Showing posts with label czekolada. Show all posts
Showing posts with label czekolada. Show all posts

2011-05-17

Na niepogodę.

Kolejny spacer do warzywniaka po zielone szparagi i rabarbar skończył się fiaskiem - tym razem to nie ja się spóźniłam i szparagi wyszły, ale pan, który je dostarcza nie przyjechał już drugi dzień z rzędu. Myślałam, że skuszę się na truskawki, ale jak się okazało, że ciągle są hiszpańskie przeszła mi na nie ochota (truskawki muszą pachnąć i być słodkie, a większość hiszpańskich nie spełnia ani jednego ani drugiego wymagania). Wróciłam z pęczkiem rzodkiewek, gruszkami (i to nie z Argentyny czy innego Chile), szpinakiem i młodą kapustką.

 Malfatti przed ugotowaniem.

Ze szpinaku zrobiłam malfatti - włoskie kluseczki ze szpinakiem i ricottą, które uwielbiam z masłem szałwiowym, rzodkiewki wylądowały na kanapkach z hummusem, gruszki poddusiłam na maśle, dodałam prawdziwej wanilii i podałam z pieczonym kremem czekoladowym. [Po zjedzeniu tych wszystkich smakołyków nawet zimno i siąpiący od rana deszcz przestały mnie drażnić.]
Młoda kapusta czeka na pomysł, może macie jakiś sprawdzony, wiosenny przepis?


Przepis na zapiekany krem czekoladowy, który jest siostrzaną wersją korzennego kremu dyniowego z jabłkami znalazlam na najbardziej kolorowym i optymistycznym dla mnie blogu La Tartine Gourmande. Ponieważ krem jest bardziej wytrawny niż słodko - mleczno - czekoladowy idealnie komponują się z nim duszone gruszki - najlepiej bardzo dojrzałe i słodkie. Jeśli te, które znajdziecie w warzywniaku są bardzo twarde, wystarczy odłożyć je na parę dni w temperaturze pokojowej, a dojrzeją :)


Zapiekany krem czekoladowy z duszonymi gruszkami

Krem czekoladowy:

2 żółtka jajka
1/4 szklanki jasnego cukru muscovado lub trzcinowego demerara
1 szklanka + 3 łyżki mleka
1 szklanka mleka kokosowego (można zastąpić kremówką)
80g dobrej deserowej / gorzkiej czekolady
1/2 laski wanili, rozcięta, ziarenka wyłuskane
1/4 łyżeczki mielonego kardamonu


Nagrzej piekarnik do 160°C. Przygotuj 6 ramekinów / żaroodpornych miseczek.
W misce zmiksuj żółtka z cukrem. W rondlu podgrzej mleko zwykłe i kokosowe z kardamonem i wanilią, doprowadź prawie do wrzenia, zdejmij z ognia i dodaj połamaną na kawałki czekoladę. Mieszaj aż do momentu, gdy czekolada się rozpuści. Ciągle mieszając wlej zawartość rondla do miski z żółtkami i cukrem. Gotowy krem rozlej do ramekinów.
Krem pieczemy w kąpieli wodnej - w tym celu wypełnij dużą foremę do pieczenia lub głęboką blaszkę wrzącą wodą i ustaw w niej ramekiny. Piecz przez ok. 30 minut, krem ma pozostać 'galaretowaty'. Wyjmij ramekiny z kąpieli wodnej i ostudź. Wstaw do lodówki na parę godzin lub na noc.

Do dekoracji:
2 - 3 gruszki, obrane, pokrojone w kostkę
1/2 laski wanili, rozcięta, ziarenka wyłuskane
2 łyżki masła

Na patelni na średnim ogniu rozpuść masło. Dodaj gruszki i wanilię (ziarenka + pozostały po ich wyłuskaniu strąk). Duś mieszając od czasu do czasu, aż gruszki zmiękną, nie za długo, by nie zrobił nam się dżem gruszkowy ;). Schłodzony krem czekoladowy udekoruj ciepłymi gruszkami. Smacznego!

2011-04-22

Rozwiązanie konkursu i czekoladowy mazurek.

Tym razem bez dłuższych wstępów (nie chcę Was odciągać od świątecznych przygotowań) - dwie Hotchospoon powędrują do Dominiki P. - proszę o kontakt mejlowy i adres do wysyłki. Losowanie odbyło się metodą domową (karteczki), a 'sierotką' był P. ;) :)
Wszystkim dziękuję za komentarze - w trakcie lektury zjadłam pół tabliczki gorzkiego Lindta z suszonymi jagodami i narobiłam sobie smaku na parę innych czekolad, o istnieniu których nawet nie wiedziałam.


Tegoroczny mazurek nie mógł oczywiście inny niż czekoladowy, chociaż po głowie chodziło mi parę przepisów w stylu retro / vintage m.in. przepis na mazurek z mąką z chleba razowego, który znalazłam w rodzinnej przedwojennej książce kucharskiej (na pewno o niej napiszę prędzej czy później :)).
Jeśli tylko zdążę to jutro pojawi się jeszcze przepis na drożdżową babę migdałową i brioszki, które idealnie nadają się na wielkanocne śniadanie.



Mazurek czekoladowy
inspirowany Mazurkiem kajmakowym z Kwestii smaku

przepis na formę o wymiarach 28 x 23cm (mierzone po dnie)

kruche ciasto ucierane (czekoladowe):

150g miękkiego masła
1 żółtko
40g cukru pudru
160g mąki pszennej tortowej
80g mąki ryżowej pełnoziarnistej*
1 łyżka kakao
1 łyżeczka cynamonu

Masło i cukier utrzeć mikserem aż masa będzie gładka, puszysta i jasna. Dodać żółtko, zmiksować do połączenia składników. Do masy przesiać mąki, kakao i cynamon, miksować przez chwilę lub wygniatać ręką do połączenia składników w kulę. Zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na minimum 15 minut.
Piekarnik nagrzać do 160°C.
Formę wyłożyć papierem do pieczenia, wyjąć ciasto i rozwałkować w formie używając drugiego arkusza papieru do pieczenia lub folii spożywczej. Jeśli nie mamy wałka, który zmieści się w formie, wyjąć papier z formy, a po rozwałkowaniu przełożyć do formy i przyciąć nożem do kształtu.
Wstaw do nagrzanego piekarnika i piecz 30 minut. Wyjmij z piekarnika, ostudź z formie. Uważnie wyjmij z formy (najlepiej na 4 ręce, podnosząc papier do pieczenia z obu stron) - mazurek jest bardzo kruchy.

masa czekoladowa:

puszka mleka skondensowanego słodzonego (np. Gostyń, 533g)
1 łyżka miodu
4 łyżki masła
50g dobrej gorzkiej czekolady

Do rondla z grubym dnem wlej mleko skondensowane, miód i masło. Dobrze wymieszaj,  a następnie podgrzewaj na bardzo małym ogniu przez 8 - 10 minut, mieszając cały czas, by masa się nie przypaliła. Gdy masa zgęstnieje** i zmieni kolor na jasno brąz / słomkowy, zdejmij ją z ognia i dodaj czekoladę. Mieszaj aż do rozpuszczenia.

Na ostudzony spód wyłóż masę i udekoruj bakaliami. Świetnie pasują suszone śliwki, żurawiny, a kokos tworzy piękny kontrast kolorystyczny. Klasycznie mogą to być również orzechy - np. posiekane laskowe (mazurek niczym nutella? :) ). Pozostawić do zastygnięcia, mazurek można kroić już po 30 minutach.


* możną ją kupić w delikatesach takich jak Bomi, Piotr i Paweł czy w sklepach bio / ekologicznych. Ma wyjątkowy lekko słodki aromat, którego nie zastąpi inna mąka. Ciasto wyjdzie też jeśli użyjemy mąki ziemniaczanej czy kukurydzianej, jednak smak będzie inny.
** z cennych uwag Asi:
"Gdyby masa bardzo zgęstniała podczas gotowania i trochę przywarła przy dnie i na bokach rondelka (ale nie przypaliła się!), obdrapać łyżką całą masę i wymieszać. Gotować jeszcze dłużej mieszając aż masa zmieni kolor. Jeśli po ugotowaniu masy będą w niej jeszcze grudki, wystarczy przetrzeć ją przez sito."

2011-04-12

Dzień czekolady i konkurs.

Ja świętuję, a Wy?
Ale żeby jednodniowe święto nie przerodziło się w kilkudniową ucztę (co zazwyczaj się dzieje jak upiekę całą blachę ciasta) zrobiłam czekoladowe kubeczki. To mój deser awaryjny, bo nawet jak w lodówce pusto, to zawsze znajdą się jajka, masło i gorzka czekolada. A stąd już tylko niecałe pół godziny (10 przygotowania, 18 minut pieczenia) do czekoladowego raju. Z podanego przepisu wychodzą trzy małe kubeczki - ja zadowalam się jednym, P. zjada dwa i pyta czy nie ma więcej ;).
Kubeczki maja pojemność 1 szklanki (250ml), ale wypełniam je ciastem do 2/3, by po upieczeniu zmieściła się jeszcze gałka lodów waniliowych.


Przepis mimo, że ma niewiele składników i wygląda na mało wyrafinowany łatwo dopasować do własnego smaku. Moja ulubiona wersja zawiera gorzką czekoladę 70 % kakao, aromatyczny ciemny cukier muscovado, mąkę orkiszową pełnoziarnistą / razową i ekstrakt z prawdziwej wanilii. Ale równie dobrze możecie użyć czekolady deserowej, 60%tki, zwykłego cukru i zwykłej mąki tortowej. Spróbujcie zamiast mąki dodać zmielonych orzechów lub migdałów, mąki żytniej (całość będzie bardziej wytrawna) lub po wlaniu masy do kubeczka wrzucić po dwie kostki białej czekolady.

Czekoladowe kubeczki

100g masła
70g dobrej gorzkiej lub deserowej czekolady
70g cukru (ciemnego muscovado, trzcinowego demerara lub zwykłego)*
1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią lub naturalnego ekstraktu waniliowego
3 duże jajka
50g mąki (pszennej pełnoziarnistej, orkiszowej, tortowej)

Piekarnik nagrzej do 175°C. W rondlu z grubym dnem na małym ogniu rozpuść masło. Zdejmij z ognia, dodaj połamaną na kostki czekoladę, mieszaj łyżką aż do rozpuszczenia. Dodaj cukier i wanilię, dobrze wymieszaj. Dodaj rozbełtane / rozkłócone jajka, wymieszaj. Delikatnie wmieszaj mąkę, przełóż do kubeczków. Wstaw do ciepłego piekarnika i piecz 18 minut  (maksymalnie 20 minut, środek ma być płynny). Smacznego!

*lojalnie ostrzegam, że czekoladowe kubeczki nie są słodkie - wolę dodać do nich słodkie lody. Jeśli jednak wolicie mleczną i słodką wersję czekolady, należy zwiększyć ilość cukru do 100g.


W związku z dniem czekolady mam też dla Was mały konkurs. Do wylosowania mam jedną nagrodę - dwie hotchocspoon (białą i białą cytrynową) - słynny produkt Chocolate company, która niedawno temu otworzyła swój sklep firmowy w Galerii Mokotów w W-wie, a w nim... cuda... 
Hotchocospoon mam nadzieję będzie można też kupić w Malborku w Przystanek Tango Cafe, tymczasem dostałam od Chocolate company cztery sztuk hotchocspoon do degustacji. Dwie przepadły niemal od razu z kretesem (gorzka czekolada, po nartach z Jager tee), dwie zatrzymałam dla Was do rozlosowania.

Zasady konkursu są bardzo proste: pod dzisiejszym wpisem zostaw do niedzieli 24:00 (17 kwietnia) komentarz z odpowiedzią na pytanie "Jaki jest Twój ulubiony typ / rodzaj czekolady i dlaczego?".  Z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze :)

2011-02-20

The Baked brownie.

Nic nie sprawia mi więcej przyjemności w zimowy (ach, niestety ciągle jeszcze...) wieczór niż kokilka z zapieczonym czekoladowym kremem i tangowe filmiki na youtube. I małe zakupy na Amazonie... Odkąd odkryłam, że wysyłka do Polski jest za darmo, moja wish list powiększyła się do niepokojących rozmiarów. Jako, że po raz kolejny nie wygrałam miliona w lotka, nie mogę przerzucić po prostu całej listy do koszyka - zamiast tego robię dokładną selekcję i godzinami wybieram książkę, którą zamówię. Wszystko oczywiście z wielką przyjemnością.


Tym razem wybór padł na Baked, książkę przedstawiającą przepisy z nowojorskiej piekarni / cukierni pod taką samą nazwą autorstwa dwóch utalentowanych przyjaciół Matta Lewisa i Renato Poliafito. Znajdziemy w niej - oprócz pięknych zdjęć i oryginalnej szaty graficznej - dokładne i pełne wskazówek przepisy na amerykańskie klasyki takie jak chociażby red velvet cake, chocolate chip cookies i oczywiście brownie. Brownie wyjątkowe i to nie dlatego, że ulubione przez Oprah Winfrey i Marthę Stewart. Wilgotne, bardzo czekoladowe, nie za słodkie (o dziwo!). Najlepsze jakie do tej pory jadłam, a upiekłam ich już naprawdę całkiem sporo. Polecam gorąco, nie tylko z okazji Czekoladowego Weekendu!


Brownie

przepis na formę 23cm na 33cm (piekłam w 25cm na 30cm), ok. 20 porcji

1 1/4 szklanki mąki
1 łyżeczka soli (dałam 1/2 łyżeczki)
2 łyżki prawdziwego niesłodzonego kakao
300g gorzkiej czekolady dobrej jakości (60 - 70% kakao)
230g masła
1 łyżeczka kawy instant
1 1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki cukru trzcinowego demerara lub jasnego muscovado
5 dużych jajek, w temperaturze pokojowej
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego

Formę wyłóż papierem do pieczenia lub wysmaruj masłem. Piekarnik nagrzej do 175°C.
Masło, czekoladę i kawę włóż do rondla i rozpuść w kąpieli wodnej (lub na bardzo małym ogniu) cały czas mieszając. Wyłącz gaz, ale trzymaj rondel ciągle nad wodą i dodaj cukier mieszając aż całkowicie się połączy z masłem i czekoladą. Ostudź do temperatury pokojowej.
W osobnej misce wymieszaj mąkę, sól i kakao.

Do ostudzonej czekoladowej masy dodaj 3 jajka, mieszając tylko do momentu połączenia. Dodaj kolejne 3 i także mieszaj tylko do momentu połączenia się z masą. Dodaj wanilię. Używając dużej drewnianej łyżki lub silikonowej szpatułki dodaj do masy mąkę. Wymieszaj delikatnie tylko do połączenia składników.
Ciasto przelej do formy i wstaw do piekarnika na 30 minut. Po 15 minutach obróć blaszkę, aby ciasto upiekło się równomiernie. Uwaga: brownie nie pieczemy do suchego patyczka. Ciasto ma być wilgotne, a patyczek delikatnie obklejony. Ostudź przed pokrojeniem. Smacznego!


PS. W Wilnie do 8 marca zobaczyć można czekoladowy pokój - ja nie mogę, ale może ktoś z Was się skusi? Zrobiony z 300kg czekolady... ach...


2011-01-08

Kulinarne kalendarze i migdałowe brownie.


Gorąco dziękuję za komentarze o Waszych ulubionych potrawach wiglijnych, naprawdę z dużą przyjemnością je przeczytałam. Losowanie kalendarzy odbyło się z pomocą P., który przebierał i przebierał, aż w końcu wylosował dwie panie - Agę i Anię T. Obie poproszę o kontakt mejlowy i pełen adres, abym mogła wysłać kalendarze. Mam nadzieję, że się przydadzą i skusicie się na chociaż jeden przepis :)


Tymczasem resztę moich Czytelników zapraszam do pobrania wersji elektronicznej kalendarza w formacie .pdf oraz na kawałek migdałowego brownie.


Ciasto jest bez dodatku mąki, polecam je więc wszystkim na diecie bezglutenowej. Jest bardzo wilgotne i dobrze się przechowuje - można je upiec 2 dni wcześniej przed planowaną konsumpcją (ale kto by mu się oparł przez dwa dni!) Pasuje do niego odrobina bitej śmietany i świeże truskawki lub maliny, o których na razie tylko marzę i czekam aż przyjdzie lato.



Migdałowe brownie

200g masła
100g gorzkiej czekolady (min. 60% kakao)
5 jajek
150g cukru trzcinowego demerara
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego / cukru z prawdziwą wanilią
100g mąki migdałowej / zmielonych migdałów

Kwadratową formę o boku 20 - 23cm wyłóż papierem do pieczenia.
Piekarnik nagrzej do 180°C.
Masło i czekoladę włóż do rondla i na małym ogniu rozpuść cały czas mieszając. Jajka ubij z cukrami, dodaj mąkę migdałową oraz masło rozpuszczone z czekoladą. Ciasto przelej do formy i wstaw do piekarnika na 30 minut. Ostudź przed pokrojeniem. Smacznego!


2010-11-26

Keks dyniowy.

Wstałam dzisiaj rano i nie mogę uwierzyć - niebo jest NIEBIESKIE! Pierwszy raz od prawie dwóch tygodni... i świeci słońce! To nic, że zmroziło wszystko, założę czapkę, rękawiczki i ciepłe buty i już mnie tu nie ma, idę wystawić twarz do zimowego słońca i naładować się energią na nastepne dwa tygodnie szarości i deszczu.


A dla Was zostawiam przepis na mój ulubiony keks / chlebek dyniowy. Uwaga: nie próbujcie go w dniu upieczenia - szanse, że wyda Wam się nijaki i nieciekawy są spore. To ciasto dojrzewa i najlepsze jest conajmniej po nocnym leżakowaniu. Dla mnie idealne na trzeci dzień. Przepis jest na dwa keksówki, co na początku wydaje się ilością sporą, ale w kontekscie tego, że ciasto starzeje się cudownie i że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to naprawdę nie jest dużo. Keks jest wilgotny, ciężki, z nieprzyzwoitą ilością bakalii i czekolady. Zdecydowanie mój faworyt w tym roku. Jest to też idealny pomysł na prezent świąteczny - wystarczy upiec go w mini-keksówkach, dobrze ostudzić i pięknie zapakować.



Keks dyniowy

Przepis na 2 blaszki keksówki – 23cm x 12,5cm

Mokre:
250g cukru
4 duże jajka
500g dyniowego purée (z dyni piżmowej lub zwykłej)
100ml wody
1 szklanka oleju
1 łyżka rumu
100g rodzynek (waga przed przed namoczeniem)

Rodzynki zalej wrzątkiem, odstaw do namoczenia na ok. 10 minut. Wszystkie składniki oprócz rodzynek zmiksuj w dużej misce. Odsącz rodzynki i dodaj do masy.

Suche:
420g mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
¼ łyżeczki soli
½ łyżeczki gałki muszktałowej
1 ½ łyżeczki cukru waniliowego
75g łezek czekoladowych lub posiekanej czekolady deserowej
100g orzechów włoskich

Nagrzej piekarnik do 180°C (160°C z termoobiegiem). Keksówki wyłóż papierem do pieczenia. Wszystkie składniki dobrze wymieszaj i dodaj do składników mokrych, mieszając delikatnie tylko do połączenia składników. Przelej do foremek i wstaw do nagrzanego piekarnika. Piecz 1h i 15 minut aż do suchego patyczka. Ostudź przez 10 minut w formie, następnie wyjmij na kratkę i studź przez całą noc.


2010-11-05

Po przeprowadzce - już jestem!

Przez pierwszy tydzień jedyne dwa działające sprzęty w naszym nowym mieszkaniu to lodówka i piekarnik. Od dzisiaj działa już internet, ciepła woda i pralka... nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że mogę w końcu do Was napisać! Dziękuję za nieustające (mimo braku nowych wpisów) komentarze :)


Jeden pokój zachowaliśmy pusty realizując marzenie o odpowiedniej przestrzeni do tańca / ćwiczeń,  chwilowo zamieszkują go dynie, które kupuję tym chętniej im ciemniej i bardziej deszczowo jest na zewnątrz. Takie moje dyniowe poczucie bezpieczeństwa.

Żałuję, że ominął mnie tydzień dyniowy organizowany przez Beę, ale za to z  przyjemnością nadrobię zaległości blogowe i poczytam o przysmakach, które przygotowaliście. Moich przepisów dyniowych pojawi się na pewno jeszcze sporo, wszak sezon dyniowy w pełni.


W pierwszej kolejności zapraszam na dyniowy sernik - mój tegoroczny dyniowy numer jeden, który upiekłam już x razy do Przystanek Tango Café. Jest to jeden z najlżejszych moich serników (zarówno jeśli chodzi o konsystencję - delikatna, kremowa, jak i wartość kaloryczną - nie dodaję masła ani śmietany do twarogu), dlatego też pozwalam sobie na kolejną i kolejną dokładkę... Bez poczucia winy! Wymarzone comfort food na jesienny wieczór...


Sernik dyniowy

Spód:
150g herbatników Digestive
1 łyżeczka cynamonu
70g roztopionego masła

Ciastka dokładnie pokruszyć blenderem lub wałkiem. Masło roztopić, wymieszać z pokruszonymi ciastkami i cynamonem. Tortownicę z odpinaną obręczą o średnicy 28 cm wyłożyć papierem do pieczenia, brzegi wysmarować masłem. Sernik będzie pieczony w kąpieli wodnej, więc jeśli tortownica nie jest szczelna, należy ją dodatkowo zabezpieczyć aluminiową folią.W dno wcisnąć masę ciasteczkową, wstawić na 30 minut do lodówki.
Masa serowa:
1kg twarogu trzykrotnie mielonego
700g dyniowego purée (jeśli jest wodniste, należy odsączyć wodę przez gęste sitko lub gazę)
300g cukru pudru
5 jajek
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka soku z cytryny

Wszystkie składniki dokładnie zmiksować.Wylać na schłodzony spód. Piec ok. 1h 20 minut w temperaturze 170ºC (150ºC z termoobiegiem), można od góry przykryć folią, by pozostał biały. Nie pieczemy do tzw. suchego patyczka, ważne, by sernik był ścięty, szczególnie po środku. Ostudzić na kratce.

Polewa:
100ml śmietanki kremówki
100g dobrej białej czekolady
opcjonalnie (na wzory z ciemnej czekolady):
50ml śmietanki kremówki
50g czekolady deserowej

Śmietankę doprowadzić do wrzenia, zdjąć z ognia, dodać połamaną białą czekoladę.  Mieszać aż do rozpuszczenia czekolady. Wylać na ostudzony sernik.
Jeśli chcemy zrobić wzorki z ciemnej czekolady (esy floresy etc.). analogicznie przyrządzamy ganache z ciemnej czekolady i dekorujemy nim sernik.
Sernik należy wstawić do lodówki na noc. Kroić gorącym nożem. Smacznego!


PS. Piosenka, którą ostatnią nucę (gwarantowane działanie antydepresyjne) - oczywiście o dyniach!

2010-10-04

Dyniowa babka z żurawinami i białą czekoladą.


W ostatnim wpisie z rozpędu chyba wpisałam, że przepis na babkę pojawi się "jutro".  Pierwsze wolne "jutro" po piątku to dla mnie poniedziałek. Sobota i niedziela to dwa zabiegane i najbardziej tangowe dni tygodnia, a zarazem mały odwyk od komputera i internetu. Wszystkich czekających na przepis - przepraszam i bez dłuższych wstępów zapraszam na przepis. :)



Do przygotowania babki używam dyniowego purée - czyli upieczonej w piekarniku i zmiksowanej dyni. Jest to najczęstsza forma w jakiej używam dynię, gdyż to pieczenie właśnie wydobywa z dyni to co najlepsze - słodycz, przez co zupełnie nie przypomina w smaku warzywa i idealnie nadaje się do wypieków. Dzięki temu można ograniczyć też ilość cukru w wypieku - co jest dla mnie nie bez znaczenia.


Dynia i żurawina to połączenie już przeze mnie sprawdzone w zeszłym roku (muffinki dyniowe z żurawiną), jednak by nadać babce bardziej "salonowy" i ciekawszy smak dodałam skórki pomarańczowej i soku pomarańczowego oraz polewę z białej czekolady.  Polecam gorąco!



Dyniowa babka
z żurawinami i białą czekoladą

z przepisu wychodzi 1 babka, forma z kominem o średnicy 22 - 24cm

Nagrzej piekarnik do 190°C (170°C z termoobiegiem). Przygotuj formę - wysmaruj ją masłem i wysyp bułką tartę (chyba, że używasz formy silikonowej - wtedy pomiń te kroki).

Razem utrzyj:
150g miękkiego masła
100g cukru trzcinowego demerara

następnie dodaj:
3 jajka
180g dyniowego puré
skórka starta z połowy średniej pomarańczy
2 łyżki świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
100g suszonych żurawin   (odłożyć parę do dekoracji)

W osobnym naczyniu wymieszaj:
200g mąki pszennej pełnoziarnistej (użyłam Lubelli)
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
1 łyżeczkę sody
szczyptę soli
1 łyżeczkę cynamonu

Połącz oba naczynia miksując na najniższych obrotach tylko do momentu połączenia się składników. Przełóż do formy i piecz przez 40 minut aż do suchego patyczka.

W międzyczasie przygotuj polewę:
2 łyżki śmietanki kremówki zagotuj w małym rondlu. Zdjemij z ognia i dodaj 50g połamanej w kostki białej czekolady (pół tabliczki). Mieszaj intensywnie aż czekolada się rozpuści.
Polej nią ostudzone ciasto (ja polałam gorące więc cała polewa mi spłynęła, co widać na zdjęciach ;) ). Udekoruj suszonymi żurawinami. Smacznego!




2010-07-06

Strawberry Fields Forever...

"Let me take you down, 'cause I'm going to Strawberry Fields..."


Znajomy rolnik na rynku mówi, że powoli kończy się sezon truskawkowy, a mi się wydaje "jak to, przecież dopiero się zaczął". Dzisiaj na kolację zjem miseczkę truskawek, a jutro upiekę migdałowe fiansjerki z truskawkami. Ale ciągle mi mało, żeby tylko można było się najeść na zapas...
Mam dla Was jeszcze trzy przepisy truskawkowe - a zarazem moje trzy największe przeboje tego sezonu. Dzisiaj zapraszam na tartę z czekoladą i z truskawkami - jedno z ciast, które piekłam na swoje urodziny. Moje ulubione kruche ciasto z mąką migdałową, mocno czekoladowy krem, truskawki i opcjonalnie odrobina galeretki truskawkowej - poezja :)


Tarta z truskawkami i z czekoladą

przepis na 1 tartę o średnicy 24 - 26cm

Kruche ciasto: 
185g mąki
50g cukru pudru
30g mąki migdałowej
125g zimnego masła, pokrojonego w kostkę
2 żółtka

Ciasto szybko zagnieść - najłatwiej ciasto kruche robi się w malakserze (zmiksować wszystkie składniki). Zrobić lekko spłaszczoną kulę z ciasta i owinąć w folię. Włożyć do lodówki na minimum 30 minut (ja zostawiam je zazwyczaj na 1h).

Następnie rozwałkować ciasto na stolnicy albo pomiędzy dwoma arkuszami papieru do pieczenia, wyłożyć nim formę na tartę. Wyrównać brzegi i ponakłuwać spód widelcem. Wstawić do lodówki  przykryte folią spożywczą na minimum 30 minut (ja zazwyczaj zostawiam na noc i piekę tartę następnego dnia rano).

Nagrzać piekarnik do 200°C, ustawić kratkę w dolnej części piekarnika. Wyłożyć tartę papierem do pieczenia i napełnić fasolą (lub specjalnymi ceramicznym kulkami do pieczenia tart). Piec przez 15 minut, następnie wyjąć fasolki i papier i piec przez jeszcze 10 minut aż tarta będzie złota. Wyjąć tartę z piekarnika i ostudzić na kratce.

Krem czekoladowy:
100g dobrej czekolady gorzkiej lub deserowej (użyłam Jedynej Wedla)
60g masła
20g cukru pudru

Czekoladę rozpuścić z masłem w kąpieli wodnej, dodać cukier puder przesiany przez sitko. Dobrze wymieszać, ostudzić do temperatury pokojowej.

Napełnić upieczoną i ostudzoną tartę kremem czekoladowym, wyłożyć truskawkami (u mnie ok. 400g). Opcjonalnie: rozpuścić truskawkową galaretkę w połowie ilości wody podanej na opakowaniu (u mnie 250ml), ostudzić. Gdy galaretka zaczyna gęstnieć, ale wciąż jest płynna, polać nią truskawki. Odstawić do zastygnięcia.
Tartę należy kroić ostrym nożem, u mnie najlepiej zdał test nóż z ząbkami. Podawać z kleksem bitej śmietany. (opcjonalnie) Smacznego!

2010-05-18

Ciasteczka Oreo.

Będąc w ciasteczkowym nastroju zdecydowałam się wypróbować przepis z mojej nowej książki "Pasteleria" Marianne Magnier-Moreno na ciasteczka Oreo. Najpopularniejsze ciasteczka w Stanach Zjednoczonych to dwa ciemne kakaowe ciasteczka przełożone kremem waniliowym. Po naszemu - markizy ;) W Buenos Aires Oreo można kupić wszędzie, więc i ja się skusiłam. Reklamowane jako produkowane z najlepszych składników okazały się być sporym rozczarowaniem. Te najlepsze składniki jak się okazało to niesamowita ilość cukru (co oczywiście nie dziwi w ciasteczkach amerykańskich), smalec (brr), olej palmowy (jeden z najtańszych i dość podłych olejów, używanych głównie do produkcji mydła i jako biopaliwo), syrop glukozowo-fruktozowy i bardzo sztucznie smakujący aromat wanilinowy. Zjedliśmy po ciasteczku na spróbowanie, po czym reszta opakowania stała i stała i stała, aż namiękła (wilgotność 90%) i została wyrzucona.
Domową wersję Oreo zrobiłam z ekstraktem z prawdziwej wanilii, holenderskim kakao i z dobrą gatunkowo czekoladą. Na maśle. Wyszły pyszne kruche ciasteczka, które gorąco polecam.


Ciasteczka Oreo

przepis na ok. 20 ciasteczek

140g mąki pszennej
szczypta soli
110g bardzo miękkiego masła
75g cukru (dałam 50g)
30g cukru pudru
1 żółtko w temperaturze pokojowej
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (można zastąpić cukrem waniliowym)
3 łyżki kakao holenderskiego
30g dobrej gorzkiej lub deserowej czekolady, rozpuszczonej w kąpieli wodnej lub na bardzo wolnym ogniu

nadzienie:
35g śmietanki kremówki
115g białej czekolady
opcjonalnie: 2 łyżki serka Philadelphia, 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

1. Mikserem ubij masło aż będzie białe i puszyste. Dodaj oba rodzaje cukru i ubijaj jeszcze przez 1 minutę. Dodaj żółtko, wanilię i rozpuszczoną czekoladę. Ubijaj aż wszystkie składniki się połączą.
2. W osobnej misce wymieszaj mąkę, sól i kakao. Dodaj do ubitej masy, wymieszaj. Wyłóż masę na blat i uformuj walec o długości ok. 15 cm. Zawiń w folię spożywczą i wstaw do lodówki na minimum 1,5h (można przechowywać w lodówce do 3 dni).
3. Rozgrzej piekarnik do 165°C. Wyłóż dużą blaszkę papierem do pieczenia. Wyjmij ciasto z lodówki i ostrym nożem pokroić na cienkie plasterki (ok. 3 mm). Piecz przez ok. 12 minut.
4. W międzyczasie przygotuj nadzienie - rozpuść białą czekoladę z kremówką na bardzo małym ogniu lub w kąpieli wodnej. Dodaj dwie łyżki serka Philadelphia i wanilię (opcjonalnie). Dobrze ostudź. Przełóż masą ciasteczka, odstaw na minimum 1h, chociaż ciasteczka najlepsze są na drugi dzień. Smacznego!

2010-05-17

Cookie Monster is back!


Chodzą za mną ciasteczka. I to nie byle jakie ciasteczka, bo ciasteczka owsiane. Najlepiej z rodzynkami. Chętnie z czekoladą. Nie za słodkie, lekko chrupiące, ale ciągle miękkie. Takie, które można spokojnie spakować do pudełka i zabrać ze sobą na piknik albo cały dzień zajęć.
Jako pierwsze poszły w ruch przepisy ze strony Marthy Stewart, która proponuje nam aż 24 przepisy na nie. Oczywiście, nie zrobiłam wszystkich, ale idealnego nie znalazłam. Zaczęłam więc przeszukiwać moje ulubione blogi kuliarne i stanęło na dwóch przepisach - jeden od Patrycji, drugi od Liski, co ciekawe źródłem obu jest książka Kate Zuckerman "The sweet life". To nic innego jak znak, że muszę ją mieć!
I jedne i drugie ciasteczka robiłam parę razy, obie wersje są przepyszne, mają jednak odrobinę inna konsystencję. Na ich podstawie doszłam do mojej idealnej wersji ciasteczek owsianych, które schowane nawet do sejfu nie są bezpieczne jeśli tylko wyczuję ich zapach... maślany.. lekko czekoladowy... bardzo ciasteczkowy... Om nom nom nom! I już nie ma ciasteczek :( 

Ciasteczka owsiane z rodzynkami i czekoladą




200g  miękkiego masła
100g ciemnego cukru muscovado
50g jasnego cukru muscovado lub trzcinowego demerara
2 jajka, 1 białko (w temp. pokojowej)
1 1/2 szklanki płatków owsianych tradycyjnych
1 1/2 szklanki mąki owsianej
1/2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżka ekstraktu z wanilii lub cukier waniliowy z prawdziwą wanilią1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka sody
1 szklanka drobnych rodzynek, namoczonych we wrzątku
150g czekolady, posiekanej (używam pół na pół mlecznej z gorzką)





1. Piekarnik nagrzać do 180°C. Dwie duże blaszki wyłożyć papierem do pieczenia (z ciasta powstaje ok. 40 - 45 średnich ciasteczek). Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Następnie dodawać po jednym jajku + białku, cały czas miksując / ucierając. Dodać ekstrakt z wanilii, odsączone rodzynki i czekoladę.
2. W osobnej misce wymieszać płatki owsiane, mąkę owsianą, mąkę pszenną, sól i sodę. Wymieszać z poprzednią masą. Masę nakładać łyżką - jedna łyżka jedno ciasteczko zachowując odstępy ok. 3cm. Delikatnie rozpłaszczyć. Czas pieczenia zależy od tego jakie ciasteczko chcemy uzyskać - krótszy czyli ok. 12 - 14 minut (w zależności od piekarnika) da ciasteczka miękkie, które lekko stwardnieją po ostudzeniu. Dłuższy czyli ok. 16 - 18 minut da ciasteczka mocno chrupiące. Zazwyczaj robię jedną blachę miękkich,a drugą bardziej chrupiących.
Patrycja pisze, że ciastka zachowują świeżość do 4 dni w szczelnie zamkniętym pojemniku. Jak dla mnie nie jest on problemem, nawet jeśli jest dobrze schowany, ba, śmiem twierdzić, że nawet w sejfie nie będą bezpieczone przed Ciasteczkowym Potworem. Niestety ;)

2010-02-12

Dzień debiutów.


Lubię robić coś po raz pierwszy, a w szczególności gotować i piec - jestem podekscytowana i bardzo ciekawa rezultatu. Moja przygoda z gotowaniem jest bardzo krótka i ciągle jestem na etapie odkrywania czy coś mi smakuje czy nie. Mam parę "moich" smaków, kombinacji, które wiem, że będą mi smakować o każdej porze dnia czy nocy, ale jeszcze więcej niewiadomych i niespodzianek.
Makaroniki to była dla mnie jedna wielka niewiadoma - i owszem, czytałam o nich sporo zarówno na polskich jak i zagranicznych blogach, ale nigdy nie miałam okazji ich spróbować ani tym bardziej zrobić sama. I tak zapewne by zostało, gdyby nie społeczna (blogowa) akcja na przełamywanie strachu przed robieniem makaroników. Jak napisała Truskawkowa Ania: Trzeba zmierzyć się z ich legendą - przełamać strach i złapać mikser w dłoń!  Kluczowa była także moja dziecięca ciekawość... no bo wszyscy już próbowali, zachwycają się... a ja nie!

Na pomoc w przełamywaniu strachu przed robieniem makaroników przyszła Lutowa Weekendowa Cukiernia, tym razem u Olcik z przepisem na makaroniki kawowe. Debiutuję więc podwójnie - po raz pierwszy biorąc udział w Weekendowej Cukierni jak i po raz pierwszy piekąc makaroniki. :) Makaroniki wyszły koślawe, trochę za mocno przemieszane, ale jakie pyszne! Udało mi się uchować małą miseczkę na sesję zdjęciową, która została zjedzona w przeciągu 10 minut po zakończeniu tejże ;) W planach już mam różane z białą czekoladą (na prezent urodzinowy) i szafranowo-dyniowe (na przyjazd moich rodziców)... robienie makaroników wciąga!



Kawowe makaroniki z czekoladą

makaroniki:
100g białek (mniej więcej 3)
40g drobnego cukru
200g cukru pudru
120g mielonych migdałów
1 łyżka kawy mielonej lub rozpuszczalnej

krem czekoladowy:
100g czekolady (użyłam deserowej)
2 łyżki śmietanki 30%
3 łyżki likieru amaretto

1. Makaroniki: białka trzeba rozdzielić przynajmniej dzień wcześniej. Trzymamy je przykryte w lodówce i wyjmujemy nieco wcześniej przed przygotowaniem makaroników, tak aby były mniej więcej w temperaturze pokojowej. Podobno to nie żadna magia tylko wtedy nieco wysychają i efekt końcowy jest lepszy. Niektóre przepisy przewidują nawet dodanie nieco białek sproszkowanych ale nie próbowałam bo nie mam tego specyfiku.

2. Migdały trzeba zmielić razem z kawą i cukrem pudrem w malakserze na drobny proszek.

3. Białka ubić na dość sztywną pianę, dodać drobny cukier i jeszcze chwilę ubijać. Piana ma być sztywna ale nie ma się rwać (to właściwie ogólna zasada odnośnie ubijania piany z białek).

4. Teraz będzie najważniejszy krok dla makaroników. Do piany wsypujemy migdały zmielone z kawą i cukrem pudrem i mieszamy wszystko razem łyżką. Mieszana substancja będzie robiła się coraz rzadsza, trzeba uchwycić właściwy moment. Musi być na tyle rzadka, żeby makaroniki się nieco rozpłynęły, ale nie aż tak by były płaskie jak opłatki. Można sprawdzać wykładając trochę masy na talerzyk. Jeśli po wstrząśnięciu talerzykiem masa rozpłynie się na równiutkie, ale wypukłe kółko to jest ok, a jak trzyma krzywy kształt to mieszamy jeszcze 2-3 razy. Jeśli się rozpływa za szybko to jest za późno i zaczynamy od nowa. Moje są trochę za bardzo zakręcone - odrobinę się rozpłynęły.

5. Można nakładać makaroniki łyżeczką ale łatwiej to zrobić z rękawa cukierniczego. Jeśli nie mamy to bierzemy torebkę ze sztywnej folii i ucinamy jeden róg, też będzie dobrze. Można również zwinąć nieco pergaminu w tytkę. Końcówka do szprycowania musi być okrągła i dość szeroka (mniej więcej 1cm średnicy), jeśli takiej nie mamy to nie bierzemy żadnej tylko szprycujemy wprost z rękawa.

6. Na blachę wyłożoną pergaminem nakładamy okrągłe ciasteczka o średnicy około 3 cm w odstępach około 2-3cm. Jak skończymy to trzeba uderzyć blachą płasko w stół, tak aby makaroniki się nieco rozpłynęły. Z tej proporcji wyjdą 2 blachy ciasteczek.

7. Odstawiamy przygotowane blachy na około godzinę do obeschnięcia. Nagrzewamy piekarnik do 160°C, wstawiamy ciasteczka i pieczemy przez jakieś 15 minut. Potem wyjmujemy i odstawiamy do wystygnięcia. Dopiero potem odklejamy je od papieru (ciepłe mogą się rozwarstwić).

8. Krem czekoladowy: czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej razem ze śmietanką. Można dodać rum lub likier (u mnie amaretto), wymieszać aż krem będzie gładki i odstawić do przestygnięcia.

9. Nakładać odrobinę czekolady na ciasteczka i sklejać je parami.

 

Tutaj widać jak bardzo niekształtne (lub innymi słowy: free form) są moje makaroniki:

Related Posts with Thumbnails