2010-06-06

Konkurs i pyszne nagrody z Buenos Aires :)

Minął już tydzień odkąd jesteśmy w Polsce przez który dzielnie rozpakowałam wszystkie moje 3 walizki i próbowałam odespać brakujące 5h (o tyle musieliśmy przyspieszyć nasze zegarki). Z radością i z niedowierzaniem powitałam ciepłe czerwcowe słońce ciesząc się nim jak małe dziecko. W domu czekał na mnie pyszny chleb na zakwasie mojego taty, balkon zamieniony w ogródek ziołowy przez moją mamę, stos moich ulubionych magazynów (Kuchnia, Zwierciadło i Sens) i piękne stokrotki. Życie jest piękne! :)


Z powodu jet lagu nie miałam jednak głowy do pisania, robienia zdjęć czy skomplikowanego gotowania. W pełni sezonu truskawkowo-rabarbarowego nie mogłam jednak sobie odmówić małego co niego - postawiłam na orzechowe crumble z rabarbarem i z truskawkami z truskawkowego bloga Ani i się nie zawiodłam. Poezja :)

Jak obiecywałam - przygotowałam dla Was mały konkurs ze słodkimi nagrodami, które przywiozłam z Buenos Aires. Długo myślałam nad zagadką, ale wszystko co przyszło mi do głowy wydawało mi się za łatwe. Po czym stwierdziłam, że o wiele ciekawiej będzie zapytać Was jaka jest podróż Waszych marzeń. Być może już ją odbyliście albo dopiero planujecie albo tylko marzycie... nie ma to znaczenia.
Zasady konkursu są następujące:
1. Jedna osoba może zostawić jeden komentarz pod dzisiejszym wpisem z odpowiedzią na pytanie o podróż marzeń.
2. Na wpisy czekam do czwartku (10 czerwca) do godziny 24:00.
3. Z komentarzy wybiorę trzy, których autorom prześlę nagrody. Nagrody wysyłam tylko na polski adres.

Nagrody wielkościowo są symboliczne (i tak mieliśmy spory nadbagaż) ale smakowo... starałam się wybrać to co najlepsze:
1. Opakowanie alfajorów z dulce de leche z najsłynniejszej sieci kawiarni w Argentynie - Havanna.
2. Vauquita czyli argentyńska krówka albo inaczej tabliczka z dulce de leche.
3. Malutki słoiczek dulce de leche z Patagonii.

Z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze, miłej zabawy! :)

17 comments:

  1. Podróż moich marzeń - to był mój wyjazd z Mamą 10 lat temu do Indii. Pojechałyśmy we dwójkę na miesiąc i po prostu odkrywałyśmy ciekawe miejsca, nie spiesząc się, zajadając lokalne specjały w ulicznych knajpkach. Był czas by poobserwować ludzi, pozwiedzać zabytki, oglądać świat z okien rozklekotanego autobusu lub przepełnionego pociągu. W końcu był to nasz czas i to było najważniejsze. Zdecydowanie była to podróż naszego życia i tylko marzę, by móc ją powtórzyć, może inne miejsce i inny czas ale z pewnością byłoby tak samo cudownie!

    ReplyDelete
  2. Podróż marzeń na pewno dopiero przede mną, choć staram się zwiedzać świat, rok temu byłam m.in. w Bostonie i zachwyciłam się tym miastem!!! Tak naprawdę to tak ważne nie jest dla mnie miejsce a to z kim tam pojadę. Bo w podróż moich marzeń chcę udać się z moim Mężem :)! Pozdrawiam

    ReplyDelete
  3. marzeń podobno się nie zdradza, bo się wtedy nie spełniają, w przypadku podróży marzeń, można zdradzać osobie, z którą by się chciało tę podróż odbyć ;)

    ja sobie stawiam cele podróżnicze, i powoli je wypełniam. Za tydzień lecę do Włoch, gdzie czekają mnie 2 tygodni past i pizz ;), następnie w kolejce czeka Barcelona i Brugia.

    A gdzieś pomiędzy tymi wyprawami, najbardziej upragniona jest wycieczka na północ, aby po prostu zobaczyć zorzę polarną. Najlepiej mając u boku mojego mężczyznę.

    ReplyDelete
  4. KOLORY PROWANSJI


    Pomimo tych paru lat, jakie minęły od czasu mojej podróży do Francji, wciąż jeszcze doskonale pamiętam letnie poranki o zapachu świeżego pieczywa, morską bryzę na twarzy zachodzącego słońca, wąskie, kamieniste uliczki... Wspomnienia odżywają zawsze, gdy w codziennym pędzie życia znajdzie się czas na odrobinę zadumy, odpoczynku. Choćby jadąc autobusem czy czekając na skrzyżowaniu. Z uśmiechem Mona Lisy zatapiam się wtedy w myślach o miejscu, w którym pozostawiłam cząstkę siebie. O Prowansji.

    Miałam okazję zamieszkiwać przepiękną willę na stromym wzgórzu małej wioski, La Garde-Freinet. Z okna kuchni rozciągała się niesamowita panorama miasteczka. Najbardziej zapada jednak w pamięć widok ,oplatających horyzont, fioletowych pól. Lawenda. Ta woń... Pozostaje jedynie zamknąć oczy i płynąć pomiędzy skromnymi uliczkami, wsłuchując się w życie mieszkańców, taniec promieni słońca i cichy wiatr tulący kosmyki włosów. Podróżowałam trochę po miastach wybrzeża, i bez wątpienia mogę stwierdzić, że każda z nich jest swoistą oazą. Spektaklem światła, aromatu, zapachu, dźwięku. Każde niesie ze sobą możliwości doświadczania niezwykłych doznań. Nie trzeba być rodowitym Francuzem, by poczuć się w Prowansji jak w domu. Itace, do której dążą nękane zmęczeniem dusze.

    Bardzo spodobały mi się Monako, Nicea czy Cannes, lecz w obliczu urokliwych wiosek wydawały się takie ... zwykłe. Nie znajdziemy tam choćby cudownego targu, wzdłuż wąskiej uliczki, gdzie krzyki kupców przeplatają się z wonią oliwek, ziół, suszonych pomidorów. Po obu stronach stoiska nęcą potencjalnych nabywców. Może się to wydawać nieco przytłaczające, lecz zapewniam, że tak nie jest. Zupełnie bezstresowa, ciepła mentalność Prowansalczyków jest tego powodem. Mimo, że wtedy większość z nich nie znała angielskiego, ze wszystkimi dogadywałam się, a do przeżycia potrzebowałam tylko jednego zdania: „ę bagiet sirvu ple’’ w piekarni co rano.

    Wydaję się, że ludzie Prowansji czerpią przyjemność z każdej dziedziny życia. Uwielbiałam patrzeć na nich, przechadzając się po małym rynku ‘’kasztanowego miasteczka’’( słynie z kasztanowych wyrobów. to tam miałam okazję spróbować najlepszych lodów na świecie – kasztanowych. zachwyca również kasztanowa konfitura. jaka szkoda, że nigdzie poza Prowansją jej nie widziałam.). Do końca życia będę pamiętać także parę staruszków, idących pod rękę, z radością wypisaną na błyszczących, pomimo wieku, oczach. Miłość doskonała. Miłość o jakiej marzę. Czy kiedyś takiej właśnie doświadczę? Na razie takim uczuciem obdarzam najpiękniejszy, magiczny zakątek Francji. Bez wątpienia wrócę tam. Może na dłużej?

    ReplyDelete
  5. Moje marzenia na temat tej idealnej podróży nie zmieniają się wraz z biegiem czasu..
    Od lat planuję wybrać się do Japonii - kraju kwitnącej wiśni. Wiele czytałam, zakupionych mam mnóstwo przewodników, nawet swego czasu uczyłam się tego makabrycznego języka! Chciałabym poleżeć na plażach Tokio, spróbować prawdziwego ramen, poznać głębiej tamtejszych ludzi i ich kulturę.
    Chciałabym zgłębić kulinarną stronę Japonii, objechać wszystkie 3 wyspy.
    I na pewno kiedyś dokonam tego wszystkiego ;)

    ReplyDelete
  6. Podróż Marzeń zapala mi w głowie dwie lampki - skandynawską i grecką; ta pierwsza zaspokaja mroczną, niewysłowioną i niedopowiedzianą stronę duszy i odbyła się 10 lat temu z moim Tatą, dała przedsmak studiów historycznych i nową wiedzę o muzyce regionu - przywiozłam reklamówkę płyt black-metalowych ;)Usiłowalam ukraść znak ostrzegawczy "uwaga łosie" i Tato o mało nie dostał zawału, jak to zobaczył; przemierzyłam Drogę Trolli, goniłam ogromne komary na szczycie (?) fiordu, oglądając resztki zorzy polarnej. Wspomnienia mam niemal mistyczne! A druga Podróż zawsze związana jest z Grecją wyspiarską, bo kontynent mnie mnie fascynuje, mimo zabytków - wyprawy skuterem na dzikie plaże, sałatka grecka jedzona codziennie kilka razy dziennie,ouzo, marmurowe rozgrzane kamyczki masujące stopy, jeżowce czyhające na stopy w płytkich i ciepłych zatoczkach ;)i tym razem podróże z Mężem i Synem ;) następna w sierpniu!

    ReplyDelete
  7. Moim marzeniem jest pojechać na Sycylię na bardzo długo. Zabrać ze sobą mojego męża i wędrować po małych miejscowościach próbując sycylijskich smaków. W międzyczasie zwiedzając to, co do zwiedzania. Chciałabym poznać codzienność ludzi, wspólne biesiadowanie i radość z bycia razem za zastawionym stołem i kieliszkiem wina w dłoni. Może kiedyś się spełni...

    ReplyDelete
  8. Jeszcze dzieckiem będąc naczytałam się książek podróżniczych. Arkady Fiedler i jego "Ryby śpiewają w Ukajali" oraz "Zwierzęta z lasu dziewiczego" był przez długi czas moim niezrównanym idolem. Może dlatego tak kocham podróże.
    Japonia, Chiny, Wietnam i Sri Lanka. Takie miejsca wymieniam jednym tchem. Zaraz za nimi spływ Amazonką. A zaraz potem wyniosłe Peru. Wszystko zobaczyć, dotknąć, posmakować.
    I jest w tym pragnieniu miejsce na dwie podróże marzeń. Tak różne od siebie jak lód i ogień: Antarktyda i Kenia. Ogromne wieloryby i szybkie gepardy.

    Marzenia powinny być wielkie, może nawet nieosiągalne. Wtedy są drogowskazem w największej podróży marzeń, jaką jest życie.

    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  9. Jest wiele miejsc, które chciałabym zobaczyć - ale ostatnio marzę o wycieczce tradycyjną barką po Canal du Midi. To 360 km kanałów -płynąc mijasz przepiękne krajobrazy Langwedocji, zabytkowe miasteczka, mosty, akwedukty... Jest to Unesco's World Heritage Site.
    http://whc.unesco.org/en/list/770
    Był w tutejszej TV program kulinarny, prowadzony przez znanego tutaj szefa Ricka Steina - w tym programie on właśnie był na takiej łodzi, zatrzymywał się po drodze w różnych miejscach i kosztował miejscowych specjałów - i zawsze te restauracje, które odwiedzał, podawały znakomitej jakości jedzenie. Chodził też na wspaniałe francuskie targi.
    Obcowanie z naturą i francuska kuchnia - do tego leniwe, niespieszne tempo, i brak konieczności przedzierania się przez tłumy czy stania w korkach - to dla mnie ideał.

    ReplyDelete
  10. Moi przodkowie musieli być chyba Wikingami. Źle znoszę ciepło, skwar, dużą wilgotność powietrza. Kocham za to rześkie poranki, przejrzystość po horyzont i surowe krajobrazy. Dlatego nie marzę o Południu, ale o Północy. Najbardziej o Islandii. Nie chodzę utartymi szlakami, a ta mała wyspa leży z dala od popularnych turystycznych ścieżek. To jeden z najciekawszych zakątków Europy, jeden z najbardziej malowniczych. Oczywiście jeśli lubi się górskie rzeki i księżycowe pejzaże, wodospady i wulkany, ogień i lód. Mój plan na spełnienie marzenia? - ja, moja rodzina, mały namiot, ciepłe śpiwory i dwa plecaki. Niech tylko Hania trochę podrośnie. :-)

    ReplyDelete
  11. Podróż marzeń w jakimkolwiek wymiarze oznacza dla mnie tylko jedno - wtopienie się w tłum tam, gdzie rzuci mnie los. Zresztą gdziekolwiek się nie znajdę - na tropikalnej wyspie, w rozgrzanym słońcem centrum miasta czy w górskiej wiosce, tam staram się żyć nie jak turysta, ale jak zwykły mieszkaniec miasteczka. Jem to, co wszyscy inni. Chodzę boso ulicami, z hotelu wychodzę niedługo po świtaniu a wracam do niego długo po zmroku. W podróży marzeń odbieram wszystko zmysłami. Zapach dobiegający na równi z pokrzykiwaniem z włoskich kuchni, kiedy przeciskam się wąskimi uliczkami na targ. Smak niepewności, towarzyszący rozgryzaniu podejrzanych przypraw, które wciska mi do ręki na kramie obfitości handlujący turek. Dotyk rozgrzanego kamienia pod moimi stopami i ulga, kiedy zanurzam je w chłodnej wodzie fontanny w centrum wielkiego miasta. Teraz marzę o tym, by na jakiś czas wtopić się grecki tłum. Marzy mi się Skopelos od czasu obejrzenia musicalu Mamma Mia. Nie przeszkadza mi to, że nie zwiedzę tam tysiąca muzeów ani nie poznam starożytnych historii mrożących krew w żyłach. Ja chciałabym mieć swój dom z werandą, gdzie wyjdę rano z kubkiem kawy w dłoni, i będę mogła do woli gapić się na morze w oddali. Chcę mieć swoje drzewka oliwne i sznury w ogrodzie, na których będę mogła wieszać śnieżnobiałe pranie.
    Tak sobie wyobrażam moje domowe Greckie wakacje życia...

    ReplyDelete
  12. Podróż marzeń? Przychodzi mi na myśl kilka pomysłów: Prowansja, Toskania, wyspy greckie, Kenia... Ale odwiecznym moim marzeniem jest odbycie podróży koleją transsyberyjską i magistralą amurską: Moskwa-Irkuck-Władywostok, powrót przez Mandżurię, Pekin, Mongolię ( po drodze ogląda się Mur Chiński) do Irkucka i powrót do Moskwy... Nie wiem, czy kiedyś uda mi się zrealizować to marzenie, ale bardzo chciałabym wraz z moim Mężem zobaczyć Syberię, Bajkał, Mandżurię, Pekin, Pustynię Gobi... A na krótką metę zamarzyliśmy o spływie rzeką Wdą, w tym roku się nie uda, ale w przyszłym - postaramy się, a może i największe marzenie się spełni? Proszę, trzymaj kciuki! Dorota

    ReplyDelete
  13. Podróż marzeń? Byłaby bardzo długa. I bez wątpienia byłaby podróżą "dookoła smaku". Omijałabym utarte szlaki, odwiedzała malutkie miejscowości, próbując niesamowitych smaków, przełamując lęki. W domach miejscowych próbowałabym nikomu nie znanych dań oraz źródłowych wersji dań niezmiernie popularnych. Na wiejskich targach kupowałabym niezwykłe kuchenne przybory, które w końcu przestałyby się mieścić w mojej kuchni.

    A kiedy poznałabym już wszystkie smaki świata zakotwiczyłabym w Grecji i tam już pozostała. W małym, białym domku na wybrzeżu, z widokiem na błękitne morze; mając nieskończenie wiele czasu na zgłębianie starożytnych tajemnic.

    Tak sobie wymarzyłam...

    ReplyDelete
  14. Podróż marzeń to dla mnie Wielka Brytania, londyn. Jako dziecko zostałam przez rodziców zmuszona do nauki angielskiego. Przez ok. 4 lata chodziłam do szkoły językowej, niestety co roku zmuszona byłam do zmiany grupy i nauczyciela. Z czasem zaczęłam coraz bardziej "odstawać" od grupy. co za tym idzie nienawidzić angielskiego i wszystkiego co z nim związane. pewnego dnia powzięłam stanowczą decyzję rezygnacji z oferty tej szkoły. trafiłam do nauczycielki, której jestem ogromnie wdzięczna nie tylko za to czego mnie nauczyła, ale przede wszystkim za to, że moja nienawiść przerodziła się w miłość do angielskiego. pamiętam z jaką pasją i niesamowitą fascynacją opowiadała mi o swojej pracy i o Anglii. ciepło wspominam też pokój, w którym się uczyłam, na ścianie była ogromna flaga UK, a na tablicy korkowej liczne pocztówki. nie wiedzieć kiedy zapragnęłam poznać ten kraj i tamtejszych ludzi. moja fascynacja Anglią na początku ograniczała się do jakichś programów dokumentalnych, później były (w zasadzie wciąż są, bo moja fascynacja ciągle trwa)filmy, książki, muzyka, teraz chciałabym zobaczyć prawdziwych Brytyjczyków, wsłuchać się w ten oszałamiający, przecudowny akcent. zobaczyć big ben'a, tower of london, tower bridge, po prostu cały londyn, wczuć się w jego klimat. a może kiedyś udałoby mi się zwiedzić całą Wielką Brytanię? może kiedyś będę miała szansę zwiedzić walię, kornwalię, czy szkocję, zobaczyć inną naturę (piękne wrzosowiska!) i zetknąć się z różnymi osobami, historiami, kulturą? czas pokaże, na razie to marzenie czeka gdzieś na dnie szuflady na realizację. niedługo czeka mnie wybór studiów, więc może tak by połączyć miłość, pasję z przyszłym zawodem?
    Pozdrawiam i życzę Ci kolejnych sukcesów i spełnionych marzeń!;) Ania

    ReplyDelete
  15. Podróż moich marzeń rozpoczęła się ponad dwa lata temu i trwa…do dziś. Początek był dość banalny, w oczekiwaniu na narodziny pierwszej córeczki musiałam leżeć, a co się z tym łączy-dużo czytałam. Poznałam historię rodu Kossaków, biografię rodziny Onyszkiewiczów i Zborowskich i … zaczęłam marzyć o poznaniu własnych korzeni. Najpierw oczywiście przepytałam Mamę i jej siostrę oraz dalszą rodzinkę. Niestety moi dziadkowie już od dawna nie żyją więc z nimi porozmawiać nie mogłam. W ten sposób udało mi się stworzyć drzewo genealogiczne „po kądzieli” do 4 pokoleń wstecz. Po roku, razem z Mamą, jej siostrą i moją kuzynką postanowiłyśmy odwiedzić miejsca, w których żyli nasi przodkowie. Odwiedziłyśmy duże miasta i maleńkie wioseczki, zwiedziłyśmy archiwa i kancelarie parafialne. W tej podróży spotkałyśmy się z ogromną życzliwością i chęcią pomocy. Co najważniejsze zaś – poznałyśmy wielu ludzi, którzy pamiętali moich dziadków i pradziadków i chętnie o nich opowiadali.Otrzymałam też kilka zdjęć. Mogę więc powiedzieć, że podróż moich marzeń była/jest podróżą „do przeszłości”. Dzisiaj kończę opracowywanie tego, co udało się nam zgromadzić. Mam nadzieję, że kiedyś do tych historyjek, anegdot i wspomnień sięgną nasze dzieci. A na przyszły rok… planuję podróży ciąg dalszy. Teraz pora na rodzinę ze strony Taty :)

    ReplyDelete
  16. Podróż moich, a właściwie naszych marzeń to podróż do Japonii. Obydwoje z żoną jesteśmy zafascynowani techniką, można powiedzieć, że dzięki niej się poznaliśmy. Ogromne miasta, szybkie pociągi i ultranowoczesne wynalazki, no i oczywiście szalone japońskie karaoke – a do tego tylko my – we dwoje. Troszeczkę jak w naszym ulubionym filmie „Między słowami” ze Scarlett Johansson. Mamy nadzieję, że nasze marzenie uda się spełnić (wyznaczyliśmy sobie termin - 5 rocznicę ślubu). Zobaczymy, a póki co – miło jest pomarzyć :)

    ReplyDelete
  17. Wspaniały, smakowity blog, bardzo się cieszę, że go odkryłam. Nie zdążyłam na konkurs, moja podróż trwa, od ponad dwóch lat odkrywamy z rodziną Hiszpanię. Pozdrawiam i zapraszam Ania T.

    www.caramba.bloog.pl

    ReplyDelete

Related Posts with Thumbnails