2010-02-07
Fajny film wczoraj widziałam...
"Martha: Then it must be the sugar.
Martha's Therapist: The sugar?
M.: Did you get the Belgian vergeoise like I told you?
T.: Are you telling me that you can taste what kind of sugar I've used?
M.: Of course not, but I can taste which kind you didn't use."***
"Tylko Marta" to idealny film na piątkowy wieczór lub sobotnie popołudnie. Mądry, prosty, świetnie zagrany... W pewnym sensie ascetyczny i chyba dzięki temu tak bardzo prawdziwy. Z piękną muzyką min. Keitha Jarreta. Amerykański remake - "Życie od kuchni" ("No Reservations") wypada w porównaniu do "Tylko Marta" niestety dość blado...
Życie Marty - głównej bohaterki - skoncentrowane jest na pracy. Marta jest szefową kuchni w restauracji w Hamburgu, szefową perfekcjonistką i prawie pracoholiczką. Jej życie poza pracą prawie nie istnieje aż do momentu, kiedy w wypadku ginie jej siostra i Marta musi zaopiekować się jej 8 letnią córką Liną. W tym samym czasie właścicielka restauracji zatrudnia drugiego kucharza - Włocha Mario.
Nie chciałabym zdradzać zbyt wielu szczegółów fabuły... jednak powiem tyle, że osią filmu jest przemiana głównej bohaterki, albowiem pewna siebie w kuchni Marta zupełnie nie radzi sobie z Liną jak i z własnym życiem osobistym. Katalizatorem przemiany emocjonalnej Marty jest Mario, który włoskim jedzeniem, humorem i ciepłem zdobywa serce Liny (bardzo zamkniętej w sobie po śmierci matki) i próbuje zdobyć serce Marty.
Jest w filmie symboliczna scena, kiedy Mario wkracza do perfekcyjnej, zorganizowanej i sterylnej kuchni Marty. Zamyka się w niej z Liną i wspólnie przygotowują jedzenie, które potem już we trójkę jedzą w najbardziej bezpretensjonalny sposób z możliwych - palcami, bez talerzy. Kolacja przygotowana przez Mario jest bardzo prosta, pełna kolorów i warzyw. Pod koniec jednak Marta wymyka się do kuchni i widząc jakie pobojowisko zostało po wspólnym gotowaniu Mario i Liny, dostaje ataku duszności...
W miarę rozwoju akcji Marta jednak otwiera się na do tej pory ukryte (odcięte?) emocje i odkrywa nowy świat. Ten świat symbolicznie reprezentują tutaj Włochy. Sceny kręcone we Włoszech są pełne ciepła, pięknego światła i uśmiechniętych ludzi, zdjęcia z Hamburga są w zimnej tonacji, dość ponure.
Film jest także smakowity ;) : po obejrzeniu go pierwszą rzeczą na jaką miałam ochotę była dobra pasta albo lasagne. Koniecznie ze świeżą bazylią. Z braku odpowiednich składników na pastę, dorwałam się do "Kuchni włoskiej" i znalazłam placuszki cukiniowe z żółtą sałatką. Wszystko doprawione świeżym tymiankiem i niesamowicie kolorowe. Kawałek słonecznych Włoch w zimowy dzień. Na przepis zapraszam jutro :)
*** Cytat z filmu "Tylko Marta" ("Mostly Martha"). Reżyseria: Sandra Nettelbeck.
Etykiety:
filmy,
Tylko Marta (Mostly Martha)
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Oglądałam ten film - bardzo mi się podobał.
ReplyDeleteDzisiaj napiszę komentarz ... o Twoim komentarzu :) Jest super bo na ten film na pewno się wybiorę :) Dzięki :)
ReplyDeleteObejrzałam oba, oryginał oczywiście lepszy:-)
ReplyDeleteJeszcze go nie widzialam, pora to nadrobic :)
ReplyDeleteTe dwa o ktorych wtedy wspominalas a propos ekologii juz mam, z francuskimi napisami na dodatek ;) Mam nadzieje, ze uda mi sie je zobaczyc jeszcze w tym tygodniu :)
Pozdrawiam!
PS. W razie czego - do blinow zamiast 'niebieskiego' sera mozesz uzyc innego, jaki lubisz, ktory dobrze sie topi :)