na warzywa korzeniowe. I mimo, że tęsknię za słonecznymi pomidorami, rzodkiewką, sałatą i innymi wiosenno - letnimi przysmakami, wybieram sezonowe buraki, selery, ziemniaki czy marchewki.
Dzisiaj zapraszam na pyszne gnocchi z dodatkiem pieczonych lub gotowanych buraków, które podaję z prażonymi orzechami laskowymi i pesto. Może to być klasyczne bazyliowe pesto lub np. z rukoli. Przepis podpatrzyłam u Bei z La Tartine Gourmande, poniższa wersja jest z moimi zmianami.
Gnocchi z buraków
4 porcje
200g ugotowanych (lub upiecznych) buraków
400g ugotowanych ziemniaków
sól, pieprz do smaku
70g mąki pszennej
50g mąki ziemniaczanej
2 łyżki mąki z orzechów laskowych
1 jajko
do podania: rukola, pesto, orzechy laskowe
Ziemniaki i buraki przecisnąć przez praskę. Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, doprawić solą i pieprzem. W dużym garnku zagotować wodę, posolić.
Ciasto podzielić na 4 części i z każdej uformować wałek. Pokroić go na kluski wielkości 3cm (lub mniejsze wg uznania) i kłaść je na wrzącą wodę. Delikatnie zamieszać. Gdy wypłyną na powierzchnię gotować jeszcze ok. 2 minuty. Łyżką cedzakową wyłożyć na talerz, dokładnie odsączając wodę. Powtarzać aż zużyjemy całe ciasto.
Podawać ciepłe z pesto z bazylii lub rukoli, z świeżą rukolą i siekanymi, podpieczonymi (10min. w 180 stopniach) orzechami włoskimi. Smacznego!
2011-01-06
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Genialny pomysł! Pierwszy raz widzę wersję gnocchi z burakami! Na pewno będę musiała wypróbować ten przepis, bo wygląda bardzo zachęcająco :)
ReplyDeleteMoje smaki :)
ReplyDeleteuwielbiam buraki, więc zdecydowanie wypróbuję :)
ReplyDeleteA owszem korzeniowe teraz u nas królują. Właśnie mam kilka buraków w piekarniku.
ReplyDeleteSuper pomysł, jadłyśmy już kiedyś taką wersję gnochi, rewelacja :)
ReplyDeleteA buraki o tej porze roku goszczą u nas prawie każdego dnia.
Zdjęcia i przepis wygląda tak bardzo wiosennie, chyba tesknisz juz za tą porą? :)
pozdrawiamy
Aga i kaja: oj tak, tęsknię... na Węgrzech, nad Balatonem jak przyjechaliśmy nie było żadnego śniegu i temperatura plusowa. Powrót do śnieżycy i mrozu jakoś podwójnie sprawia, że marze o wiośnie i cieple.
ReplyDeletePozdrawiam ciepło!
Świetny pomysł na wykorzystanie buraków! Do tego orzechy? Extra połączenie :)
ReplyDeletePopatrzyłam najpierw na zdjęcie i pomyslałam w pierwszej chwili, że to carpaccio z wołowiny, taki piękny intensywny kolor mają te gnocchi ;)) Na buraki nie trzeba mnie namawiac.
ReplyDeletePo prostu super. I pomimo braku lata ile w tym slonca.
ReplyDeletePrzepięknie zdjęcia!
ReplyDeleteproste i zdrowe, dzięki za inspiro!
ReplyDeleteMuszą być pyszne. Ja miałam zamiar robić dziś gnocchi z suszonymi pomidorami, ale jakoś nastroju mi zabrakło. I tęsknię okrutnie za tymi wszystkimi rzodkiewkami i ogórkami, o których piszesz. Korzeniowe są ok, ale ja chcę lata!
ReplyDeleteThiessa: robiłam je dwa razy, bo gdy zrobiłam je pierwszy raz było tak ciemno i pochmurno, że ze zdjęć wyszły absolutne nici... na szczęście drugim razem było już słonecznie :)
ReplyDeleteLiska: a za mną chodzi takie gnocchi z pospolitą marchewką. Może z odrobina pomarańczy, tymiankiem, też podane z orzechami, ciekawe czy coś by z tego wyszło.
ReplyDeleteJa też chcę lata - wyciągnęłam na wierzch letnie sukienki z tej tęsknoty. Lato albo bilet do bardzo południowych Włoch na przykład... albo na drugą półkulę, gdzie pełnia lata właśnie.
wygląda rewelacyjnie. ten kolor, te dodatki- gratuluję pomysłu;)
ReplyDeleteMmm, muszę namówić M na gnocchi. Marchewkowe też brzmią bdb.
ReplyDeleteCudne. Patrząc na samo zdjęcie, nie miałam pojęcia, co to jest :) zjadłabym i takie z buraków, i takie z marchewką :)
ReplyDeleteMisiu, a czy ta mąka z orzechów laskowych jest konieczna? Pomijając to, że nie posiadam, nie mogłabym użyć, bo M ma alergię.
ReplyDeleteProponuję jeszcze zrobić w parze zielone Gnocchi (ze szpinakiem). Wygladają cudownie.
ReplyDeletePtasia: mąka z orzechów laskowych to dodatek smakowy, nie zmienia struktury, Myślę, że możesz spokojnie spróbować bez, smak już nie będzie ten sam, ale myślę, że wciąż będą pyszne :)
ReplyDeleteBalianna: oj tak, zielone pięknie by wyglądały :) U mnie rolę "zielonego" pełniło pesto i rukola :)
ReplyDeleteWspaniala propozycja Misiu. Te gnocchi sa niezwykle urocze. I na pewno pyszne :)
ReplyDeleteMosia , dal mnie rewelacja
ReplyDeleteHm , bardzo bym chciała je posmakować
Misiu, chyba coś jest nie tak w ilości mąki w przepisie - nie ma tam literówki, np. brakującej 2-ki przed 70g pszennej? Dzisiaj je robiłam, i musiałam dać dużo, dużo więcej mąki (i jednej, i drugiej, i nawet trzeciej, bo zamiast laskowej dałam gryczaną) niż w przepisie, a i tak ciasto się lepiło ;/ Ziemniaków i buraków (a właściwie buraka, szt. 1) było tyle, ile trzeba.
ReplyDeleteMisiu , miało być dla i Misia
ReplyDeleteach te literówki ,ach
Ptasia: nie, niestety ilość mąki się zgadza... Z jakich ziemniaków je robiłaś? Do gnocchi najlepsze są sypkie, mało wilgotne i dobrze odsączone i odparowane po ugotowaniu. Niektórzy nawet zalecają by piec ziemniaki. A ciasto na gnocchi jest bardzo lepkie - jak nie mam cierpliwości to po prostu wrzucam je łyżeczką na wrzącą wodę.
ReplyDeleteMożna dodać więcej mąki, ale zmienia to odrobinę konsystencję / smak kluseczków, więc zawsze staram się mieć bardzo omączone ręce, a raczej nie dodawać więcej mąki do ciasta.
Pozdrawiam ciepło!
Misiu, na targu jak kupuję ziemniaki, mam wybór żaden - irga albo irys, to chyba były irysy. Były ugotowane i odparowane. Może upieczone w mundurkach byłyby faktycznie lepsze. Szczerze mówiąc, bardziej obwiniałam buraki, a właściwie sok, jaki bądź co bądź puszczają. Co do lepkości - trochę lepkie ciasto tak, ale ten wałek jednak powinno się móc jakoś ulepić, a ja mogłam ew. zrobić tylko lane kluski ;) (desperacko już o tym myślałam, widzę, że i Ty tak robisz :). Pamiętam, jak robiłam ziemniaczane gnocchi wg Anny del Conte i tam było proporcjonalnie trochę więcej mąki (a brak czynnika płynnego, tj. buraków). Była też rada, aby gotować ziemniaki w mundurkach (czego teraz nie zrobiłam).
ReplyDeletePrzeps jest super!Uwielbiam i gnocci i buraki. Dyniowych nie udało mi się z Tobą zrobić ale z buraczkami się uda! (tak samo jak makaron barwiony szpinakem, który sobie obiecuję od dawna, mam nadzieję:))
ReplyDeletePozdrawiam!
Melduję, że przygotowałam!:)
ReplyDeletehttp://ziolowyzakatek.blogspot.com/2011/02/nie-walentynkowo-rozowe-gnocchi.html#more