2010-01-31

A kiedy za oknem pada śnieg, piekę szarlotkę. Z dużą ilością jabłek.

Śnieg padał dzisiaj od rana... mocno, nieustannie. Zasypało nas conajmniej półmetrową warstwą pięknego białego śniegu. Ile radości może przynieść taki śnieg... wyszliśmy na zewnątrz, ciesząc się jak dzieci, skacząc w zaspy i robiąc zdjęcia drzewom przykrytym puszystą białą kołdrą.
W takie dni mam ochotę upiec szarlotkę i zjeść kawałek jeszcze ciepłego ciasta, prosto z piekarnika. Musi być też cynamon - albo w jabłkach albo w herbacie, którą ogrzewam sobie ręce po powrocie z dworu. I koniecznie dużo jabłek. :)




 Szarlotka z dużą ilością jabłek

8 średnich jabłek
2 łyżki soku z cytryny
ok. 100g cukru
wanilia lub cynamon+goździki do smaku
1 łyżka konfitury morelowej lub biało jajka do posmarowania spodu
1 żółtko + łyżka kremówki do posmarowania wierzchu ciasta

kruche ciasto:
250g mąki
125g zimnego masła, pokrojonego w drobną kostkę
2 łyżki cukru pudru
1 jajko
1 - 2 łyżki mleka
szczypta proszku do pieczenia

1. Wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą tortownicę o średnicy 20cm i conajmniej 5cm wysokości.
2. Przygotuj kruche ciasto: masło pokrojone w drobną kostkę wetrzyj w mąke, aż całość będzie przypominać drobne okruszki. Dodaj cukier, jajko i 1 łyżkę mleka. Wymieszaj łyżką, przełóż stolnicę lub blat i szybko acz delikatnie zagnieć ciasto. Podziel na dwie części - ok. 2/3 całości na spód i boki, 1/2 na górę. Owiń w folię spożywczą i odstaw do lodówki na conajmniej 30 minut.
3. Wyjmij z lodówki część na spód i boki. Rozwałkuj - jeśli ciasto się lepi zrób to pomiędzy dwoma kawałkami papieru do pieczenia. Wyłóż spód i boki na wysokość ok. 5cm. Ciasto ponakłuwaj widelcem i wstaw do lodówki na minimum 30 minut do 3h.
4. W międzyczasie obierz i pokrój jabłka. W dużym garnku dodaj do nich filiżankę wody, przyprawy, cukier (może być mniej lub więcej w zależności od tego jak słodkie są jabłka - trzeba po prostu spróbować). Duś na małym / średnim ogniu aż zmiękną (ale nie rozpadną się!). Zdejmij z ognia i odsącz nadmiar płynów.
5. Nagrzej piekarnik do 180°C. Wymij formę z lodówki. Wyłóż papierem do pieczenia i wysyp suchą fasolą  lub ceramicznymi kuleczkami. Piecz przez 12 minut, wyjmij fasolę i piecz jeszcze przez 4-5 minut. Wyjmij z piekarnika i dno posmaruj marmoladą morelową lub białkiem jajka.
6. Przełóż jabłka do tortownicy. Wyjmij pozostałe ciasto z lodówki i rozwałkuj. Nakryj nim jabłka. Możesz zrobić wycięcia (ja zrobiłam serduszka) lub po prostu nakłuć w paru miejscach widelcem. Posmaruj górę żółtkiem wymieszanym z kremówką. Wstaw do piekarnika 180°C i piec ok. 40 minut. Po upieczeniu ostudź ciasto w formie. Smacznego!


Uwagi:
1. Przepis pochodzi z książki "The Essential Dessert Cookbook"  - Deep dish apple pie.
2. Ponieważ jabłka stanowią główną część tej szarlotki, to one zadecydują o ostatecznym smaku. W Budapeszcie nie ma niestety Szarej Renety, której użyłabym prawdopodobnie w Polsce. Próbowałam więc innych odmian -  Idared (za suche), Pink Lady (ok, ale bez specjalnych wzruszeń), Granny Smith (podobnie jak Pink Lady) i Golden Delicious (stosunkowo najlepsze).
3. Nigdy nie udało mi się doczekać całkowitego ostudzenia ciasta - zazwyczaj zjadamy je na ciepło z gałką dobrych waniliowych lodów.

 

A taki mam zimowy widok z okna... A jaki jest Wasz?

2010-01-30

No Impact Man. Zupa krem z selera. Chleb rosyjski z ziarnami.

Czy słyszeliście może o No Impact Man? Colin Beavan wraz z rodziną postanowił przez rok żyć tak, by mieć jak najmniejszy negatywny wpływ na środowisko. Dodać należy, że Colin mieszka w samym sercu Nowego Jorku, na Manhattanie. Prawie codzienne zapiski, refleksje etc. znaleźć można na jego blogu, powstał też film dokumentujący cały eksperyment.

Colin zaczyna zmianę swojego stylu życia od prostych rzeczy takich jak zmiana diety i kupowanie produktów tylko organicznych i lokalnych, zmniejszenie ilości produkowanych śmieci, zaprzestanie kupowania nowych rzeczy (co na początku jest szczególnym wyzwaniem dla jego żony, która otwarcie przyznaje się do ubraniowego zakupoholizmu), rezygnacja z transportu publicznego etc. Kolejne kroki są coraz bardziej radykalne - m.in. po 6 miesiącach Beavanowie odłączają elektryczność.
Pierwsze efekty eksperymentu są bardzo namacalne (na przykład utrata wagi), dalsze zmieniają światopogląd i świadomość obojga. Projekt budzi na początku zaciekawienie, a następnie bardzo dużo wrogości i krytycyzmu,  albowiem podważa filar amerykańskiej kultury: konsumpcjonizm.
Mieć mniej w przypadku Colina znaczy mieć więcej - czasu dla rodziny, na rozmowę, na uprawę małego ogródka, na gotowanie, pisanie i refleksje.
Nie chcę oceniać filmu (ani Colina) - uważam jednak, że warto go zobaczyć. Obejrzeć starając się nie oceniać, spojrzeć z ciekawością, pomyśleć chwilę po.

Jest jeden moment, który bardzo bardzo mi się podoba. Projekt zaczyna się i kończy zimą. Colin przekopując ziemię w ogródku opowiada o tym jak bardzo inaczej ten rok mu minął. Że nie były to po prostu przewrócone kartki z kalendarza i zaskoczenie "ojej, to już rok minął", ale że naprawdę odczuł, że minął rok. Jedząc tylko lokalne sezonowe warzywa i owoce, uprawiając ogródek, rezygnując z klimatyzacji etc. poczuł się związany z naturą. (Po angielsku: "I felt connected" w moim odczuciu ma o wiele szersze znaczenie niż tylko związany z naturą, ale nijak nie umiem tego inaczej przetłumaczyć.)
Jestem bardzo 'za' wieloma pro-ekologicznymi pomysłami przedstawionymi w filmie, jednak z elektryczności rezygnować nie zamierzam. Póki co noszę własne płócienne torby na zakupy, warzywa i owoce kupuję na lokalnym rynku starając się kupować głównie te, które są właśnie w sezonie. Nawet jeśli są droższe niż w supermarkecie - wolę zjeść mniej a lepiej. Zanim coś kupię zastanawiam się i staram się być uczciwa wobec siebie czy czegoś potrzebuję czy po prostu chcę.
W duchu świetnego posta Bei oraz No Impact Man zapraszam na serię dań sezonowych. Dzisiaj zupa krem z selera z chlebem rosyjskim z ziarnami. Jutro tarta z buraczkami i karmelizowaną cebulą a pojutrze placuszki dyniowe.



Zupa-krem z selera

Ugotuj bulion warzywny, dodaj do niego 2 ziemniaki pokrojone w kostkę i kilka łodyżek selera naciowego (opcjonalnie). Zetrzyj dużą główkę selera na tarce o grubych oczkach. (Mój seler ważył prawie kilogram). Pokrój dużą cebulę w drobną kostkę. Rozgrzej oliwę na dużej patelni, przesmaż cebulkę na złoto. Dodaj starty seler i na średnim ogniu podsmaż go odrobinę. Następnie dodaj do niego dwie - trzy szklanki bulionu, duś przez ok. 15 do 20 minut na wolnym ogniu aż seler zmięknie.
Jeśli chcesz mieć bardzo gęsty krem do podduszonego selera po prostu dodaj ugotowane ziemniaczki i łodyżki selera naciowego i zmiksuj na krem. Ja zazwyczaj jednak dodaję podduszony seler do całego bulionu i wtedy miksuję. Doprawiam solą i pieprzem, podaję z pokrojną natką pietruszki i kromką domowego chleba. Smacznego!


Uwagi:
1. Zupę krem z selera można spokojnie zrobić tylko z selera korzeniowego. Zupa jest słodka, gęsta i bardzo pożywna.
2. Inspiracja na tą wspaniałą zupę pochodzi od mojej mamy - dziękuje! :)


Chleb rosyjski z pestkami dyni i słonecznika
Przepis cytuję za Piekarnią Tatter - Rossiysky z ziarnami.
Oryginalnie przepis pochodzi z książki A. Whitley "Bread Matters".

320g zaczynu zakwasowego żytniego razowego*
280g wody
480g jasnej mąki żytniej
10g soli
50g pestek słonecznika
50g pestek dyni

Do zaczynu dodać wodę i dobrze wymieszać. Wsypać mąkę i sól, dodać nasiona i wyrobić lepkie, raczej luźne ciasto. Trwa to zaledwie 2-3 minuty. Przełożyć do formy wysmarowanej oliwą i wysypanej otrębami - użyłam keksówki o długości 30cm i szerokości 11cm. Przykryć naoliwioną folią i zostawić do wyrośnięcia w 28°C (dobrze jest poczekać, aż chleb urośnie nieco (1/2 cm) ponad foremkę). Wtedy wierzch chleba posmarować oliwą i włożyć go do pieca rozgrzanego do 210°C i piec 15 minut. Następnie temperaturę zmniejszyć do 190C i piec kolejne 40-45 minut.

* zaczyn zakwasowy można przygotować metoda 3 stopniowa lub wymieszać:
50g zakwasu żytniego razowego
150g maki żytniej razowej (100%)
300g wody
Szczelnie przykryć i zostawić na 12-24 godziny. Po tym czasie zaczyn jest gotowy do użycia.

Uwagi:
1. Chleb rosyjski to mój chleb codzienny, ulubiony. Ma bardzo wilgotny miąższ, świeżość zachowuje nawet po tygodniu!
2. Piekłam go już wiele razy i za każdym razem wychodził wspaniale. Zdarzało mi się go piec tylko ze słonecznikiem lub tylko z dynią oraz bez dodatku pestek - każda wersja była smaczna. Bardzo ważne jest by piekarnik był porządnie rozgrzany a ciasto dobrze wyrośnięte.

2010-01-27

Czekolada i pomarańcze.

Tutaj: Ciepły koc, kubek zielonej herbaty, mroźna zima i czekolada...
Tam: Upalne noce, tango do 6 rano i sok pomarańczowy (jugo de naranjas) na śniadanie z rogalikiem medialuna.
Już niedługo, cztery tygodnie i kubek gorącej herbaty zamieni się w  dużą szklankę świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. 
Tymczasem marząc o Boskim Buenos upiekłam ciasto z czekoladą i pomarańczą. Połączenie tu i tam, połączenie idealne, prawdziwy klasyk. Zapraszam :)



Ciasto czekoladowo-pomarańczowe

2 pomarańcze
150g dobrej jakości czekolady deserowej (użyłam Jedynej Wedla)
5 jajek
200g złocistego cukru demerara
100g zwykłego cukru
400ml oleju słonecznikowego (użyłam z pestek winogron)
125g mielonych migdałów
25g kakao
375g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

do nasączenia:
100ml likieru pomarańczowego

do przełożenia:
180g dobrej konfitury pomarańczowej
1 łyżka galaretki pomarańczowej

polewa / ganache:
170g gorzkiej lub deserowej czekolady
100ml śmietany kremówki

1. Ugotuj pomarańcze na małym ogniu przez 30 minut. Osusz, ostudź, obierz ze skórki i zmiksuj na purée.
2. W międzyczasie: nagrzej piekarnik do 180°C. Wyłóż dno tortownicy o średnicy 24cm papierem do pieczenia, boki posmaruj masłem. Rozpuść czekoladę w kąpieli wodnej, ostudź.
3. W dużej misce lekko ubij jajka z cukrem i olejem. Powoli dodawaj pomarańczowe purée i roztopioną czekoladę. W osobnej misce wymieszaj razem suche składniki: migdały, kakao, mąkę i proszek do pieczenia. Dodaj suche składniki do mokrych, mieszając delikatnie łopatką. Przełóż ciasto do formy i piecz 1h 20min aż do suchego patyczka (ja piekłam 1h 10min.). Przykryj folią aluminiową jeśli góra zacznie za bardzo się brązowić.
4. Ostudź ciasto a następnie dużym nożem przekrój w poprzek na pół. Nasącz obie części likierem pomarańczowym. W małym rondelku podgrzej konfiturę pomarańczową i dodaj do niej łyżkę galaretki pomarańczowej. Gotuj mieszając aż galaretka dobrze się rozpuści. Tak przygotowaną konfiturą przełóż ciasto. Dobrze dociśnij.
5. Przygotuj polewę / ganache: podgrzej śmietankę, zdejmij z ognia jak tylko się zagotuje. Wrzuć do niej połamaną na kawałki czekoladę, odstaw na 5 minut, a następnie dobrze wymieszaj. Ostudź, a gdy ganache stężeje wystarczająco rozsmaruj szerokim nożem na cieście.

 Uwagi:
a. Przepis orgyinalny pochodzi z wydania specjalnego magazynu "Delicious" - "Wicked Desserts" (Orange, almond and chocolate dessert cake). Dokonałam jednak paru zmian, zmniejszając ilość oleju i cukru. Ponadto przełożyłam ciasto konfiturą pomarańczową i nasączyłam solidną ilością dobrego likieru pomarańczowego.
b. Ciągle się zastanawiam czy powinno to być ciasto czy tort.. jak  myślicie? Jakiejkolwiek nazwy by nie użyć, jest to ciasto bardzo wilgotne, bardzo czekoladowe, z nutą pomarańczy i migdałów. Prezentuje się wspaniale i budzi powszechny zachwyt ;) (ciasto zabrałam na warsztaty w zeszłą niedzielę).
c. Do ciasta konieczna jest bita śmietana! :) (zabrakło jej na zdjęciach, bo taka domowa ubijana jakoś wydawała mi się nie bardzo fotogeniczna... )




2010-01-22

Pomidorowa. Ekspresowa.

Kiedy nie mam czasu (a zazwyczaj im bliżej weekendu tym mniej mam czasu - warsztaty, milongi, lekcje...) gotuję wielki gar zupy. Co najmniej 4 litry, tak by starczyło dla nas obojga na dwa dni. A ponieważ szalejemy na punkcie pomidorów* bardzo często jest to zupa pomidorowa. Latem kiedy pomidory pachną słońcem i są słodkie i soczyste gotuję ją ze świeżych pomidorów albo zamieniam w gazpacho. Zimą zazwyczaj używam passaty z dodatkiem sűrített paradicsom (węgierska wersja koncentratu pomidorowego, jednak nie aż tak skoncentrowana jak w Polsce, pyszna i idealna także na sos do pizzy). Najbardziej lubię ją z drobnym makaronem, P. preferuje z kluskami lanymi. W którejkolwiek wersji - zupa pomidorowa należy do mojej ścisłej czołówki.



Zupa pomidorowa, ekspresowa. 

bulion warzywny
400g passaty pomidorowej
200g sűrített paradicsom (można zastąpić 100g koncentratu pomidorowego lub dodać podwójną ilość passaty - czyli razem 800g passaty)
125 - 150g drobnego makaronu (użyłam sorprese lisce, ale każdy inny też będzie dobry)

Z ugotowanego bulionu wyjąć warzywa, zostawić tylko marchewkę. Dodać passatę i  sűrített paradicsom oraz drobny makaron, zagotować. Gotować na wolnym ogniu aż makaron będzie al dente (wg wskazówek na opakowaniu).  Zdjąć z ognia, doprawić solą i pieprzem. Jeśli zupa jest za bardzo skoncentrowana to można dodać trochę wody. Podawać z odrobiną słodkiej śmietanki i pokrojoną natką pietruszki. Smacznego!

* Tak, Tomatango to połączenie 'tomato' z tangiem. ;) Czyli pomidora z tangiem. Absurdalne, ale łatwe do zapamiętania i wymawia się tak samo w każdym języku. A co najważniejsze - dobrze opisuje nas - tango & food :)


Rukola... rukola rukola...


Kiedy tylko słyszę tą piosenkę pełną piersią śpiewam razem z Korą. Nie Luciolę jednak, a rukolę... tak jakoś bardziej mi pasuje, zupełnie absurdalnie i nie wiadomo w zasadzie skąd i dlaczego.

Rukola z kolei kojarzy mi się z pizzą uwielbianą przeze mnie od czasów dzieciństwa... Odkąd w zasadzie pamiętam moja mama piekła pizzę, która była punktem obowiązkowym licznych spotkań w gronie rodziny i przyjaciół. Jako wysoce gadatliwe dziecko (nazywano mnie "druga Bielicka") uwielbiałam takie spotkania i cieszyłam się z racji posiadania dorosłej publiczności. Gorzej, gdy spotkania takie odbywały się wieczorem - wtedy byłam podstępnie usypiana czytaniem bajek... Pewnego dnia jednak obudziłam się w środku nocy i zaspana udałam się do dużego pokoju, gdzie moi rodzice z wujcostwem delektowali się pizzą. Do dziś w mojej rodzinie powtarza się (jako niby zabawną anegdotę ;) ) to co powiedziałam - bardzo rozżalonym głosem - w momencie wejścia do pokoju: "Mnie to każecie spać, a sami jecie pizzę!"

Pizzy jednak w moim dzieciństwie nie brakowało ani trochę, albowiem kiedy miałam 6 lat wraz z przeprowadzką moi rodzice otworzyli pizzerię, która z czasem zmieniała się i stała się zdecydowanie czymś więcej niż pizzerią. Jestem prawdziwą szczęściarą, bo jeden z ulubionych smaków mojego dzieciństwa - smak pizzy mojej mamy - mam na wyciągnięcie ręki i dostępny na co dzień. Pizza mojej mamy to pizza romana, na grubszym cieście. Dlatego też, gdy piękę pizzę w domu, piękę ją na cieńszym, szukając smaku pizzy neapolitańskiej. Tak trochę z przekory (odziedziczonej po moim tacie) a tak trochę z racji poszukiwań smakowych. Chciałabym kiedyś rozszerzyć menu o taką właśnie pizzę.

Dzisiaj zapraszam na pizzę na cienkim i chrupiącym cieście, z pyszą szynką (użyłam gotowanej - włoskiego prosciutto cotto, ale crudo jest także wspaniała), mozarellą, pecorino romano i mnóstwem orzechowej w smaku, lekko pikantnej rukoli... mmm... poezja :) Przepis na ciasto jest taki sam jak w ostatnim przepisie na pizzę margherita, do sosu pomidorowego jednak dodałam jeszcze pół łyżeczki bazyli.


Pizza z prosciutto i rukolą

1. Ciasto na pizzę (cienkie):
Przepis na ciasto pochodzi z "Kuchni włoskiej" Penny Stephens. 

okrągła blaszka o średnicy 32cm - porcja na 2 osoby

3g (1/2 łyżeczki) suchych drożdży instant
1/2 łyżeczki cukru
125ml ciepłej (nie gorącej) wody
175g mąki pszennej, typ 550
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka oliwy z oliwek

a. W kubku wymieszać drożdże, cukier i wodę. Odstawić na ok. 15 minut, aż mieszanka zacznie się lekko pienić.
b. Mąkę i sól połączyć w misce. W środku zrobić wgłębienie, dolać oliwę, aktywne drożdże i resztę wody. Całość wyrobić na jednolite ciasto.
c. Ciasto przełożyć na oprószoną mąką stolnicę i zagniatać przez 4-5 minut. Następnie umieścić ponownie w lekko natłuszczonej misce, przykryć folią spożywczą lub ściereczkę i odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi objętość. Zajmie to ok. 1h.
d. Wyrośnięte ciasto należy zagnieść przez ok. 1 minutę. Następnie rozciągnąć, umieścić na natłuszczonej blaszce do pieczenia (polecam blaszki Zenkera z dziurkami - pizza ma potem wspaniały chrupiący spód) i rozwałkować. Powinno mieć grubość 3-4mm. Odstawić, w międzyczasie przygotować sos pomidorowy.

2. Sos pomidorowy:

3 łyżki oliwy z oliwek
1 mała cebula lub pół średniej
2 ząbki czosnku, rozgniecione
1/2 łyżeczki oregano
1/2 łyżeczki bazylii
1/2 łyżeczki cukru
pół puszki (200g) pomidorów bez skórki, posiekanych lub passaty pomidorowej
sól i świeżo mielony pieprz (do smaku)
 
Podsmażyć cebulkę na złoto na oliwie z oliwek, dodać czosnek, oregano, bazylię, cukier, pomidory i dusić przez ok. 10 minut na małym ogniu. Doprawić solą i pieprzem do smaku.  Ostudzić.

3. Wystudzony sos rozłożyć równomiernie na cieście. Rozłożyć duże kawałki szynki (ok. 100g prosciutto), pokrojoną mozarellę (ok. 125g), posypać startym parmezanem lub pecorino romano (2 łyżki). Do dobrze nagrzanego piekarnika (ja swój włączam 20 min. wcześniej) wstawić pizzę. Piec ok. 15 - 20 minut w temperaturze 230°C. Ciasto musi być lekko zarumienione. Podawać z dużą garścią świeżej rukoli. Smacznego!

2010-01-20

Zmiany, zmiany...

Po długich wahaniach w końcu zdecydowałam się utworzyć drugi blog - który roboczo po prostu nazywa się Food Haven 2. Food Haven 2 będzie całkowicie angielskojęzyczny, a dotychczasowe Food Haven będzie prowadzone po polsku. Zdecydowałam się rozdzielić do tej pory dwujęzyczne posty na dwa blogi, ze względu na tagi/etykiety. Chciałam by moi polskojęzyczni czytelnicy także mogli używać spisu treści, wyszukiwarki etc.  Wydaje mi się, że układ taki będzie też czytelniejszy, a posty nie będą długie na trzy ekrany ;) Jak Wam się podobają zmiany? Co o tym myślicie?

W najbliższym czasie planuję także utworzyć bloga o moich zmaganiach z zakwasem i pieczeniem domowego chleba. Ciągle jednak myślę nad nazwą... Może Wy pomożecie?
Parę moich propozycji:
1. Piekarnia M.
2. Misia piecze...
3. Przystanek Pieczenie (Food Haven miał się oryginalnie nazywać Przystanek Jedzenie, ale blogspot nie miał takiej nazwy wolnej... chyba będę musiała w końcu zakupić własną domenę... ;) )

A jutro zapraszam na ciąg dalszy opowieści o pizzach, tym razem pizza z szynką i rukolą... :)


2010-01-19

Kulinarne opowieści - pizza margherita

Nie ma chyba nic przyjemniejszego od samego jedzenia niż czytanie o nim. Nie myślę tu jedynie o  przepisach, a raczej o historiach, którymi są one często okraszone. Uwielbiam bawić się w kulinarnego historyka i doszukiwać się ciekawostek na temat moich ulubionych potraw. Szczególnie o chlebie mogłabym czytać bez końca... Tak samo o herbatach.W wyniku moich kulinarnych dochodzeń udało mi się znaleźć ten oto ciekawy artykuł na temat pizzy.  Szczególnie ujęła mnie historia o całkowitym klasyku - pizzy margherita:

"W 1889 r., kiedy Włochy znajdowały się na drodze do zjednoczenia, do Neapolu przybył Hubert I wraz z małżonką Małgorzatą. Królowa miała ochotę na pizzę, więc wezwano do pałacu najlepszego pizzaiolo Raffaelego Esposito z pizzerii Pietro... cosi e basta. Ten przygotował trzy rodzaje dania: pierwsze - z czosnkiem, oliwą i pomidorami; drugie - ze słoniną, serem i bazylią; trzecie - w barwach włoskiej flagi, z mozzarellą, bazylią i pomidorami. Królowej patriotce najbardziej smakowała trójkolorowa wersja. Na cześć władczyni Esposito nazwał swoje dzieło margherita, a danie stało się swoistym symbolem jedności Italii."

Kiedy jestem w pizzerii zazwyczaj zamawiam coś nowego, coś ciekawego, chociaż tak naprawdę najchętniej zjadłabym margheritę. Dlaczego nie zamawiam tego co na mam ochotę? Uważam po prostu, że margherita jest pizzą, która jest pyszna tylko i wyłącznie o ile jej składniki są najwyższej jakości. Dobrze doprawiony sos pomidorowy (obowiązkowo oregano i czosnek), mozarella, szczypta pecorino romano albo parmezanu i świeża bazylia... - to jest dla mnie smak margherity. Prosty i doskonały. Niewiele jest jednak pizzerii, które koncentrują się na jakości i stąd też pizza uznawana jest dość często raczej za fast/junk food, gdy tymczasem ma ona o wiele większy potencjał. Dzisiaj zapraszam na margheritę w domowej wersji de luxe. :)

Pizza margherita





1. Ciasto na pizzę:
Przepis na ciasto pochodzi z "Kuchni włoskiej" Penny Stephens. 

okrągła blaszka 32cm średnicy - porcja na 2 osoby

3g (1/2 łyżeczki) suchych drożdży instant
1/2 łyżeczki cukru
125ml ciepłej (nie gorącej) wody
175g mąki pszennej, typ 550
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka oliwy z oliwek




a. W kubku wymieszać drożdże, cukier i wodę. Odstawić na ok. 15 minut, aż mieszanka zacznie się lekko pienić.
b. Mąkę i sól połączyć w misce. W środku zrobić wgłębienie, dolać oliwę, aktywne drożdże i resztę wody. Całość wyrobić na jednolite ciasto.
c. Ciasto przełożyć na oprószoną mąką stolnicę i zagniatać przez 4-5 minut. Następnie umieścić ponownie w lekko natłuszczonej misce, przykryć folią spożywczą lub ściereczkę i odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi objętość. Zajmie to ok. 1h.
d. Wyrośnięte ciasto należy zagnieść przez ok. 1 minutę. Następnie rozciągnąć, umieścić na natłuszczonej blaszce do pieczenia (polecam blaszki Zenkera z dziurkami - pizza ma potem wspaniały chrupiący spód) i rozwałkować. Powinno mieć grubość 3-4mm. Odstawić, w międzyczasie przygotować sos pomidorowy.

2. Sos pomidorowy:

3 łyżki oliwy z oliwek
1 mała cebula lub pół średniej
2 ząbki czosnku, rozgniecione
1/2 łyżeczki oregano
1/2 łyżeczki cukru
pół puszki (200g) pomidorów bez skórki, posiekanych
sól i świeżo mielony pieprz (do smaku)

Podsmażyć cebulkę na złoto na oliwie z oliwek, dodać czosnek, oregano, cukier, pomidory i dusić przez ok. 10 minut na małym ogniu. Doprawić solą i pieprzem do smaku.  Ostudzić.

3. Wystudzony sos rozłożyć równomiernie na cieście. Rozłożyć pokrojoną mozarellę (ok. 100 do 150g), posypać startym parmezanem lub pecorino romano (ok. 1 - 2 łyżek). Do dobrze nagrzanego piekarnika (ja swój włączam 20 minut wcześniej) wstawić pizzę. Piec ok. 15 do 20 minut w temperaturze 230°C. Ciasto musi być lekko zarumienione. Podawać ze świeżą bazylią, w razie potrzeby doprawić świeżo mielonym pieprzem. Smacznego!

Dolce i włoski blok czekoladowy

Od momentu kiedy zaczęłam czytać "Under the Tuscan Sun" ("Pod słońcem Toskani") Frances Mayes, nie mogę przestać myśleć o włoskim jedzeniu. Jak gdybym mogła magicznie przenieść się na weekend do Włoch albo odstraszyć zimę tylko gotując włoskie risotto lub piekąc pizzę... Wierząc, że chociaż częściowo jest to możliwe, cały tydzień pełen był przysmaków z Toskanii, Lombardii, Ligurii, Kampanii i innych części Włoch. (mam nadzieję o wszystkich oczywiście napisać!) Na weekend chciałam przygotować coś specjalnego i coś słodkiego. Wybór był trudny, ale zdecydowałam rozpieścić się czekoladowym blokiem, z mnóstwem migdałów, suszonych moreli i ciasteczek amaretti.Ku mojemu sporemu zaskoczeniu, po długim szarym tygodniu, sobota przywitała nas słońcem. Ponieważ tramwaje ciągle nie jeździły* a nasze lekcje zaczynały się dopiero po południu poszliśmy na spacer w poszukiwaniu jedynego brakującego składnika do bloku czekoladowego: ciasteczek  amaretti. Spacer skończyliśmy pałaszując pizzę w przytulnym włoskim sklepiku Dolce**... Wchodząc do sklepu zauważyliśmy jak na zapleczu jeden z pracowników (Włoch :) ) wyciąga piękną pizzę z pieca... nie mogliśmy się oprzeć i zamówiliśmy po kawałku. Była pyszna... Oczywiście, udało nam się także zakupić ciasteczka amaretti. W konsekwencji, w niedzielę rano zamiast za prysznic lub śniadanie, zabrałam się za przygotowywanie czekoladowego bloku. Och... był tego warty :)



Włoski blok czekoladowy 
Oryginaly przepis pochodzi z  "Kuchni włoskiej" Penny Stephens.

Przepis na jedną małą keksówkę: 11cm x 23cm.

75g migdałów, grubo posiekanych
150g dobrej jakości czekolady (Użyłam ciemnej o zawartości kakao 70%.)
75g masła
210g skondensowanego mleka (słodzonego)
2 łyżeczki cynamonu
75g ciasteczek amaretti, połamanych na duże kawałki
70g suszonych moreli, pokrojonych

1. Wyłożyć formę folią aluminiową.
2. Masło i skondensowane mleko umieścić w rondlu z grubym dnem. Gotować na wolnym ogniu przez ok. 3-4 minuty aż masło się rozpuści. Następnie dodać połamaną w kostki czekoladę i cały czas mieszając gotowac tak długo aż czekolada się rozpuści. Zdjąć z ognia.
3. Do czekolady dodać migdały, morele i ciasteczka i dobrze wymieszać. Gotową mieszankę przelać do przygotowanej foremki. Zanim blok będzie można pokroić, należy go odstawić w chłodne miejsce lub do lodówki na conajmniej godzinę. Smacznego! :) ***



*BKV (firma odpowiedzialna za komunikację miejską w Budapeszcie) ciągle strajkowała...
**Király u. 57., 1077 Budapest
*** Polecam ze szklanką latte macchiato... mmm...

2010-01-15

Krupnik mojej mamy

Smak mojego dzieciństwa... prosta, rozgrzewająca zimowa zupa, której sekret leży w pysznym wywarze warzywnym i gruboziarnistej kaszy jęczmiennej. Zupa jest oczywiście najlepsza kiedy ugotuje ją mama :)



Przygotowanie krupniku zaczynamy od ugotowania bulionu warzywnego:

2l wody
1 cebula, obrana
3 marchewki, całe lub pokrojone
1 pietruszka
1/2 pora
1/2 główki selera korzeniowego
3 łyżki oliwy z oliwek
4 ziarna ziela angielskiego
ok. 15 ziarenek czarnego pieprzu
1 liść laurowy


Wszystkie składniki zagotowujemy, następnie pod przykryciem na wolnym ogniu gotujemy ok. 20 - 25 minut aż marchewka i seler będą miękkie. Po ugotowaniu wyjmujemy warzywa i mamy gotowy czysty bulion warzywny, na bazie którego możemy przygotować wiele smacznych zup.

Krupnik 

bulion warzywny wg powyższego przepisu, ALE:
dodajemy 2-3 suszone borowiki do bulionu i nie wyjmujemy ich po ugotowaniu, tak samo nie wyjmujemy marchewek
ok. 6 sztuk średniej wielkości ziemniaków pokrojonych w kostkę
125g - 150g kaszy jęczmienej, najlepiej gruboziarnistej, wiejskiej
posiekana natka pietruszki
pieprz i sól

Do bulionu dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki oraz kaszę jęczmienną i gotujemy ok. 25 minut aż kasza i ziemniaki będę miękkie (ale nie rozgotowane). Doprawiamy solą i pieprzem, podajemy z posiekaną natką pietruszki. Smacznego!


Postanowienie noworoczne

Ten rok jest dla mnie rokiem pełnym wyzwań. Dwie najważniejsze rzeczy, które nas czekają to przeprowadzka do innego kraju (i zadomowienie się w nim) oraz wyjazd do Buenos Aires na 3 miesiące z naciskiem na rozwój naszego warsztatu. Chcemy się rozwinąć zarówno jako nauczyciele jak i tancerze. W głowie już jestem bardzo zajęta planowaniem wszystkiego, dlatego zdecydowałam, że tyle wyzwań wystarczy i tuzinie postanowień noworocznych powiedziałam nie. Zobowiązałam się tylko do jednego rzeczy - zdecydowałam, że słodkości będę piekła tylko raz w tygodniu. Niezwykłą inspiracją był blog Patrycji i jej post na temat cukru, który wcale nie krzepi... Już jakiś czas temu uznałam, że jest za dużo cukru w naszej diecie i dlatego zaczęłam zmniejszać jego ilości zawarte w przepisach. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że zazwyczaj wystarczy połowa podanej ilości cukru, by poczuć jego cudowny słodki smak, bez uszczerbku dla smaku całego wypieku. Jestem daleka od jakiegokolwiek ekstremum - nie zamierzam wyrzekać się cukru w ogóle, moim celem jest po prostu zmniejszenie ilości, którą spożywamy. Gotuję codziennie w oparciu o warzywa, produkty pełnoziarniste i nieprzetworzone, więc generalnie uważam, że nasza dieta jest bardzo zdrowa za wyjątkiem słodkości. A że piec mogłabym niemal codziennie (i rano, i w ciągu dnia a najchętniej w nocy...) to nawet jeśli są to wypieki z małą ilością cukru, to jednak wciąż jest to dużo ze względu na częstotliwość z jaką piękę...
Podsumowując: W 2010 piękę słodkości tylko raz w tygodniu.*
Obserwacja nr 1: Ciasto pieczone raz w tygodniu staje się czymś o wiele bardziej wyjątkowym. A wybieranie TEGO właściego przepisu, pieczenie, delektowanie się... czysta przyjemość :)
Obserwacja nr 2: Musiałam znaleźć inny upust dla mojej pasji pieczenia i postanowiłam przerzucić moją energię na chleb, quiche i tarty - w ten weekend planuję upiec tartę z burakami i chleb rosyjski :)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić przepis na potrójnie migdałowy sernik, który upiekłam w zeszły weekend. Sernik tak nam smakował, że cudem udało mi sie ocalić jedną porcję do zrobienia zdjęcia! :)


Włoski sernik migdałowy 
Przepis pochodzi z wydania specjalnego magazynu "Delicious" - "Wicked Desserts".

8 porcji. Jedna okrągła 20cm rozpinana tortownica, nalepiej z teflonowym pokryciem.
Przygotowanie: 15 minut.
Pieczenie: 45 - 50 minut.
Studzenie: ponad godzinę.

Spód:*
200g pokruszonych ciasteczek amaretti
50g masła, roztopionego

Masa serowa:
500g ricotty
250g mascarpone
1 laska wanilii, przecięta wzdłuż - wyłuskane ziarenka lub cukier z prawdziwą wanilią
125g cukru pudru lub drobnego cukru złocistego np. demerara
100g mielonych migdałów (mąki migdałowej)
2 łyżki mąki kukurydzianej
3 duże bio-jajka
starta skórka z jednej cytryny

Dekoracja:
garść płatków migdałowych
cukier puder
bita śmietana

1. Nagrzej piekarnik do 180°C. Dno tortownicy wyłóż papierem do pieczenia. Wymieszaj pokruszone ciasteczka z masłem i wyłóż nimi spód formy. Dociśnij łyżką. Wstaw do lodówki lub zamrażalnika na 10 - 15 minut.
2. W międzyczasie, używając miksera, ubij razem ricottę, wanilię, cukier, mascarpone, zmielone migdały, mąkę kukurydzianą, jajka i skórkę z cytryny. Masa powinna być gładka. Wylej masę na spód z ciasteczek a następnie posyp górę częścią płatków migdałowych.
3. Piecz prze 45 - 50 minut aż sernik będzie złoty, środek ścięty, ale wciąż trochę "galaretowaty". Wyłącz piekarnik, otwórz drzwiczki i pozwól sernikowi całkowicie ostygnąć. Jak już ostygnie, wyjmij z piekarnika i wstaw w chłodne miejsce (lodówka, parapet) na godzinę.
Przed podaniem posyp cukrem pudrem oraz pozostałymi płatkami migdałowymi. Udekoruj bitą śmietaną, jeśli lubisz.
Smacznego!

* Jeśli nie masz ciasteczek amaretti możesz zrobić spód z następujących składników:
200g pełoziarnistych herbatników Digestive
50g roztopionego masła
1 łyżka duńskiego kakao
2 łyżki likieru amaretto lub aromatu migdałowego

2010-01-13

Proste smaki

Podczas mojego pobytu w Polsce miałam przyjemność zjeść wspaniały obiad w restauracji Trafik w Gdyni.  Jest to nowe miejsce na kulinarnej mapie Trójmiasta i zdecydowanie warte regularnego odwiedzania.Po pierwsze - wspaniały wystrój - minimalistyczny, czysty, nowoczesny, ale zarazem bardzo ciepły i przytulny, co w moim mniemaniu jest nie lada sztuką. Uwielbiam retro i stare meble i zazwczaj unikam zbyt nowoczesnych miejsc/ restauracji (o ile nie serwują w nich dobrego jedzenia!). W tym przypadku jednak rozglądałam się po lokalu z przyjemnością i z zachwytem cieszyłam oko harmonią wszystkich elementów wystroju
Po drugie - Trafik posiada wspaniałego szefa kuchni - Michała Maja, który gotuje w otwartej kuchni (co za przyjemność popatrzeć!). Skorzystaliśmy z okazji i wypróbowaliśmy prawie wszystko ze specjalnej oferty lunchowej, a także dwa dania z karty głównej. Jedzenie było świeże i apetycznie podane - to jednak powinno być standardem. Co mnie ujęło to idealna równowaga przypraw, skromna liczba składników, prostota dań i smaków, wspaniała jakość.
Nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo, że wybrałam dania z dyni, która jest moim ulubionym warzywem, niestety raczej niedocenianym w Polsce. Sam fakt, że aż dwie potrawy z dynią znalazły się w menu lunchowym sprawiła, że się szeroko uśmiechnęłam. Zupa dyniowa była zbliżona w smaku do mojej Good Mood Pumpkin Soup, tylko że bez bekonu. Podana za to była z pysznymi pełnoziarnistymi grzankami i startym serem. Druga dyniowa wspaniałość, którą spróbowałam to placuszki dyniowe podawane ze śmietaną i szczypiorkiem. Zjadłam ich całe dwie porcje... ;) Smaku placuszków nie mogłam zapomnieć długo, w związku z czym wróciwszy do Budapesztu (w którym dyni jest pod dostatkiem) postanowiłam, że zrobię je w domu. I oto one :) Smakowały mi nie mniej (a nawet bardziej niż) w Trafiku, robiłam je dwa dni pod rząd (delektując się nimi i na obiad i na kolację) i gdyby nie wzgląd na innych domowników zrobiłabym je i po raz trzeci.
:)


Placuszki dyniowe (wytrawne)

500g obranej i startej dyni*
3 duże jajka
50ml oliwy z oliwek**
160g mąki
2 łyżki kwaśnej śmietany (użyłam 12%)
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól i pieprz

1. Wymieszaj dynię z żółtkami, mąką, śmietaną, gałką muszkatołową. Dopraw do smaku solą i pieprzem.
2. W osobnej misce ubij na sztywno białka. Delikatnie wmieszaj je do dyni. 
3.  Rozgrzej patelnię z odrobiną oleju - najlepiej spryskaj ją olejem. Łyżką nabieraj porcje ciasta i smaż na średnim/ wolnym ogniu. Jeden placuszek - 1 łyżka stołowa ciasta.  Przewróć placuszki na drugą stronę i smaż aż placuszki będą złote. Podawaj polane kwaśną śmietaną i posypane szczypiorkiem.
Smacznego!

* ponownie użyłam mojej ulubionej odmiany dyni - piżmowej
** inna możliwość: dodaj 3 - 4 łyżki roztopionego masła zamiast oliwy

2010-01-12

Robi się zimno, więc mam ochotę na zupę...

- Dzień dobry, Kłapousiu! - powiedział Krzyś, gdy otworzył drzwi i Kłapouchy wszedł do pokoju. - Co słychać?    - Wciąż pada śnieg - odpowiedział Kłapouchy posępnie.
    - A tak, pada.
    - I mróz bierze.
    - Naprawdę?
    - Tak - rzekł Kłapouchy. - Jednakże - ciągnął, rozpogadzając się trochę - nie mieliśmy ostatnio trzęsienia ziemi.
"Chatka Puchatka" A.A.Milne

Jakimś cudem (niewyjaśnionym oczywiście) udało się Budapesztowi uniknąć zarówno śnieżyc jak i bardzo mroźnym temperatur... Wczoraj było +5°C, dzisiaj mimo podobnej temperatury powietrze zaczął przenikać zimowy, wilgotny chłód...
Zimą jestem typowym piecuchem... wygrzewam stopy na elektrycznej poduszce, ubieram się w parę warstw, nie wychodzę bez czapki i rękawiczek. I marzę o ciepłym rozgrzewającym jedzeniu, a domowe zupy należą do jego ścisłej czołówki. W poszukiwaniu nowych przepisów na dobre zupy, przewertowałam trochę książek i skończyłam rozczytując się w książce o kuchni włoskiej. W "Kuchni włoskiej" Penny Stephens znalazłam z tuzin przepisów na pyszne zupy. Wszystkie przepełnione słońcem, lekkie ale odżywcze, pełne warzyw. Na pierwszy ogień poszedł przepis na dyniową zupę z pomarańczą i tymiankiem. Zupa jest zupełnie inna od mojego jesiennego numeru 1 - Good Mood Pumpkin Soup. Moje pierwsze wrażenie - tą zupę można by podawać jako deser. Jest słodka i bardzo pomarańczowa. Polecam ją z grzankami na maśle.




Zupa dyniowa z pomarańczą i tymiankiem 
Przepis pochodzi z  "Kuchni włoskiej" Penny Stephens.

Dla 4 do 6 osób.

2 łyżki oliwy z oliwek
2 średnie cebule (lub 1 duża) - posiekane
2 ząbki czosnku, rozgniecione
900g dyni*,obranej i pokrojonej w grubą kostkę
1,5l wywaru warzywnego
sok i starta skórka z jednej pomarańczy
3 łyżki świeżego tymianku lub 1 łyżka suszonego
150ml mleka
sól i pieprz

1. Oliwę rozgrzać w dużym garnku. Dusić w nim cebulę ok. 3-4 minut, aż stanie się miękka. Następnie dodać czosnek i dynię i dusić jeszcze ok. 2 minut, przez cały czas mieszając.
2.Dodać wywar warzywny, sok pomarańczowy i skórkę z pomarańczy oraz tymianek. Zagotować, zmniejszyć temperaturę a następnie przykryć garnek. Gotować przez 20 minut, aż dynia zmięknie.
3. Ostudzić zupę odrobinę i zmiksować blenderem. Doprawić pieprzem i solą.
4. Dodać mleko, wymieszać i podawać z grzankami na maśle.**

* Użyłam mojej ulubionej dyni - piżmowej, ale jestem pewna, że z każdym innym rodzajem zupa będzie pyszna.
** Pokrój w kostkę bułkę lub kawałek chleba tostowego. Rozgrzej patelnię z dwoma łyżkami masła. Wrzuć kawałki pieczywa na patelnię i smaż na średnim ogniu aż staną się złote i chrupiące, mieszając od czasu do czasu.


2010-01-10

Moje śniadania...

Zainspirowana  postem Ani o śniadANIACH po prostu nie mogłam się oprzeć pokusie, by podzielić się z Wami moimi ostatnimi śniadaniowymi odkryciami. Oba przepisy należą do grupy tych lekkich i zdrowych dań, a przy tym smacznych na tyle, że dokładam sobie jeszcze odrobinę (o ile coś zostało oczywiście...)


W oryginale jagody były dodane do ciasta naleśnikowego, jednakże, ze względu na środek zimy żadnych świeżych jagód nie udało mi się zdobyć. Ominęłam je więc w przepisie i gotowe placuszki polałam po prostu domowymi jagódkami ze słoika (dziękuję Mamo!). Nie mogę doczekać się świeżych owoców i sezonu truskawkowego, gdyż już teraz jestem w stanie wyobrazić sobie pyszny smak tych placuszków z truskawkami i sosem jogurtowym... mmm...
Ilość ciasta w przepisie wystarcza na conajmniej 4 solidne porcje. Można wszystkie placuszki usmażyć na raz i część zamrozić (odgrzać potem w mikrofalówce lub piekarniku). Drugą opcją (którą osobiście wolę) jest usmażyć placuszki z połowy ciasta pierwszego dnia. Następnie przykryć ciasto folią spożywczą i wstawić do lodówki, po czym usmażyć kolejną porcję drugiego dnia. W ten sposób dwa pyszne śniadania robią się prawie same! :)

Pełnoziarniste placuszki 
na maślance i z płatkami owsianymi 
Przepis pochodzi z  The New York Times, autorstwa Marthy Rose Shulman.

1/2 szklanki płatków owsianych (zwyczajnych, nie błyskawicznych)
1/2 szklanki odtłuszczonego mleka (np. 1,5%)
1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 szklanki mąki zwykłej pszennej (najlepiej ekologicznej, niewybielanej)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 łyżka cukru
1/4 łyżeczki soli
2 duże jajka
1 1/2 szklanki maślanki (można zastąpić jogurtem naturalnym)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
3 łyżki oleju canola -- odmiana rzepaku, spokojnie można zastąpić dobrym olejem rzepakowym lub olejem z pestek winogron

1. W misce wymieszaj mleko z płatkami owsianymi. Odstaw.
2. Składniki suche: wymieszaj razem mąki, proszek do pieczenia, sodę, cukier i sól.
3. W drugiej misce ubij jajka, potem dodaj maślankę. Ciągle ubijając dodaj ekstrakt waniliowy i olej.
4. Dodaj składniki suche do jajek z maślanką i olejem i szybko ale delikatnie zamieszaj. Nie mieszaj zbyt długo, parę grudek mąki jest ok. Dodaj mleko z płatkami owsianymi. Odstaw na godzinę (ja nie miałam tyle czasu i odstawiłam na 15minut, a placuszki były i tak wspaniałe) lub wstaw do lodówki na noc.
5. Rozgrzej patelnię z odrobiną oleju - najlepiej spryskaj ją olejem. Łyżką nabieraj porcje ciasta i smaż na średnim/ wolnym ogniu aż zaczną pojawiać się bąbelki. Przewróć placuszki na drugą stronę i smaż jeszcze 30 sekund albo aż placuszki będą złote. Polecam ze świeżymi owocami lub domowymi konfiturami, a także z syropem klonowym.


Drugi przepis - na detox smoothie - pochodzi z książki "Healthy Dishes" (seria Love Food), którą dostałam jako jeden z prezentów świątecznych w tym roku. Książka pełna jest inspirujących pomysłów i pięknych zdjęć. Przepisy wydają mi się proste i w sam raz do przygotowania kiedy czas płynie jak szalony.



Detox Smoothie

2 porcje. 

1 mango
4 kiwi
350ml soku z ananasa (bez dodatku cukru)
4 listki świeżej mięty

1.Przekrój mango na pół - jak najbliżej pestki jak to możliwe. Łyżką lub małym nożykiem wybierz miąższ i pokrój go. Obierz i pokrój kiwi.
2. Mango, kiwi, sok ananasowy i miętę zmiksuj dokładnie blenderem.
3. Przelej do chłodnych szklanek i podawaj. 

2010-01-09

Przepis na szczęśliwy Nowy Rok...

"Wziąć dwanaście miesięcy, obmyć je dobrze do czysta z goryczy, chciwości, pedanterii i lęku. Podzielić każdy miesiąc na 30 lub 31 części, tak żeby zapasu starczyło akuratnie na rok. Każdy dzionek przyrządzać oddzielnie, biorąc po jednej części pracy i dwie części wesołości i humoru. Dodać do tego trzy kopiaste łyżki optymizmu, łyżeczkę tolerancji, ziarnko ironii i szczyptę taktu. Następnie masę tę polać obficie miłością. Gotowe danie ozdobić bukiecikami małych przyjemności i podawać je codziennie z pogodą ducha i porządną filiżanką ożywczej herbaty." 
-- Katharina Elizabeth Goethe.


Wróciłam. Warszawa pożegnała mnie śnieżycą i mrozem, a Budapeszt powitał ciepłem i deszczem. Idąc dzisiaj na rynek po pomarańcze, poczułam się jakby była już wiosna.Zapragnęłam kupić rzodkiewki i sałatę (na pragnieniach jednak się skończyło - wróciliśmy z pomarańczami i dynią).


Święta były magiczne... pełne ciepła i miłości najbliższych mi osób. Nie zabrakło wspaniałego jedzenia i mnóstwa smakowitych kulinarnych książek, którymi obdarował mnie Mikołaj. Nie zabrakło żadnego z tradycyjnych dwunastu dań, które pojawiają się na naszym stole, za to pojawiły się dwa nowe - rolada z indyka z nadzieniem cytrynowo-orzechowym* oraz drezdeński wieniec stollen.
Nie zabrakło ciast, które w tym roku można było degustować w Przystanek Tango Cafe - zamówień było całkiem sporo. Tylu gratulacji nie słyszałam dawno i mimo zmęczenia czułam jak rosną mi skrzydła :)
Teraz z kubkiem rooibosa w dłoni, włoskim sernikiem migdałowym w piecu, słuchając Jehro - All I Want, porządkuję zdjęcia i myślę, którymi przepisami się z Wami podzielić.  Zdjęcia pozostawiają dużo do życzenia ze względu na światło, brak statywu i jasnego obiektywu, ale cieszę się, że chociaż w taki sposób mogę Wam przybliżyć moja kawiarnię.
Jeszcze jedna bardzo ważna rzecz (de facto powinnam od tego zacząć) - dziękuję za cudowne życzenia świąteczne i noworoczne :) Świadomość, że ktoś tutaj zagląda, czyta, jest ze mną sprawia, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy.

Tymczasem zapraszam do przepisu na indyka i stollen. Myślę, że indyk sprawdzi się idealnie także na inne uroczyste okazje. Z lodową sałatą, pieczonymi ziemniaczkami lub ryżem i koniecznie - lampką schłodzonego wytrwawnego białego wina** zamienia się w doskonały obiad. Stollen to  drezdeńskie ciasto świąteczne, pachnące rumem, z mnóstwem bakalii oraz (moja ulubiona część) marcepanem. Garść ciekawych informacji o stollen można znaleźć tutaj, a przepis z którego korzystałam tutaj. Tradycyjnie pieczone w formie podobnej do strucli, ja jednak postanowiłam zrobić stollen w formie wieńca, dodałam także więcej różnorodnych suszonych owoców. Oba przepisy pochodzą z internetowej strony miesięcznika Good Food.

Drezdeński wieniec (Dresdner stollen)


Bakalie i suszone owoce**:
85g wyparzonych rodzynek
50g żurawin
50g orzechów włoskich
50g skórki pomarańczowej
50g skórki cytrynowej
5 pokrojonych kandyzowanych wiśni

4 łyżki rumu (użyłam Bacardi)
550g mąki pszennej chlebowej (użyłam typ 650)
14g suszonych drożdży instant
50g drobnego złocistego cukru
szczypta gałki muszkatołowej
pół łyżeczki soli
skórka z jednej cytryny
85g masła w kawałkach
250ml mleka
1 jajko rozbełatane plus dodatkowe jajko do posmarowania ciasta
300g marcepana

Forma do pieczenia wieńca -  28cm średnicy.

1. Wymieszaj razem rodzynki, żurawiny, skórki i kandyzowane wiśnie. Zalej rumem i odstaw na czas przygotowania ciasta.
2. Przygotuj ciasto:
Do dużej miski wsyp mąkę,  sól, drożdże, cukier, gałkę muszkatołową i skórkę z cytryny. W mąkę wetrzyj masło. Delikatnie podgrzej mleko ("na palec"), dodaj je razem z jajkiem do ciasta. Dłońmi wymieszaj i zagnieć ciasto. Uformuj kulę i wyjmij na delikatnie oprószoną mąką stolnicę. Wyrabiaj przez 3-4 minuty. Przełóż ciasto do naoliwionej miski, przykryj folią spożywczą i odstaw do wyrośnięcia w ciepłe miejsce aż podwoi objętość (ok. 45min. do godziny).
3. Po tym czasie, wyjmij ciasto na stolnicę i zagnieć 2 lub 3 razy, a następnie rozwałkuj na prostokąt o wymiarach 37cm x 17cm. 1/3 orzechów i namoczonych w rumie owoców rozłóż na środku prostokąta. Złóż kopertę, zwróć uwagę, by brzegi dobrze się połączyły. Rozwałkuj ponownie i dodaj kolejną porcję owoców. Powtórz całą czynność aż wszystkie owoce i orzechy połączą się dobrze z ciastem.
4. Rozwałkuj ciasto na prostokąt o wymiarach 55cm x 16cm. Z marcepana uformuj wałek długi na ok. 53cm. Umieść marcepan odrobinę poniżej środka ciasta, następnie połącz brzegi ciasta. Ułóż ciasto tak by brzegi znajdowały sie na dole. Przełożyć do przygotowanej formy - jeśli jest teflonowa / silikonowa to wystarczy wysmarować masłem/ olejem. Przy innych formach polecam wysypać je delikatnie bułką tarta. Należy dobrze połączyć brzegi.
5. Przykryj ściereczką i odstaw do wyrośnięcia na ok. 30 do 45 minut lub aż ciasto podwoi objętość. Rozgrzej piekarnik do 190°C. Wierzch posmaruj rozbełatanym jajkiem. Piecz przez około 20 minut, a następnie wyjmij ciasto z formy i piecz "do góry nogami" na blaszce bez formy. Po wyjęciu z formy, posmaruj drugą stronę jajkiem i piecz aż ciasto będzie złote. Ostudź przed pokrojeniem. Udekoruj albo lukrem i kawałkami suszonych żurawin lub posyp cukrem i płatkami migdałami... albo daj się ponieść swojej fantazji :) Smacznego!


Rolada z indyka z nadzieniem cytrynowo-orzechowym


20 pasków wędzonego boczku (ok. 140g)
3kg piersi z indyka (nierozciętej)

Farsz:
25g masła
łyżka oliwy z oliwek
2 duże cebule, pokrojone
140g boczku pokrojonego w kostkę
50g orzeszków pinii
4 ząbki czosnku, pokrojone
25g szałwii, posiekanej
starta skórka z dwóch cytryn
posiekana natka pietruszki (duży pęczek)
100g bułki tartej
1 jajko, rozbełatane

1.  Przygotuj farsz:
Rozgrzej masło i oliwę na dużej patelni, dodaj cebulę i smaż aż się zeszkli, ok. 10minut. Przełóż do miski. Nastepnie usmaż boczek pokrojony w kostkę (nie dodając już żadnego tłuszczu), ok. 5 minut. Dodaj do niego orzeszki pinii, czosnek, szałwię i startą skórkę cytrynową. Podsmaż przez minutę lub dwie, aż do momentu gdy orzeszki zaczną robić się złote. Dodaj posiekaną natkę pietruszki.
Przełoż wszystko do miski z cebulą, dodaj do tego bułkę tartą, jajko, dopraw solą i pieprzem.
2. W poprzek dużej deski do krojenia rozłóż 5 sznureczków, którymi zwiążesz indyka. Na nich ułóż paski boczku. Na osobnej desce, przykryj indyka folią spożywczą i rozbij delikatnie na duży płat. Przełóż na boczek, dopraw solą i pieprzem. Rozsmaruj farsz, zwiń mięso w roladę i zwiąż sznureczkami.**** Tak przygotowaną roladę możesz przechowywać w lodówce (przykrytą folią) do dwóch dni.
3. Nagrzej piekarnik do 190°C. Przełóż roladę do rękawa do pieczenia i piecz przez 40min. na kilogram indyka - czyli przy 3kg piersi conajmniej 2h. Smacznego!

*z moimi ulubionymi piniolami
**my raczyliśmy się winem prosto z piwnic Egeru...mmm... poezja...
***dodałam jeszcze parę sztuk pokrojonych suszonych truskawek i ananasów, które bardzo lubię :)
****niestety dla mnie jest to czynność nie do wykonania solo, dobrze mieć kogoś do pomocy :)
Related Posts with Thumbnails