2010-09-08

Lubię...


Lubię mieć pomalowane paznokcie. Z gamy czerwieni mam swoje trzy ulubione odcienie: czereśniowy, truskawkowy, malinowy. Na jesień zaopatruję się w ciemną śliwkę.


Lubię high heels. Minimum 7,5cm. Na co dzień chodzę w płaskich ballerinach, jednak na parkiet wychodzę w moich wysokich obcasach, chociaż równie dobrze, a czasami o wiele wygodniej jest tańczyć w sneakersach. Niczym sroka wybieram te najbardziej świecące - najczęściej srebrne lub złote. Lubię wzory Comme il faut i Neotango, uwielbiam Gretaflorę. (Wszystkie trzy firmy są argentyńskie i specjalizują się w butach do tanga.)


Lubię nasz Bałtyk, zwłaszcza po sezonie, kiedy jest zimny i wieje wiatr. Nie żebym była masochistką i lubiła marznąć (wręcz odwrotnie - uwielbiam ciepło), ale spacer po pustej plaży, a następnie dobra rozgrzewająca herbata lub gorąca czekolada i kino należą do moich weekendowych przyjemności.
Nad morzem lubię też zjeść pieczonego halibuta. Od lat w tym samym miejscu - w Barze Przystań.
Jeśli tylko mogę wybieram się tam w poniedziałek lub wtorek, jest spokojniej i nie trzeba pół godziny stać w kolejce ;)
 

Powyższy halibut to tylko mała dygresja, bo chciałam napisać o rzeczach raczej pozajedzeniowych - bo o tym co lubię jeść i gotować wiecie na pewno już sporo... Wystarczy spojrzeć na 'składniki' w prawej kolumnie bloga i widać, że króluje dynia. Ale jak to często ze mną bywa - rozmowa / mejl / wpis nieuniknienie kończy się albo na jedzeniu albo tangu. Uhm.

Ale ale...lubię też kwiaty. Najbardziej lubię je dostawać, niewiele mniej fotografować. Niektórzy je jedzą, ja niestety ciągle jestem niewtajemniczona jeśli chodzi o ten dział kulinarny.





Lubię sklepy ze starociami oraz meble z duszą.  Jest coś niezwykłego w kupnie starej zapadającej się sofy i odnowieniu jej tak, by wydobyć w pełni jej blask. Dawne czasy chociaż częściowo ocalone od zapomnienia. Część wynalezionych i odzyskanych w ten sposób mebli możecie zobaczyć w Przystanek Tango Café.




Na zakończenie zabawy, do której zaprosiły mnie Ewelina, Anna-Maria i Zielenina wracam znowu do jedzenia... bo serniki lubię, a od niemal prawie roku pojawił się tu zaledwie jeden (włoski sernik migdałowy), gdy tymczasem upiekłam ich z conajmniej tuzin. Połowę z tej ilości stanowił klasyczny sernik waniliowy. Za każdym razem staram się przybrać go w nowe szaty. Na moje urodziny udekorowałam do świeżymi truskawkami, teraz zajadam się nim z ciepłym musem malinowym, a już za chwilę zastąpi go mus cynamonowo-śliwkowy.
Przepis na sernik pochodzi z bloga Moje wypieki Doroty Świątkowskiej i jest wspaniały - dziękuję! Poniżej wersja z moimi niewielkimi zmianami.


Sernik waniliowy

Składniki na spód:
225 g ciastek Digestive
75 g masła
1 łyżeczka kakao

Ciastka dokładnie pokruszyć blenderem lub wałkiem. Masło roztopić, wymieszać z pokruszonymi ciastkami. Tortownicę o średnicy 23 cm wyłożyć papierem do pieczenia. W dno wcisnąć masę ciastkową, schłodzić pół godziny w lodówce.


Składniki na masę serową:
500 g twarogu trzykrotnie zmielonego (używam Dr Oetkera lub Piątnicy)
1 1/2 łyżki mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki cukru waniliowego (najlepiej z prawdziwą wanilią)
5 kropel aromatu waniliowego
3 jajka
120 g cukru pudru
225 ml śmietany kremówki

Wszystkie składniki dokładnie zmiksować, nie ma potrzeby ubijania białek osobno.Wylać na schłodzony spód. Piec ok. 45 minut w temperaturze 180ºC (160ºC z termoobiegiem), można od góry przykryć folią, by pozostał biały. Nie pieczemy do tzw. suchego patyczka, ważne, by sernik był ścięty, szczególnie po środku. Schłodzić (minimum 3 godziny, a najlepiej przez całą noc).

Uwagi:
1. Sernik jest niski, jeśli wolicie wyższe serniki, od razu najlepiej zwiększcie proporcje masy serowej (wtedy też troszkę dłużej trzeba piec) lub upieczcie go w tortownicy o średnicy 20cm.
2. Jeśli mamy piekarnik z opcją nawilżania to polecam ją włączyć, szczególnie przy pieczeniu z termoobiegiem, który dość wysusza i sprawia, że sernik pęka. Jeśli tej opcji nie mamy, a pieczemy z termoobiegiem to na dno piekarnika polecam włożyć blaszkę wypełnioną do połowy gorącą wodą i wydłużyć czas pieczenia o 10minut.

10 comments:

  1. Lubie takie lubienia. I zazdroszcze wysokich obacasó, jak chyba nie umiem w nich chodzić.

    ReplyDelete
  2. ten sernik do mnie mówi..."zjedz mnie, zjedz, mnie" :P 7.5cm???Matko i ciotko, ja poproszę dwie kule do pary ;-)

    ReplyDelete
  3. Anna Maria: Dziękuję :)

    Gospodarna narzeczona: Żeby było ciekawiej, ja w obcasach na co dzień nie umiem chodzić, jedyne co mi w nich wychodzi to taniec ;) Z drugiej strony - jak już się natańczę, to żeby jednak odciążyć kolana noszę płaskie ballerinki.

    Zielenina: Hehe, do mnie też tak mówi... gorzej, że wprowadziliśmy go teraz do menu w kawiarni i przechodzę koło niego codziennie. ;)

    Pozdrawiam ciepło.

    ReplyDelete
  4. Twoje lubienie bardzo mi się podoba.
    Serniczek bosssski!

    ReplyDelete
  5. Misiu, ja teza lubię taki wrześniowy, albo październikowy Bałtyk kiedy, wczasowicze już wyjechali i jest spokojniej:)Meble z duszą tez lubię - bardzo...:)
    Sernik..., aż zachciało mi się taki zrobić - a ten mus śliwkowy , o którym mówisz to... "zapodasz"?
    A tego Tango Cafe to zazdroszczę jak nie wiem co...:) Pozdrawiam , Misiu:)

    ReplyDelete
  6. Misiu! Bardzo dziękuję za Twoją listę "Lubię" , do mojej z pewnością mogłabym dopisać ten bossski sernik!
    Pozdrawiam:)

    ReplyDelete
  7. Z przyjemnością się zaczytałam...
    I gdybym miała jak, to z przyjemnością bym się kawałkiem sernika poczęstowała...

    :)

    ReplyDelete
  8. meble z duszą również bardzo lubię. Ciekawie było poczytać o Twoim lubieniu. Piękne zdjęcie z Sopotu:) Zresztą wszystkie mi się podobają!

    ReplyDelete
  9. Lubię zabawę w "lubię", a u Ciebie dodatkiem są świetne zdjęcia :). Przypomina mi się fragment z Amelii o "lubieniu", tam też było to zobrazowane bardzo klimatycznie :)

    ReplyDelete

Related Posts with Thumbnails