Po długiej nieobecności zapraszam na moje ulubione ciasto marchewkowe. Wilgotne, ale nie za ciężkie za sprawą ubitych białek. Z delikatną nutą pomarańczowo - cynamonową, polane prawdziwą czekoladą i sosem jogurtowo-waniliowym. Lubię je z kubkiem indyjskiej herbaty 'chai' lub z cynamonową latte. Polecam gorąco!
Ciasto marchewkowe
przepis na jedno duże ciasto, które piekę w tortownicy 28 - 30cm
można je także upiec z połowy porcji w tortownicy 20cm
1) 100g rodzynek zalać wrzątkiem, odstawić na czas tarcia marchewek.
Tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia, boki posmarować masłem.
Piekarnik włączyć i nastawić na temperaturę 190°C.
2) W dużej misce przygotować:
500g drobno startych marchewek
200g grubo startych jabłek (1 duże lub 2 małe)
1/2 szklanki (125ml) maślanki
sok + skórka otarta z jednej pomarańczy
Wszystkie składniki wymieszać, a nastepnie odsączyć rodzynki na sitku i dodać także rodzynki. Odstawić.
3) W osobnej misce przygotować i dobrze wymieszać suche składniki. Odstawić.
Suche składniki:
500g mąki pszennej tortowej (może też być orkiszowa, lub z tego 200g możemy zastąpić mąką razową)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
3 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka kakao
szczypta soli
100g posiekanych orzechów włoskich
4) Przygotować / odmierzyć:
350g cukru (najlepiej trzcinowego)
5 żółtek + 6 białek
1 1/2 szklanki (375ml) oleju (z pestek winogron, słonecznikowego, rzepakowego...)
Żółtka zmiksować / ubić mikserem razem z cukrem aż do uzyskania "koglu moglu" czyli aż cukier się rozpuści, a masa będzie puszysta i jasna. Miksując na wolnych obrotach powoli dolewać olej.
Do tak uzyskanej masy dodać marchewki, jabłka, maślankę, skórkę i sok z pomarańczy, rodzynki (punkt nr 2). Ubić białka na sztywną pianę. Do masy delikatnie dodać składniki suche (punkt nr 3) i mieszać tylko do połączenia składników - "okruchy" mąki są jak najbardziej ok. Następnie dodaj w dwóch partiach ubitą pianę z białek mieszając delikatnie.
Masę przelej do tortownicy i natychmiast wstaw do nagrzanego piekarnika (190°C) i piecz do suchego patyczka przez 1h 15 minut.
Upieczone ciasto wyjmij i ostudź w formie, w międzyczasie przygotuj polewę czekoladową/ ganache:
100ml śmietanki kremówki (30%) doprowadź w małym rondlu do wrzenia, zdejmij z ognia i dodaj połamaną na kostki czekoladę deserową (80g). Intensywnie mieszaj aż powstanie gładka czekoladowa polewa. Wyjmij ciasto z formy i polej ganache, polewą posmaruj także boki - możesz użyć do tego silikonowego pędzla.
W czasie kiedy polewa zastyga możesz przygotować sos jogurtowo-waniliowy (opcjonalny, ale mi osobiście on bardzo pasuje do ciasta marchewkowego i z powodzeniem zastępuje bardzo słodką i tłustą masę z serka Philadelphia, którą tradycyjnie dekoruje się ciasto marchewkowe).
Przygotowanie sosu jest bardzo proste: do ulubionego jogurtu dodaj łyżeczkę cukru z prawdziwą wanilią lub wanilinowego oraz łyżeczkę / dwie cukru do smaku. Możesz użyć też syropu z agawy (o niskim indeksie glikemicznym) lub miodu.
Smacznego!
Showing posts with label orzechy włoskie. Show all posts
Showing posts with label orzechy włoskie. Show all posts
2012-02-06
2011-07-23
Letni obiad doskonały - pieczone warzywa z domowym pesto.
Obiad, który w zeszłym tygodniu jadłam codziennie, zmieniając tylko warzywa i modyfikując przyprawy.
Poniżej przedstawiam Wam moją ulubioną wersję - lekko skarmelizowana marchewka aromatyczna dzięki świeżemu tymiankowi, przypieczone młode ziemniaki (nalepiej wyszorowane, w mundurkach) z rozmarynem, cukinia i gotowana zielona fasolka. Całość polana domowym (koniecznie!) pesto z bazylii, które tym razem zrobiłam z prażonymi orzechami włoskimi.
Pieczone warzywa
na 4 porcje
400g młodych ziemniaków
6 - 8 marchewek
1 duża cukinia
300g zielonej fasolki
1 łyżka świeżego rozmarynu
mała garść świeżego tymianku
sól, świeżo zmielony pieprz
oliwa z oliwek extra virgin, masło
Piekarnik nagrzać do 200°C.
Ziemniaki wyszorować, duże przekroić na pół, mniejsze zostawić w całości. Marchewki obrać, jeśli są grubsze przekroić na pół. Cukinię pokroić na grube plastry.
Dużą blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Ułożyć na niej ziemniaki i marchewki, nie powinny być za blisko siebie. Ziemniaki posypać rozmarynem, marchewkę tymiankiem, posolić. Warzywa spryskać oliwą, a na marchewkę wyłożyć ok. 2 łyżeczek masła (zazwyczaj trę zimne masło na tarce jak ser). Wstawić do piekarnika i piec 20 minut.
W międzyczasie umyć i obrać fasolkę, wrzucić ją do wrzącej osolonej wody i gotować do miękkości (ok. 20 minut.) Odcedzić. Przygotować pesto (przepis poniżej).
Po 20 minutach do warzyw dołożyć posoloną cukinię i nastawić piekarnik na grill. Piec 7 minut, przełożyć warzywa na drugą stronę i piec kolejne 7 minut.
Na każdym talerzu ułożyć ziemniaki, marchewkę, fasolkę i cukinię, w razie potrzeby dodatkowo posolić (np. solą morską) i doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Polać odrobiną pesto. Smacznego!
Bazyliowo - orzechowe pesto
1 "doniczka" / krzaczek bazylii
6 połówek orzechów włoskich podprażonych na suchej patelni lub w piekarniku
3 łyżki startego parmezanu
1 ząbek czosnku
1/2 szklanki oliwy z oliwek extra virgin
1/4 łyżeczki soli (lub do smaku)
Wszystkie składniki zmiksować.
Poniżej przedstawiam Wam moją ulubioną wersję - lekko skarmelizowana marchewka aromatyczna dzięki świeżemu tymiankowi, przypieczone młode ziemniaki (nalepiej wyszorowane, w mundurkach) z rozmarynem, cukinia i gotowana zielona fasolka. Całość polana domowym (koniecznie!) pesto z bazylii, które tym razem zrobiłam z prażonymi orzechami włoskimi.
Pieczone warzywa
na 4 porcje
400g młodych ziemniaków
6 - 8 marchewek
1 duża cukinia
300g zielonej fasolki
1 łyżka świeżego rozmarynu
mała garść świeżego tymianku
sól, świeżo zmielony pieprz
oliwa z oliwek extra virgin, masło
Piekarnik nagrzać do 200°C.
Ziemniaki wyszorować, duże przekroić na pół, mniejsze zostawić w całości. Marchewki obrać, jeśli są grubsze przekroić na pół. Cukinię pokroić na grube plastry.
Dużą blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Ułożyć na niej ziemniaki i marchewki, nie powinny być za blisko siebie. Ziemniaki posypać rozmarynem, marchewkę tymiankiem, posolić. Warzywa spryskać oliwą, a na marchewkę wyłożyć ok. 2 łyżeczek masła (zazwyczaj trę zimne masło na tarce jak ser). Wstawić do piekarnika i piec 20 minut.
W międzyczasie umyć i obrać fasolkę, wrzucić ją do wrzącej osolonej wody i gotować do miękkości (ok. 20 minut.) Odcedzić. Przygotować pesto (przepis poniżej).
Po 20 minutach do warzyw dołożyć posoloną cukinię i nastawić piekarnik na grill. Piec 7 minut, przełożyć warzywa na drugą stronę i piec kolejne 7 minut.
Na każdym talerzu ułożyć ziemniaki, marchewkę, fasolkę i cukinię, w razie potrzeby dodatkowo posolić (np. solą morską) i doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Polać odrobiną pesto. Smacznego!
Bazyliowo - orzechowe pesto
1 "doniczka" / krzaczek bazylii
6 połówek orzechów włoskich podprażonych na suchej patelni lub w piekarniku
3 łyżki startego parmezanu
1 ząbek czosnku
1/2 szklanki oliwy z oliwek extra virgin
1/4 łyżeczki soli (lub do smaku)
Wszystkie składniki zmiksować.
2011-04-11
Granola - moja ulubiona.
Jako dziecko kochałam granole. Jednak wraz z systematycznym ograniczaniem ilości cukru, który zjadam, wszystkie kupne płatki i granole poszły w odstawkę, bo najzwyczajniej przestały mi smakować - były zdecydowanie za słodkie i za tłuste.
Za to domowa granola... o tak... W zależności od nastroju słodzę ją miodem lub syropem klonowym, czasami dodaję więcej orzechów, czasami więcej suszonych owoców albo kokosa. Czasami mieszam ją często i jest bardzo sypka, czasami zostawiam w spokoju mieszając tylko raz w trakcie pieczenia i mam duże kawałki do chrupania. Po ostygnięciu i upieczeniu przekładam ją do dużego słoja, a rano, by zrobić szybkie śniadanie dodaję ekologiczny jogurt, mleko / mleko sojowe i świeże owoce. Książka do ręki (po "W obronie jedzenia. Manifest wszystkożercy." Michaela Pollan pora na Dr Davida Servan - Schreiber "Zdrowiej" i "Antyrak", w kolejce czeka nowy Murakami) i szary deszczowy poniedziałek nie jest mi już tak straszny.
Granola
1 szklanka to 250ml, 1 łyżka to 15ml, 1 łyżeczka to 5ml
suche składniki:
2 1/2 szklanki płatków owsianych (górskich, nie instant)
1/2 szklanki otrębów owsianych
1/3 szklanki orzechów włoskich
1/3 szklanki orzechów laskowych
1/3 szklanki orzechów brazylijskich
1/3 szklanki orzechów cashew (nerkowców)
1/3 szklanki pestek słonecznika
1/3 szklanki drobnych rodzynek
1/3 szklanki suszonych żurawin
3 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki sezamu
1 łyżka siemienia lnianego
1 łyżeczka cynamonu
szczypta mielonego kardamonu
szczypta soli
mokre składniki:
1 szklanka soku jabłkowego (najlepiej nie z koncentratu, świeżo wyciskanego - polecam wypróbowanie różnych marek i znalezienie swojego ulubionego, gdyż z każdym sokiem granola smakuje inaczej)
4 łyżki oleju canola / rzepakowego / innego bez mocnego aromatu
4 łyżki miodu / syropu klonowego (granola będzie mało słodka, można spokojnie zwiększyć tą ilość do 8 łyżek - ok. 1/2 szklanki)
W osobnych miskach wymieszać suche i mokre składniki. Jeśli miód jest bardzo gęsty całość można delikatnie podgrzać na wolnym ogniu, aż do jego rozpuszczenia z pozostałymi składnikami. Dodać mokre składniki do suchych i dokładnie wymieszać.
Piekarnik nagrzać do 160°C. Dużą blaszkę (najlepiej tą dołączoną do piekarnika) wyłożyć papierem do pieczenia.
Granolę wysypać na blaszkę i rozłożyć równomiernie do całości. Wstawić do piekarnika na 30 minut (granola złocista) do 40 minut (granola mocno dopieczona, bardziej chrupiąca), mieszając co najmniej raz, a najlepiej co 10 minut w trakcie pieczenia. Wyjąć z piekarnika, dobrze ostudzić i przełożyć do szczelnego słoja.
Za to domowa granola... o tak... W zależności od nastroju słodzę ją miodem lub syropem klonowym, czasami dodaję więcej orzechów, czasami więcej suszonych owoców albo kokosa. Czasami mieszam ją często i jest bardzo sypka, czasami zostawiam w spokoju mieszając tylko raz w trakcie pieczenia i mam duże kawałki do chrupania. Po ostygnięciu i upieczeniu przekładam ją do dużego słoja, a rano, by zrobić szybkie śniadanie dodaję ekologiczny jogurt, mleko / mleko sojowe i świeże owoce. Książka do ręki (po "W obronie jedzenia. Manifest wszystkożercy." Michaela Pollan pora na Dr Davida Servan - Schreiber "Zdrowiej" i "Antyrak", w kolejce czeka nowy Murakami) i szary deszczowy poniedziałek nie jest mi już tak straszny.
Granola
1 szklanka to 250ml, 1 łyżka to 15ml, 1 łyżeczka to 5ml
suche składniki:
2 1/2 szklanki płatków owsianych (górskich, nie instant)
1/2 szklanki otrębów owsianych
1/3 szklanki orzechów włoskich
1/3 szklanki orzechów laskowych
1/3 szklanki orzechów brazylijskich
1/3 szklanki orzechów cashew (nerkowców)
1/3 szklanki pestek słonecznika
1/3 szklanki drobnych rodzynek
1/3 szklanki suszonych żurawin
3 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki sezamu
1 łyżka siemienia lnianego
1 łyżeczka cynamonu
szczypta mielonego kardamonu
szczypta soli
mokre składniki:
1 szklanka soku jabłkowego (najlepiej nie z koncentratu, świeżo wyciskanego - polecam wypróbowanie różnych marek i znalezienie swojego ulubionego, gdyż z każdym sokiem granola smakuje inaczej)
4 łyżki oleju canola / rzepakowego / innego bez mocnego aromatu
4 łyżki miodu / syropu klonowego (granola będzie mało słodka, można spokojnie zwiększyć tą ilość do 8 łyżek - ok. 1/2 szklanki)
W osobnych miskach wymieszać suche i mokre składniki. Jeśli miód jest bardzo gęsty całość można delikatnie podgrzać na wolnym ogniu, aż do jego rozpuszczenia z pozostałymi składnikami. Dodać mokre składniki do suchych i dokładnie wymieszać.
Piekarnik nagrzać do 160°C. Dużą blaszkę (najlepiej tą dołączoną do piekarnika) wyłożyć papierem do pieczenia.
Granolę wysypać na blaszkę i rozłożyć równomiernie do całości. Wstawić do piekarnika na 30 minut (granola złocista) do 40 minut (granola mocno dopieczona, bardziej chrupiąca), mieszając co najmniej raz, a najlepiej co 10 minut w trakcie pieczenia. Wyjąć z piekarnika, dobrze ostudzić i przełożyć do szczelnego słoja.
Etykiety:
cynamon,
Granola,
kokos,
miód,
orzechy laskowe,
orzechy włoskie,
płatki owsiane,
rodzynki,
śniadanie,
wegańskie,
wegetariańskie,
żurawiny
2011-01-01
Kurczak pieczony z dynią, szałwią i orzechami.
Nie wiem jak Wy, ale ja po nocy pełnej tańca nie marzę o niczym innym niż o jedzeniu. I wyjątkowo nie są to śniadaniowe placuszki / racuszki, owsianki i inne, a porcja mięsa i warzywa. Na Węgrzech w trakcie Sylwestrowych balów i w Nowym Roku tradycyjnie podaje się zupę z zielonej soczewicy z jajkiem na twardo i pieczone / grillowane kiełbaski. I jedno i drugie wydaje mi się za ciężkie, tak samo jak nasz bigos - sprawiają, że jestem raczej senna niż chętna na tańce do białego rana.
Zapraszam więc na moją lżejszą wersję po/sylwestrowego menu, bardzo prostą w przygotowaniu.
Przepis znalazłam na stronie BBC Good Food. Ilość kurczaka, dyni i orzechów można traktować z przymróżeniem oka i dostosować do liczby gości lub własnych preferencji smakowych.
Kurczak pieczony z dynią, szałwią i orzechami
1kg kurczaka (skrzydełka, nóżki, udka etc. - co lubimy)
3 łyżki oliwy z oliwek
3 czerwone cebule, obrane i posiekane na ćwiartki lub ósemki
1 mała dynia piżmowa (lub ćwiartka zwykłej), obrana, pokrojona w dużą kostkę lub dowolnie
10 listków świeżej szałwi
100g orzechów włoskich, grubo posiekanych
3 łyżki dobrego octu winnego (najlepiej sherry, przeczytaj więcej)
Rozgrzej piekarnik do 220°C/ 200°C z termoobiegiem. Umyj i osusz kurczaka, wrzuć do dużej brytfanny, polej oliwą, dodaj cebulę i dynie. Dopraw solą i pieprzem.
Piecz przez 25 minut, a następnie wyjmij z piekarnika. Przełóż kurczaka na drugą stronę, dodaj szałwię, orzechy i polej octem. Wstaw ponownie do piekarnika i piecz przez kolejne 25 - 30 minut aż kurczak nabierze złotego koloru, a dynia będzie miękka. Podawaj od razu z kromką dobrego chleba. Smacznego!
Zapraszam więc na moją lżejszą wersję po/sylwestrowego menu, bardzo prostą w przygotowaniu.
Przepis znalazłam na stronie BBC Good Food. Ilość kurczaka, dyni i orzechów można traktować z przymróżeniem oka i dostosować do liczby gości lub własnych preferencji smakowych.
Kurczak pieczony z dynią, szałwią i orzechami
1kg kurczaka (skrzydełka, nóżki, udka etc. - co lubimy)
3 łyżki oliwy z oliwek
3 czerwone cebule, obrane i posiekane na ćwiartki lub ósemki
1 mała dynia piżmowa (lub ćwiartka zwykłej), obrana, pokrojona w dużą kostkę lub dowolnie
10 listków świeżej szałwi
100g orzechów włoskich, grubo posiekanych
3 łyżki dobrego octu winnego (najlepiej sherry, przeczytaj więcej)
Rozgrzej piekarnik do 220°C/ 200°C z termoobiegiem. Umyj i osusz kurczaka, wrzuć do dużej brytfanny, polej oliwą, dodaj cebulę i dynie. Dopraw solą i pieprzem.
Piecz przez 25 minut, a następnie wyjmij z piekarnika. Przełóż kurczaka na drugą stronę, dodaj szałwię, orzechy i polej octem. Wstaw ponownie do piekarnika i piecz przez kolejne 25 - 30 minut aż kurczak nabierze złotego koloru, a dynia będzie miękka. Podawaj od razu z kromką dobrego chleba. Smacznego!
2010-11-26
Keks dyniowy.
Wstałam dzisiaj rano i nie mogę uwierzyć - niebo jest NIEBIESKIE! Pierwszy raz od prawie dwóch tygodni... i świeci słońce! To nic, że zmroziło wszystko, założę czapkę, rękawiczki i ciepłe buty i już mnie tu nie ma, idę wystawić twarz do zimowego słońca i naładować się energią na nastepne dwa tygodnie szarości i deszczu.
A dla Was zostawiam przepis na mój ulubiony keks / chlebek dyniowy. Uwaga: nie próbujcie go w dniu upieczenia - szanse, że wyda Wam się nijaki i nieciekawy są spore. To ciasto dojrzewa i najlepsze jest conajmniej po nocnym leżakowaniu. Dla mnie idealne na trzeci dzień. Przepis jest na dwa keksówki, co na początku wydaje się ilością sporą, ale w kontekscie tego, że ciasto starzeje się cudownie i że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to naprawdę nie jest dużo. Keks jest wilgotny, ciężki, z nieprzyzwoitą ilością bakalii i czekolady. Zdecydowanie mój faworyt w tym roku. Jest to też idealny pomysł na prezent świąteczny - wystarczy upiec go w mini-keksówkach, dobrze ostudzić i pięknie zapakować.
Keks dyniowy
Przepis na 2 blaszki keksówki – 23cm x 12,5cm
Mokre:
250g cukru
4 duże jajka
500g dyniowego purée (z dyni piżmowej lub zwykłej)
100ml wody
1 szklanka oleju
1 łyżka rumu
100g rodzynek (waga przed przed namoczeniem)
Rodzynki zalej wrzątkiem, odstaw do namoczenia na ok. 10 minut. Wszystkie składniki oprócz rodzynek zmiksuj w dużej misce. Odsącz rodzynki i dodaj do masy.
Suche:
420g mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
¼ łyżeczki soli
½ łyżeczki gałki muszktałowej
1 ½ łyżeczki cukru waniliowego
75g łezek czekoladowych lub posiekanej czekolady deserowej
100g orzechów włoskich
Nagrzej piekarnik do 180°C (160°C z termoobiegiem). Keksówki wyłóż papierem do pieczenia. Wszystkie składniki dobrze wymieszaj i dodaj do składników mokrych, mieszając delikatnie tylko do połączenia składników. Przelej do foremek i wstaw do nagrzanego piekarnika. Piecz 1h i 15 minut aż do suchego patyczka. Ostudź przez 10 minut w formie, następnie wyjmij na kratkę i studź przez całą noc.
A dla Was zostawiam przepis na mój ulubiony keks / chlebek dyniowy. Uwaga: nie próbujcie go w dniu upieczenia - szanse, że wyda Wam się nijaki i nieciekawy są spore. To ciasto dojrzewa i najlepsze jest conajmniej po nocnym leżakowaniu. Dla mnie idealne na trzeci dzień. Przepis jest na dwa keksówki, co na początku wydaje się ilością sporą, ale w kontekscie tego, że ciasto starzeje się cudownie i że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to naprawdę nie jest dużo. Keks jest wilgotny, ciężki, z nieprzyzwoitą ilością bakalii i czekolady. Zdecydowanie mój faworyt w tym roku. Jest to też idealny pomysł na prezent świąteczny - wystarczy upiec go w mini-keksówkach, dobrze ostudzić i pięknie zapakować.
Keks dyniowy
Przepis na 2 blaszki keksówki – 23cm x 12,5cm
Mokre:
250g cukru
4 duże jajka
500g dyniowego purée (z dyni piżmowej lub zwykłej)
100ml wody
1 szklanka oleju
1 łyżka rumu
100g rodzynek (waga przed przed namoczeniem)
Rodzynki zalej wrzątkiem, odstaw do namoczenia na ok. 10 minut. Wszystkie składniki oprócz rodzynek zmiksuj w dużej misce. Odsącz rodzynki i dodaj do masy.
Suche:
420g mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
¼ łyżeczki soli
½ łyżeczki gałki muszktałowej
1 ½ łyżeczki cukru waniliowego
75g łezek czekoladowych lub posiekanej czekolady deserowej
100g orzechów włoskich
Nagrzej piekarnik do 180°C (160°C z termoobiegiem). Keksówki wyłóż papierem do pieczenia. Wszystkie składniki dobrze wymieszaj i dodaj do składników mokrych, mieszając delikatnie tylko do połączenia składników. Przelej do foremek i wstaw do nagrzanego piekarnika. Piecz 1h i 15 minut aż do suchego patyczka. Ostudź przez 10 minut w formie, następnie wyjmij na kratkę i studź przez całą noc.
2010-11-12
Prosto z gór!
Pełny, bardzo-tanio-linio-kolejowy pociąg, zimny PeKaeS, cieplejsza taksówka i oto jesteśmy w Kudowie Zdroju na długi weekend pełen tanga :) Nie znaczy to, że Was opuszczam - na szczęście mamy internet + przygotowałam parę przepisów, którymi do tej pory nie miałam czasu się z Wami podzielić. Dzisiaj zapraszam na Morning Glory Oat Muffins - czyli owsiane muffinki śniadaniowe, które zapakowaliśmy ze sobą na podróż.
To czego nie lubię w muffinkach, to to, że są najlepsze zaraz po upieczeniu i że na drugi dzień przypominają suchą bułkę. Nie lubię też dużej ilości proszku, która zostawia lekko metaliczny posmak oraz standardowej dużej ilości cukru (zwłaszcza w przepisach amerykańskich). Z tych względów nie uznaję ich za dobre śniadanie. Morning Glory Oat muffins są jednak inne - najlepsze w zasadzie na drugi, trzeci dzień po upieczeniu, dlatego też idealnie nadają się lunchboxu czy do zabrania w podróż. Z niewielką ilością cukru, napakowane marchewką, jabłkiem, orzechami z pełnoziarnistą mąką. Oryginalny przepis zaczerpnęłam z Honey & Jam.
Owsiane muffinki śniadaniowe
(Morning Glory Oat Muffins)
Przepis na 12 muffinek standardowej wielkości (około 6cm średnicy).
Składniki mokre:
1/2 szklanki rodzynek (wyparzonych)
1/2 szklanki cukru demerara lub muscovado
2 szklanki startej marchewki
1 duże jabłko, obrane i starte
1/2 szklanki wiórek kokosowych
3 duże jajka
2/3 szklanki soku jabłkowego (najlepiej nie z koncentratu i z miąższem)
2 łyżeczki cukru waniliowego
1/4 szklanki soku pomarańczowego (najlepiej świeżo wyciskanego)
3/4 szklanki płatków owsianych (górskich, nie błyskawicznych)
Dobrze wymieszać w dużej misce, odstawić na godzinę.
Składniki suche:
1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki cynamonu
szczypta soli
1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
Dobrze wymieszaj suche składniki w drugiej misce. Nagrzej piekarnik do 190°C. Papilotkami wyłóż foremkę na muffinki. Do składników mokrych dodaj suche i mieszaj, aż do momentu połączenia się składników (nie mieszaj za długo i zbyt intensywnie). Nałóż ciasto do foremki i piecz przez 25 minut, aż tester będzie czysty. Wyjmij z piekarnika,a po 5 minutach muffinki wyjmij z foremki i dobrze ostudź. Smacznego!
PS. To "tylko" widok z okna naszego pokoju... Kolory są autentyczne, a niesamowite światło dało zachodzące słońce. Bez photoshopa! Więcej zdjęć w następnym wpisie. :)
To czego nie lubię w muffinkach, to to, że są najlepsze zaraz po upieczeniu i że na drugi dzień przypominają suchą bułkę. Nie lubię też dużej ilości proszku, która zostawia lekko metaliczny posmak oraz standardowej dużej ilości cukru (zwłaszcza w przepisach amerykańskich). Z tych względów nie uznaję ich za dobre śniadanie. Morning Glory Oat muffins są jednak inne - najlepsze w zasadzie na drugi, trzeci dzień po upieczeniu, dlatego też idealnie nadają się lunchboxu czy do zabrania w podróż. Z niewielką ilością cukru, napakowane marchewką, jabłkiem, orzechami z pełnoziarnistą mąką. Oryginalny przepis zaczerpnęłam z Honey & Jam.
Owsiane muffinki śniadaniowe
(Morning Glory Oat Muffins)
Przepis na 12 muffinek standardowej wielkości (około 6cm średnicy).
Składniki mokre:
1/2 szklanki rodzynek (wyparzonych)
1/2 szklanki cukru demerara lub muscovado
2 szklanki startej marchewki
1 duże jabłko, obrane i starte
1/2 szklanki wiórek kokosowych
3 duże jajka
2/3 szklanki soku jabłkowego (najlepiej nie z koncentratu i z miąższem)
2 łyżeczki cukru waniliowego
1/4 szklanki soku pomarańczowego (najlepiej świeżo wyciskanego)
3/4 szklanki płatków owsianych (górskich, nie błyskawicznych)
Dobrze wymieszać w dużej misce, odstawić na godzinę.
Składniki suche:
1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki cynamonu
szczypta soli
1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
Dobrze wymieszaj suche składniki w drugiej misce. Nagrzej piekarnik do 190°C. Papilotkami wyłóż foremkę na muffinki. Do składników mokrych dodaj suche i mieszaj, aż do momentu połączenia się składników (nie mieszaj za długo i zbyt intensywnie). Nałóż ciasto do foremki i piecz przez 25 minut, aż tester będzie czysty. Wyjmij z piekarnika,a po 5 minutach muffinki wyjmij z foremki i dobrze ostudź. Smacznego!
PS. To "tylko" widok z okna naszego pokoju... Kolory są autentyczne, a niesamowite światło dało zachodzące słońce. Bez photoshopa! Więcej zdjęć w następnym wpisie. :)
2010-10-19
Bez pretekstu.
Poniedziałek. Szary, ponury dzień. Mżawka. Perspektywa nie mniej bezbarwnego wtorku. Idealny pretekst by upiec ciasto, najlepiej z dużą ilością czekolady lub z bananami. Albo i z jednym i drugim i popić je kubkiem ciepłego mleka. Ale na szczęście jesień nas rozpieszcza - słońcem, złotymi drzewami i oszałamiająco niebieskim niebem. I polami dyniowymi, o tak.
Pretekstu by upiec bananową babkę z orzechami nie miałam więc żadnego, ale kto by się tym przejmował. Była pyszna!
Bananowa babka z orzechami
150g miękkiego masła
100g cukru
3 jajka w temperaturze pokojowej
4 dojrzałe średnie banany (ok. 480g,)
1 łyżka cukru waniliowego
330g mąki pszennej (typ 450 lub 550)
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
75g orzechów włoskich
1. Wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą formę na babkę z kominem o średnicy 17 - 20cm. Nagrzej piekarnik do 170°C.
2. Mikserem na najwyższych obrotach ubijaj masło przez 15sekund, po czym dodaj cukier i cukier waniliowy i kontynuuj miksowanie, aż masa będzie gładka i puszysta. Kolejno dodawaj jajka, dobrze miksując po każdym dodaniu. Miksując na najmniejszych obrotach dodaj rozgniecione widelcem lub zmiksowane na purée banany oraz posiekane orzechy włoskie.
3. W osobnej misce wymieszaj mąkę z proszkiem do pieczenia, a następnie dodaj do masy mieszając dużą łyżką. Przełóż ciasto do formy i piecz przez ok. 50 - 60 minut, do suchego patyczka. Odczekaj 15 minut przed wyjęciem z formy. Smacznego!
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z jednej mojej ulubionych książek "Pasteleria" Marianne Magnier-Moreno. Zmieniłam jedynie ilość cukru ze 150g na 100g oraz zastąpiłam ekstrakt waniliowy cukrem z prawdziwą wanilią.
2. Orzechy włoskie i banany to prawdziwy klasyk. Wilgotne mięsiste ciasto, a w nim zatopione chrupiące orzechy. Ze względu na ten smakowity kontrast w "fakturze" wolę to połączenie od innego klasyka - bananów i czekolady.
3. Babka jest mała, ale bardzo sycąca i mięsista. Polecam kroić ją cienko - wystarczy wtedy nawet na 10 porcji. Bardzo dobrze zachowuje świeżość także na drugi dzień.
4. Banany do pieczenia powinny mieć czarne plamki - im bardziej dojrzałe tym lepiej!
Pretekstu by upiec bananową babkę z orzechami nie miałam więc żadnego, ale kto by się tym przejmował. Była pyszna!
Bananowa babka z orzechami
150g miękkiego masła
100g cukru
3 jajka w temperaturze pokojowej
4 dojrzałe średnie banany (ok. 480g,)
1 łyżka cukru waniliowego
330g mąki pszennej (typ 450 lub 550)
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
75g orzechów włoskich
1. Wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą formę na babkę z kominem o średnicy 17 - 20cm. Nagrzej piekarnik do 170°C.
2. Mikserem na najwyższych obrotach ubijaj masło przez 15sekund, po czym dodaj cukier i cukier waniliowy i kontynuuj miksowanie, aż masa będzie gładka i puszysta. Kolejno dodawaj jajka, dobrze miksując po każdym dodaniu. Miksując na najmniejszych obrotach dodaj rozgniecione widelcem lub zmiksowane na purée banany oraz posiekane orzechy włoskie.
3. W osobnej misce wymieszaj mąkę z proszkiem do pieczenia, a następnie dodaj do masy mieszając dużą łyżką. Przełóż ciasto do formy i piecz przez ok. 50 - 60 minut, do suchego patyczka. Odczekaj 15 minut przed wyjęciem z formy. Smacznego!
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z jednej mojej ulubionych książek "Pasteleria" Marianne Magnier-Moreno. Zmieniłam jedynie ilość cukru ze 150g na 100g oraz zastąpiłam ekstrakt waniliowy cukrem z prawdziwą wanilią.
2. Orzechy włoskie i banany to prawdziwy klasyk. Wilgotne mięsiste ciasto, a w nim zatopione chrupiące orzechy. Ze względu na ten smakowity kontrast w "fakturze" wolę to połączenie od innego klasyka - bananów i czekolady.
3. Babka jest mała, ale bardzo sycąca i mięsista. Polecam kroić ją cienko - wystarczy wtedy nawet na 10 porcji. Bardzo dobrze zachowuje świeżość także na drugi dzień.
4. Banany do pieczenia powinny mieć czarne plamki - im bardziej dojrzałe tym lepiej!
2010-09-27
Kurki - odsłona trzecia...
...i nie ostatnia! Bo chociaż kurki powoli już się kończą, to zamierzam jutro pobiec na rynek i kupić jeszcze jedną solidną porcję i coś pysznego z nich ugotować.
Odsłona trzecia to tarta. Asia z Kwestii Smaku autorka tego świetnego przepisu, określa ją jako polskie fusion. Od szerokopojętego fusion generalnie staram się trzymać z daleka (wolę proste i raczej rustykalne podejście do jedzenia) - od reguły jednak są zawsze wyjątki i ta tarta do nich należy. Moja ulubiona kasza gryczana, duszone kurki, twaróg... do tego sałatka z ciepłych pieczonych buraków i dobry barszcz czysty. Moje smaki :)
Tarta z kurkami, kaszą gryczaną i twarogiem
Przepis na 1 tartę o średnicy 26cm.
Kruche ciasto:
250g mąki pszennej tortowej
125 masła, pokrojonego w drobną kostkę
1 łyżeczka soli
1 jajko
1 łyżka wody
Mąkę przesiać na stolnicę lub blat kuchenny usypując wzgórek. Zrobić w nim wgłębienie, dodać pokrojone w kosteczkę masło, sól oraz wbić jajko. Używając noża zagarniać mąkę do środka, siekając ją z masłem. Wlać 1 łyżkę wody i szybko zagnieść ciasto. Uformować kulę. Zawinąć ją w przeźroczystą folię i włożyć do lodówki na 1h.
Po tym czasie ciasto rozwałkować na podsypanej mąką stolnicy (lub pomiędzy kawałkami papieru do pieczenia) na placek o średnicy nieco większej niż średnica formy. Zawinąć ciasto na wałek i tak przenieść je do formy. Ciastem wyłożyć dno i boki formy. Spód podziurkować widelcem, wstawić do lodówki na czas nagrzania się piekarnika do 190°C.
Formę nakryć kawałkiem papieru do pieczenia, na wierzch wysypać suchą fasolę lub ceramiczne kuleczki, rozprowadzając je równomiernie po całej powierzchni tarty. Tartę wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 15 minut, następnie usunąć papier wraz z obciążeniem i piec przez kolejne 15 minut na lekko złoty kolor. Wyjąć z piekarnika i przestudzić (jeśli spód tarty będzie dobrze ostudzony, nie namoknie od nadzienia podczas pieczenia).
Nadzienie:
200 g (2 torebki, waga przed ugotowaniem) kaszy gryczanej
400 g kurek
1 cebula
2 łyżki oliwy z oliwek + 1 łyżka masła
300 g twarogu półtłustego
3 łyżki oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia
2 duże jajka
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
sól morska i świeżo mielony czarny pieprz
1/2 szklanki orzechów włoskich
Kaszę gryczaną ugotować w osolonej wodzie, odcedzić. Kurki opłukać, osuszyć, większe grzyby pokroić. Cebulę obrać i pokroić w kosteczkę. Na patelni rozgrzać oliwę z oliwek i zeszklić cebulę nie rumieniąc. Dodać kurki i smażyć przez około 8 minut, redukując cały powstały sok. Dodać łyżkę masła, podsmażyć 1 minutę. Kurki doprawić do smaku solą i pieprzem.
Nagrzać piekarnik do 180°C (165°C z termoobiegiem). Nadzienie wyłożyć na upieczony i wystudzony spód. Wyrównać i lekko docisnąć. Orzechami udekorować wierzch. Piec przez 30 minut. Po upieczeniu odczekać chwilkę, aż nadzienie lekko przestygnie i zwiąże się. Tartę (pokrojoną) można mrozić. Odgrzewać na patelni, na małym ogniu pod przykryciem z folii lub w piekarniku. Smacznego!
2010-07-15
Chleby z żeliwnego garnka.
Uff jak gorąco... 35 stopni, ale ja i tak piekę chleby - dla nas (nie ma to jak świeży chleb na śniadanie) i do Przystanek Patrzałkowie (w restauracji podajemy nasze własne chleby do sałatek i zup). Nie ma co ukrywać, jestem uzależniona. Ostatnio nie tylko od żytnich zakwasowców, ale też od wspomnianych już przeze mnie chlebów z garnków żeliwnych ze względu na prostotę ich przygotowania i smak.
Są to chleby drożdżowe, jednak ilość drożdży jest zaiste homeopatyczna a ich sekret leży w długiej fermentacji i dużej zawartości wody. Dlatego też nie ma potrzeby ich wyrabiania. Drugi sekret to pieczenie ich w dobrze nagrzanym garnku żeliwnym, który działa jak piec w piecu, zatrzymując ciepło i wilgoć. Garnek żeliwny zastępuje spryskiwanie piekarnika wodą czy rozsypywanie kostek lodu na dnie, a chleby w nim upieczone mają pyszną chrrrupiącą skórkę i wilgotny miąższ. Poniżej znajdziecie dwa przepisy - na podstawowy pszenny chleb i mój ulubiony Pan co 'Santi, czyli chleb z rodzynkami i z orzechami. Oba chleby piecze się w taki sam sposób, a przepisy pochodzą z książki Jima Laheya "My Bread". Przepisy są zarówno w gramach jak i szklankach, jednak Lahey poleca ważenie składników. Ja zazwyczaj odmierzam wagą mąkę i wodę, natomiast do soli i drożdży stosuję miarkę.
Garnki żeliwne ma w swojej ofercie Ikea, słynne są także garnki firmy Le Creuset, które można zakupić przez internet w ferii pięknych kolorów (niestety są o wiele droższe). Ważne jest by garnek nie miał żadnych elementów plastikowych np. rączek (i takie garnki się zdarzają). Mój garnek ma 24cm średnicy i pojemność 3l. Przed pierwszym użyciem garnek należy umyć wodą, naoliwić i wstawić do zimnego piekarnika. Następnie włączyć piekarnik na ok. 200°C i nagrzać garnek aż do momentu, kiedy olej zacznie parować (ok. pół godziny). Garnek należy wyjąć, ostudzić, umyć wodą i wysuszyć, ewentualnie odrobinę naoliwić. Używam do tego celu oleju rzepakowego.
Chleb pszenny z garnka żeliwnego (no knead bread)
400g (3 szklanki) mąki chlebowej (czyli typ 720, chleb wyjdzie też na 650 np. na mące Babuni)
8g (1 1/4 łyżeczki) soli
1g (1/4 łyżeczki) drożdży instant / suszonych
300g ( 1 1/3 szklanki) chłodnej wody
Pan co' Santi (chleb pszenny rodzynkowo-orzechowy)
400g (3 szklanki) mąki chlebowej (czyli typ 720, chleb wyjdzie też na 650 np. na mące Babuni)
85g (1/2 szklanki) wyparzonych rodzynek
50g (1/2 szklanki) posiekanych orzechów włoskich
8g (1 1/4 łyżeczki) soli
2g (3/4 łyżeczki) cynamonu
2g (1/2 łyżeczki) drożdży instant / suszonych
szczypta mielonego pieprzu
350g ( 1 1/2 szklanki) chłodnej wody
Metoda:
Wieczór przed pieczeniem chleba:
W misce wymieszaj mąkę, drożdże, sól. Dodaj wodę (i ewentualne pozostałe składniki jak rodzynki, orzechy, cynamon, pieprz) i używając drewnianej łyżki lub dłoni (moja opcja!) wymieszaj je dokładnie, ok. 30 sekund, o tyle by się połączyły. Przykryj talerzem, ścierką lub folią spożywczą i odstaw do fermentacji na 12 do 18h (w temperaturze pokojowej, z dala od silnego słońca). Chleba nie trzeba wyrabiać!
W dniu pieczenia:
1. Stolnicę lub dużą deskę posyp obficie mąką. Wybieraczką wyjmij całe ciasto na blat. Umocz dłonie w mące i złóż chleb dwukrotnie a następnie uformuj kulę. Ciasto jest lepiące i takie powinno być. (zobacz film)
2. Przygotuj durszlak i ściereczkę kuchenną (płótno / bawełna bez "wypadających" długich włosków). Rozłóż ją i posyp obficie mąką lub otrębami. (zazwyczaj używam mąki). Przełóż na nią uformowany chleb. Przełóż ścierkę z chlebem do durszlaka i odstaw do wyrastania na kolejną godzinę do dwóch - u mnie zazwyczaj jest to 1,5h. Chleb jest wyrośnięty jeśli dotknięcie go palcem zostawia ślad. Jeśli nie, pozwól wyrastać mu kolejne 15 minut.
3. Wstaw garnek żeliwny do zimnego piekarnika na najniższą kratkę. Temperaturę piekarnika ustaw na 250°C (chleb wychodzi też w niższej temperaturze 230°C - próbowałam) i pozwól mu się nagrzać razem z garnkiem przez 30 minut.
4. Używając rękawic (garnek jest gorący!) wyjmij garnek z pieca. Przerzuć do niego do góry nogami wyrośnięty chleb (w tym momencie widzimy jak ważna jest dobrze omączona ścierka ;) - inaczej chleb przykleja się do niej), przykryj pokrywką i wstaw do piekarnika używając rękawic (garnek jest ciągle bardzo gorący). Piecz przez 30 minut z przykrywką, w razie potrzeby dopiekaj przez kolejne 15 do 30 minut bez przykrywki. Ja zazwyczaj piekę 30 minut z przykrywką i 7 minut bez. Studź chleb na kratce przez ok. godzinę - w tym czasie skórka staje się jeszcze bardziej chrupiąca, a chleb śpiewa ;) (przyłóżcie ucho do chleba!) Smacznego :)
Pan co' Santi (chleb pszenny z rodzynkami i z orzechami pieczony tradycyjnie w Toskanii na święta):
2010-04-25
Zielono mi - bazyliowe pesto.
Czy wiecie skąd pochodzi nazwa "bazylia" (ang. basil)?
Jak wyczytałam w Larousse Gastronomique - od greckiego słowa basilikos, którego znaczenie jest "królewski", albowiem tylko osoba należąca do rodziny królewskiej mogła zrywać bazylię. :)
Bazylia to moja ulubiona przyprawa. Uwielbiam jej zapach przywodzący na myśl cytrynę i jaśmin, wspaniały zielony kolor i to jak idealnie komponuje się z moimi ulubionymi pomidorami i mozarellą. Uwielbiam bazylię świeżą, prawie nie uznaję suszonej, gdyż traci ona większość swojego aromatu. Świeża niestety potrzebuje dużo słońca, którego w Polsce mamy tak niewiele. Dlatego teraz, będąc w jesiennym już, ale wciąż słonecznym Buenos Aires, korzystam i zajadam się bazylią. Wielki pęczek, odpowiednik 2 krzaczków, które można kupić w Polsce w supermarkecie, kosztuje zaledwie 3 peso (ok. 2 zł). Trwałość zerwanej bazylii jest jednak bardzo krótka, dlatego co drugi dzień robię pesto.
Genialny pomysł by zatrzymać zapach i smak bazylii poprzez utarcie jej z oliwą z oliwek, orzeszkami pinii i parmezanem pochodzi z Ligurii we Włoszech. Obowiązkowy jest także dodatek ząbka czosnku, czasami dodaje się także orzechy włoskie i łyżkę owczego sera pecorino o nieco ostrzejszym niż parmezan smaku. Tradycyjnie pesto uciera się w moździerzu, jednak bez obawy możemy je zmiksować blenderem lub malakserem. Gotowe pesto, które możemy kupić w supermarkecie to dobry fast food nieporównywalny jednak do pesto zrobionego w domu ze świeżych składników.
Do kluczowych skłądników pesto należy dobra oliwa z oliwek (najlepiej extra virgin), orzeszki pinii i duża ilość słonecznej bazylii. Tylko z najlepszych składników uzyskamy pyszny sos, który możemy użyć nie tylko do makaronu. Pesto idealnie nadaje się jako pasta do grzanek, jako dodatek do pieczonej ryby (np. łososia), zupy czy też jako sos do duszonych czy piecznych warzyw (np. cukinii i bakłażana). Nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez pesto; sama się sobie dziwię, że pisze o nim dopiero teraz.
Z rzeczy ważnych: bazyli nie można podgrzewać. W gotowaniu dodaje się ją na samym końcu, tuż przed podaniem potrawy. Bazylia pod wpływem ciepła ciemnieje i staje się gorzka. Gotowe pesto przechowuję szczelnie przykryte w lodówce do maksymalnie tygodnia (chociaż najepsze jest świeże - z czasem ciemnieje). Dodaję je do ugotowanego i odsączonego makaronu i już go nie podgrzewam - wystarczy wymieszać ciepły makaron z sosem. Pesto pasuje do każdego makaronu, chociaż ja najbardziej lubię je z pełnoziarnistym penne lub rigatoni. Prawie zawsze do pesto dodaję także dwa / trzy orzechy włoskie (oprócz pinioli), czasami też nerkowce. Jako, że uwielbiam orzechy często dodatkowo prażę dodatkową porcję na suchej patelni i posypuję nimi gotowy makaron.
Dzisiaj zapraszam na pesto alla genovese (Genua - port i miasto, stolica regionu Liguria), czyli tradycyjne zielone pesto bazyliowe. Klasyka. Jutro natomiast zapraszam na pesto alla siciliana, znane też jako pesto rosso z dodatkiem suszonych pomidorów.
Pesto alla genovese
duży pęczek bazylii (ok. 1,5 - 2 szklanek)
3 łyżki orzeszków pinii (najlepiej podprażonych na suchej patelni)
3 połówki orzechów włoskich
3-4 łyżki startego parmezanu
1 ząbek czosnku (obrany i pokrojony w plasterki)
1/2 szklanki oliwy z oliwek extra virgin
1/4 łyżeczki soli (lub do smaku)
szczypta świeżo mielonego pieprzu do smaku
Wszystkie składniki zmiksować na gładki sos. Gdyby sos był za gęsty można dodać więcej oliwy z oliwek (ale istnieje ryzyko, że będzie za tłusty) lub rozrzedzić odrobiną wody z gotowania makaronu (byle nie wrzącej!).
Jak wyczytałam w Larousse Gastronomique - od greckiego słowa basilikos, którego znaczenie jest "królewski", albowiem tylko osoba należąca do rodziny królewskiej mogła zrywać bazylię. :)
Bazylia to moja ulubiona przyprawa. Uwielbiam jej zapach przywodzący na myśl cytrynę i jaśmin, wspaniały zielony kolor i to jak idealnie komponuje się z moimi ulubionymi pomidorami i mozarellą. Uwielbiam bazylię świeżą, prawie nie uznaję suszonej, gdyż traci ona większość swojego aromatu. Świeża niestety potrzebuje dużo słońca, którego w Polsce mamy tak niewiele. Dlatego teraz, będąc w jesiennym już, ale wciąż słonecznym Buenos Aires, korzystam i zajadam się bazylią. Wielki pęczek, odpowiednik 2 krzaczków, które można kupić w Polsce w supermarkecie, kosztuje zaledwie 3 peso (ok. 2 zł). Trwałość zerwanej bazylii jest jednak bardzo krótka, dlatego co drugi dzień robię pesto.
Genialny pomysł by zatrzymać zapach i smak bazylii poprzez utarcie jej z oliwą z oliwek, orzeszkami pinii i parmezanem pochodzi z Ligurii we Włoszech. Obowiązkowy jest także dodatek ząbka czosnku, czasami dodaje się także orzechy włoskie i łyżkę owczego sera pecorino o nieco ostrzejszym niż parmezan smaku. Tradycyjnie pesto uciera się w moździerzu, jednak bez obawy możemy je zmiksować blenderem lub malakserem. Gotowe pesto, które możemy kupić w supermarkecie to dobry fast food nieporównywalny jednak do pesto zrobionego w domu ze świeżych składników.
Do kluczowych skłądników pesto należy dobra oliwa z oliwek (najlepiej extra virgin), orzeszki pinii i duża ilość słonecznej bazylii. Tylko z najlepszych składników uzyskamy pyszny sos, który możemy użyć nie tylko do makaronu. Pesto idealnie nadaje się jako pasta do grzanek, jako dodatek do pieczonej ryby (np. łososia), zupy czy też jako sos do duszonych czy piecznych warzyw (np. cukinii i bakłażana). Nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez pesto; sama się sobie dziwię, że pisze o nim dopiero teraz.
Z rzeczy ważnych: bazyli nie można podgrzewać. W gotowaniu dodaje się ją na samym końcu, tuż przed podaniem potrawy. Bazylia pod wpływem ciepła ciemnieje i staje się gorzka. Gotowe pesto przechowuję szczelnie przykryte w lodówce do maksymalnie tygodnia (chociaż najepsze jest świeże - z czasem ciemnieje). Dodaję je do ugotowanego i odsączonego makaronu i już go nie podgrzewam - wystarczy wymieszać ciepły makaron z sosem. Pesto pasuje do każdego makaronu, chociaż ja najbardziej lubię je z pełnoziarnistym penne lub rigatoni. Prawie zawsze do pesto dodaję także dwa / trzy orzechy włoskie (oprócz pinioli), czasami też nerkowce. Jako, że uwielbiam orzechy często dodatkowo prażę dodatkową porcję na suchej patelni i posypuję nimi gotowy makaron.
Dzisiaj zapraszam na pesto alla genovese (Genua - port i miasto, stolica regionu Liguria), czyli tradycyjne zielone pesto bazyliowe. Klasyka. Jutro natomiast zapraszam na pesto alla siciliana, znane też jako pesto rosso z dodatkiem suszonych pomidorów.
Pesto alla genovese
duży pęczek bazylii (ok. 1,5 - 2 szklanek)
3 łyżki orzeszków pinii (najlepiej podprażonych na suchej patelni)
3 połówki orzechów włoskich
3-4 łyżki startego parmezanu
1 ząbek czosnku (obrany i pokrojony w plasterki)
1/2 szklanki oliwy z oliwek extra virgin
1/4 łyżeczki soli (lub do smaku)
szczypta świeżo mielonego pieprzu do smaku
Wszystkie składniki zmiksować na gładki sos. Gdyby sos był za gęsty można dodać więcej oliwy z oliwek (ale istnieje ryzyko, że będzie za tłusty) lub rozrzedzić odrobiną wody z gotowania makaronu (byle nie wrzącej!).
2010-02-27
Migawki z podróży.
"Wyjechać. Nasze zimowe ubrania nasycone są kurzem.
Z zimy robi się kurz i czarny papier. "
Marcin Świetlicki, "Słoneczna końcówka lutego"
Słoneczny i wiosenny, ale ciągle zamarznięty Balaton...
Pierwszy przystanek na trasie Budapeszt - Sumeg - Malbork.
Przeprawa przez góry... Słowacja.
W przerwie między jedną autostradą a drugą otwieramy pudełko pełne pysznego ciasta od mamy P.. Z dużą ilością orzechów włoskich, z wiśniami, na zsiadłym mleku. Pyszne. Bez wątpienia pieczone z miłością.
Jeszcze pod koniec podróży samochód pachnie ciastem, domem, ciepłem.
Na końcu podróży czeka nas rozpakowywanie kartonów, krótka aklimatyzacja i kolejne pakowanie, by wybrać się w jeszcze dłuższą podróż. W międzyczasie przygotowuję zaczyn na chleb i piekę ciasto takie samo ciasto jakie dostaliśmy na drogę, by zatrzymać ciepło i wiosnę. Udało mi się :)
Węgierskie ciasto orzechowo-wiśniowe
100g masła lub margaryny, temp. pokojowa (w oryginale jest margaryna, ja jednak wolę smak masła :) )
200g cukru
1 łyżka stołowa cukru waniliowego (najlepiej z prawdziwą wanilią)
4 duże jajka
200ml zsiadłego mleka (można zastąpić jogurtem naturalnym, kefirem lub kwaśną śmietaną)
300g mąki pszennej
szczypta soli
1 łyżka proszku do pieczenia
200g posiekanych orzechów włoskich
dwie garście wiśni (wydrylowane świeże, z kompotu lub mrożone ugotowane z cukrem do smaku)
1. Piekarnik nagrzać do 180°C. Prostokątną lub kwadratową blaszkę o wielkości ok. 25cm na 30cm wyłożyć papierem do pieczenia lub wysmarować masłem i wysypać bułką tartą.
2. Masło utrzeć z cukrem i z cukrem waniliowym. Miksując dodawać jajka i zsiadłe mleko aż do uzyskania jednolistej konsystencji.
3. Dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i solą - wymieszać delikatnie łyżką, nie miksować. Dodać orzechy i wiśnie jeśli używamy tych z kompotu. Wyłożyć ciasto na blaszkę - jeśli używamy świeżych wiśni to w tym momencie delikatnie wcisnąć je w ciasto.
4. Piec ok. 25 - 30min. aż ciasto się zarumieni - do suchego patyczka. Jeśli wiśnie mają dużo soku trzeba przedłużyć czas pieczenia. Upieczone ciasto pokroić w kwadraty i posypać cukrem pudrem. Smacznego!
Uwagii:
1. Ciasto jest bardzo proste w przygotowaniu, a smak...mmm... poezja. Głównie za sprawą chrupiących orzechów, lekko kwaśnych wiśni i zsiadłego mleka. Dobrze się też przechowuje i na drugi czy trzeci dzień nic nie traci ze swojego uroku.
2. Część zdjęć jest autorstwa P. - dziękuję!
2010-02-17
Przychodzimy, odchodzimy..
"Przychodzimy, odchodzimy,
Leciuteńko, na paluszkach,
Szczotkujemy, wycieramy,
Buty nasze, twarze nasze,
Żeby śladów nie zostawiać
Żeby śladu nie zostało.
Miasta nasze, domy nasze
Na uwięzi się kołyszą
Tuż nad ziemią, ledwo, ledwo,
Jak wiatr mały, to nie widać.
A jak wielki wiatr się zdarzy,
Wilka bieda: puszczą cumy,
Zatrzepoczą się, zatańczą
Miasta nasze, domy nasze
I ulecą. W stratosferę.
Przygarbionych w pustym polu,
Bez oparcia, bez osłony,
Bez niteczki choćby, co by
Przytwierdzała nas do ziemi,
Wiatr nas porwie i poniesie
Za kołnierze podniesione,
Porozrzuca. Gdzieś w przestrzeni.
Nam to nic. My przeczekamy.
Jak się skończy, jak ucichnie,
To wstaniemy, otrzepiemy
Dłonie nasze, klapy nasze,
Żeby śladu nie zostało;
Od początku zbudujemy
Miasta nasze, domy nasze
Sprzęty nasze lampy nasze,
Żeby wiatr miał czym kołysać. "
Janusz Jęczmyk "Prowizoryczni" (w wykonaniu Piwnicy pod Baranami)
Ostatnia milonga w Budapeszcie, dużo ciepłych uścisków, słów i niespodziewanych prezentów. Ostatnia lekcja. Ostatnie tango.
Gołe ściany bez obrazów, puste półki. Pakuję książki do kartonów, zostanie po nich do spakowania tylko już kuchnia, w której piekę nasz ulubiony chleb. Na dobry koniec.
Chleb żytni rodzynkowo-orzechowy
Przepis wg Richarda Bertineta, znaleziony na blogu Patrycji - dziękuję! :)
Zaczyn (12 - 24h):
50g aktywnego zakwasu żytniego w temperaturze pokojowej
113g wody
125g mąki orkiszowej jasnej
Wszystkie składniki wymieszać w misce, zakryć szczelnie folią spożywczą i odstawić na 12 do 24h w temperaturze pokojowej.
Ciasto właściwe:
Cały zaczyn
500g mąki żytniej jasnej
375g wody
1 łyżeczka drożdży instant
10g soli
75g rodzynek
75g posiekanych orzechów włoskich
Do zaczynu dodać wodę, wymieszać, następnie dodać resztę składników (oprócz rodzynek i orzechów) i wyrabiać metodą Bertineta ( ja niestety tylko zamieszałam porządnie i wyrabiałam tradycyjnie ręką przez ok. 5 minut) 8-10 minut, aż ciasto stanie się gładkie i elastyczne. Dodać rodzynki + orzechy i wyrabiać aż wtopią się w ciasto.
Przykryć ściereczką i zostawić na 1 godz. w temp. pokojowej.
Po tym czasie przełożyć ciasto do keksówki wysmarowanej olejem i wysypanej otrębami żytnimi, o długości 30cm i szerokości 11cm.**, przykryć ściereczką lub folią spożywczą i pozostawić w ciepłym miejscu do podwojenia objętości.
Piec nagrzać do 250st.C. Piec z parą przez 5 minut***, po tym czasie temp. zmniejszyć do 210st.C i piec 1 godz. Studzić na kratce, kroić po zupełnym ostygnięciu.
** W oryginale jest tak: "Na lekko omączonym blacie ciasto uformować w kulę i ułożyć w lekko omączonej misce.Przykryć ściereczką i zostawić na 1 godz. w temp. pokojowej.
Po tym czasie ponownie, na lekko omączonym blacie, ciasto delikatnie rozciągnąć, uformować kulę i w lekko omączonej misce, przykryte ściereczką pozostawić na 1 godz.-w temp. pokojowej."
Ponieważ formowanie bochenków jest sztuką, której jeszcze nie posiadłam, a na wyrabianie metodą Bertineta zazwyczaj nie mam siły, przekładam wyrobione tradycyjnie ciasto do foremki i tą odstawiam do wyrastania. Chleb za każdym razem wychodzi przepyszy :)
*** U mnie oznacza to tyle co wstawienie małej blaszki wypełnionej do połowy wrzątkiem do piekarnika.
Leciuteńko, na paluszkach,
Szczotkujemy, wycieramy,
Buty nasze, twarze nasze,
Żeby śladów nie zostawiać
Żeby śladu nie zostało.
Miasta nasze, domy nasze
Na uwięzi się kołyszą
Tuż nad ziemią, ledwo, ledwo,
Jak wiatr mały, to nie widać.
A jak wielki wiatr się zdarzy,
Wilka bieda: puszczą cumy,
Zatrzepoczą się, zatańczą
Miasta nasze, domy nasze
I ulecą. W stratosferę.
Przygarbionych w pustym polu,
Bez oparcia, bez osłony,
Bez niteczki choćby, co by
Przytwierdzała nas do ziemi,
Wiatr nas porwie i poniesie
Za kołnierze podniesione,
Porozrzuca. Gdzieś w przestrzeni.
Nam to nic. My przeczekamy.
Jak się skończy, jak ucichnie,
To wstaniemy, otrzepiemy
Dłonie nasze, klapy nasze,
Żeby śladu nie zostało;
Od początku zbudujemy
Miasta nasze, domy nasze
Sprzęty nasze lampy nasze,
Żeby wiatr miał czym kołysać. "
Janusz Jęczmyk "Prowizoryczni" (w wykonaniu Piwnicy pod Baranami)
Ostatnia milonga w Budapeszcie, dużo ciepłych uścisków, słów i niespodziewanych prezentów. Ostatnia lekcja. Ostatnie tango.
Gołe ściany bez obrazów, puste półki. Pakuję książki do kartonów, zostanie po nich do spakowania tylko już kuchnia, w której piekę nasz ulubiony chleb. Na dobry koniec.
Chleb żytni rodzynkowo-orzechowy
Przepis wg Richarda Bertineta, znaleziony na blogu Patrycji - dziękuję! :)
Zaczyn (12 - 24h):
50g aktywnego zakwasu żytniego w temperaturze pokojowej
113g wody
125g mąki orkiszowej jasnej
Wszystkie składniki wymieszać w misce, zakryć szczelnie folią spożywczą i odstawić na 12 do 24h w temperaturze pokojowej.
Ciasto właściwe:
Cały zaczyn
500g mąki żytniej jasnej
375g wody
1 łyżeczka drożdży instant
10g soli
75g rodzynek
75g posiekanych orzechów włoskich
Do zaczynu dodać wodę, wymieszać, następnie dodać resztę składników (oprócz rodzynek i orzechów) i wyrabiać metodą Bertineta ( ja niestety tylko zamieszałam porządnie i wyrabiałam tradycyjnie ręką przez ok. 5 minut) 8-10 minut, aż ciasto stanie się gładkie i elastyczne. Dodać rodzynki + orzechy i wyrabiać aż wtopią się w ciasto.
Przykryć ściereczką i zostawić na 1 godz. w temp. pokojowej.
Po tym czasie przełożyć ciasto do keksówki wysmarowanej olejem i wysypanej otrębami żytnimi, o długości 30cm i szerokości 11cm.**, przykryć ściereczką lub folią spożywczą i pozostawić w ciepłym miejscu do podwojenia objętości.
Piec nagrzać do 250st.C. Piec z parą przez 5 minut***, po tym czasie temp. zmniejszyć do 210st.C i piec 1 godz. Studzić na kratce, kroić po zupełnym ostygnięciu.
** W oryginale jest tak: "Na lekko omączonym blacie ciasto uformować w kulę i ułożyć w lekko omączonej misce.Przykryć ściereczką i zostawić na 1 godz. w temp. pokojowej.
Po tym czasie ponownie, na lekko omączonym blacie, ciasto delikatnie rozciągnąć, uformować kulę i w lekko omączonej misce, przykryte ściereczką pozostawić na 1 godz.-w temp. pokojowej."
Ponieważ formowanie bochenków jest sztuką, której jeszcze nie posiadłam, a na wyrabianie metodą Bertineta zazwyczaj nie mam siły, przekładam wyrobione tradycyjnie ciasto do foremki i tą odstawiam do wyrastania. Chleb za każdym razem wychodzi przepyszy :)
*** U mnie oznacza to tyle co wstawienie małej blaszki wypełnionej do połowy wrzątkiem do piekarnika.
A tu parę naszych prezentów pożegnalnych...
Subscribe to:
Posts (Atom)