisów na pyszne zupy. Wszystkie przepełnione słońcem, lekkie ale odżywcze, pełne warzyw. Na pierwszy ogień poszedł przepis na dyniową zupę z pomarańczą i tymiankiem. Zupa jest zupełnie inna od mojego jesiennego numeru 1 - Good Mood Pumpkin Soup. Moje pierwsze wrażenie - tą zupę można by podawać jako deser. Jest słodka i bardzo pomarańczowa. Polecam ją z grzankami na maśle.




Zupa dyniowa z pomarańczą i tymiankiem 
Przepis pochodzi z  "Kuchni włoskiej" Penny Stephens.

Dla 4 do 6 osób.

2 łyżki oliwy z oliwek
2 średnie cebule (lub 1 duża) - posiekane
2 ząbki czosnku, rozgniecione
900g dyni*,obranej i pokrojonej w grubą kostkę
1,5l wywaru warzywnego
sok i starta skórka z jednej pomarańczy
3 łyżki świeżego tymianku lub 1 łyżka suszonego
150ml mleka
sól i pieprz

1. Oliwę rozgrzać w dużym garnku. Dusić w nim cebulę ok. 3-4 minut, aż stanie się miękka. Następnie dodać czosnek i dynię i dusić jeszcze ok. 2 minut, przez cały czas mieszając.
2.Dodać wywar warzywny, sok pomarańczowy i skórkę z pomarańczy oraz tymianek. Zagotować, zmniejszyć temperaturę a następnie przykryć garnek. Gotować przez 20 minut, aż dynia zmięknie.
3. Ostudzić zupę odrobinę i zmiksować blenderem. Doprawić pieprzem i solą.
4. Dodać mleko, wymieszać i podawać z grzankami na maśle.**

* Użyłam mojej ulubionej dyni - piżmowej, ale jestem pewna, że z każdym innym rodzajem zupa będzie pyszna.
** Pokrój w kostkę bułkę lub kawałek chleba tostowego. Rozgrzej patelnię z dwoma łyżkami masła. Wrzuć kawałki pieczywa na patelnię i smaż na średnim ogniu aż staną się złote i chrupiące, mieszając od czasu do czasu.


2009-12-11

Energetyczny lunch - fusilli con zucca arrosto e mascarpone

Fusilli con zucca arrosto e mascarpone to makaron, który gotowałam już wiele wiele razy. Intensywny pomarańczowy kolor dyni piżmowej, kremowy smak masacarpone i dodatek wędzonego sera... - dla mnie takie połączenie jest uzależniające. Najwspanialsze jest jednak to, że przygotowanie tego dania nie zajmuje więcej niż 10 minut mojego aktywnego czasu, reszta to czekanie aż dynia się upiecze.
O tym przepisie miałam napisac o wiele wcześniej, jednak dopiero teraz doceniłam to danie - kiedy jestem chora (chociaż prawie już wygrałam z wirusem!) i nie mam siły na żadne specjalne gotowanie. Jest to także mój comfort food - nie wyobrażam sobie, że można zrobić coś źle lub zepsuć tą pastę. Pewność że z połączonych składników wyjdzie znakomite danie w krótkim czasie zdecydowanie podnosi na duchu ;)
Ilości składników, które podaję są przybliżone - za każdym razem używam trochę innej ilości makaronu/cebuli/ dyni, a danie za każdym razem jest smaczne. W obliczu większego apetytu, polecam po prostu dodanie podwójnej ilości wędzonego sera. Głównym źródłem inspiracji był dla mnie przepis z Good Food


Fusilli z pieczoną dynią piżmową i mascarpone
Fusilli con zucca arrosto e mascarpone

Porcja dla dwóch osób.

200g fusilli (lub innego makaronu)
ok. 500g dyni piżmowej
1 czerwona cebula
2 ząbki czosnku
70g wędzonego sera (np. rolady ustrzyckiej, oscypek też będzie dobry ;))
2-3 łyżki mascarpone
parę łyżek oliwy z oliwek
sól, świeżo zmielony pieprz

1. Nagrzej piekarnik do 200°C
2. Obierz, usuń gniazda nasienne, a następnie pokrój dynię w dużą kostkę. Włóż do kwadratowej lub prostokątnej blaszki. Obierz i pokrój cebulę w piórka. Obierz i drobno posiekaj czosnek. Wymieszaj cebulę i czosnek razem z dynią. Sowicie skrop oliwą z oliwek, dopraw pieprzem i solą. Piecz przez 20 - 25 minut aż warzywa zmiękną i zarumienią się na brzegach.
3. Ugotuj makaron zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Ważne: nie rozgotuj go, powinien być al dente.  Odsącz wodę, a następnie dodaj 2-3 łyżki mascarpone. 
4. Kiedy warzywa są już gotowe, dodaj je do makaronu i podawaj posypane startym serem wędzonym i doprawione świeżo zmielonym pieprzem. (Polecam także szklankę dobrego białego wytrawnego wina :) ).

2009-12-04

Jaki jest Twój ulubiony fast food?

Ok, nie mówię o Mc Donald's - nie jestem w stanie wejść tamże, ze względu na obezwładniający zapach palącego się tłuszczu. Na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki.Myślę za to o przepysznym makaronie, świeżych ziołach, kolorowych warzywach... apetyczne prawda..? i bardzo szybkie w przygotowaniu. Przyrządzenie ani jednego z moich ulubionych włoskich makaronów nie zajmuje więcej niż 20 minut. Ponadto - jeśli zachowasz odpowiednie proporcje warzyw do makaronu i sera - na korzyść tych pierwszych - otrzymasz lekki lunch. W przeciwieństwie do tradycyjnego polskiego obiadu składającego się z mięsa, ziemniaków i szczątkowej surówki, po paście z warzywami nie czuję się ociężała i spiąca.
Jeszcze jedna rzecz - kolory. Zielony, żółty, czerwony... we włoskich makaronach jest cała tęcza. Przygotowywanie kolorowych warzyw podnosi mnie na duchu szczególnie wtedy, kiedy muszę zmierzyć się z szaroburym niebem i nieustającym deszczem.



Pappardelle z cukinią i ziołami 
Pappardelle con zucchine e erbe aromatiche

Porcja dla dwóch osób.

150g (przed gotowaniem) pappardelle all' uovo | makaron grube wstążki z jajkami
ok. 420g cukinii*
1 duże jajko
50ml słodkiej śmietany (20% lub lżejszej)
2 łyżki startego sera**

4 łyżki oliwy z oliwek extra virgin
1 łyżki każdego z ziół (polecam świeże, jeśli nie masz takowych to mrożone, w ostateczności suszone):
bazylia, oregano, tymianek, koperek
sól, świeżo zmielony pieprz


 

1. Umyj i pokrój cukinie. Włóż je do durszalaka, solidnie posól i odstaw na 15 minut. W międzyczasie przygotuj sos: zmieszaj jajko ze śmietaną i 1 łyżką startego sera. Dopraw odrobiną soli i pieprzu. 




2. Ugotuj makaron zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Ważne: nie rozgotuj go, powinien być al dente. 
3. Osusz cukinie papierowym ręcznikiem. Rozgrzej oliwę na patelni i usmaż cukinie na średnim ogniu aż staną się złote. Jeśli używasz świeżych ziół dodaj je na końcu, jeśli mrożonych / suszonych - dodaj je na początku.
4. Wymieszaj makaron z sosem, dodaj cukinie i podawaj z pozostałą łyżką startego sera i z świeżo zmielonym pieprzem.

* Wolę mniejsze cukinie - nazywane tutaj sałatkowymi. Te duże są także dobre, tylko niestety mają twardszą skórkę, którą zazwyczaj trzeba obrać.
** Niestety zazwyczaj nie używam parmezanu ani pecorino, gdyż są one tutaj po prostu bardzo drogie. Jeśli jednak masz je pod ręka - to bardzo polecam, dodają wspaniałego smaku każdej paście. Jeśli jesteś w takiej sytuacji jak ja, użyj innego twardego żółtego sera, który lubisz. W sklepach można znaleźć także gotową startą mieszankę żółtych serów do lasagne. Jak dla mnie jest ona całkiem ok.

Related Posts with Thumbnails