2010-09-28
An apple a day keeps the doctor away.
Czy znacie może polską wersję tego przysłowia? Późną jesienią czy zimą zamiast promocyjnych cytrusów zajadam jabłka, które mam w domu zawsze. Najczęściej wzbogacają one moją śniadaniową owsiankę lub czekają na kolejną szarlotkę / paja / crumble. I chociaż kwaśne i twarde odmiany takie jak np. antonówki mają swój urok w wypiekach, to do chrupania na surowo wybieram słodkie lobo. Do dzisiejszego paja użyłam koszteli, które kupiliśmy od znajomego rolnika - całą wielką skrzynkę.
Kosztele niegdyś popularne, dzisiaj coraz rzadziej spotykane, są dość słodkie, twarde i mają uroczą piegowatą skórkę. Idealne do wszelkiego rodzaju wypieków, wolę je nawet od szarej renety. Kosztele należą do starych, wysokopiennych odmian jabłoni, wypartych przez karłowate jonatany, macintosh'e czy golden / red delicious. O tym, dlaczego tak się dzieje i jakie to ma skutki można przeczytać w tym ciekawym artykule. Ja po jego przeczytaniu zamarzyłam o ogrodzie z jabłonią, oczywiśćie wysokopienną, odmiany 'retro'. Jeśli by dodać do tego moje marzenia o polu dyniowym, krzaczkach porzeczki i agrestu oraz rzędzie marchewek, można by dojść do wniosku, że trzeba mi było zamieszkać na wsi i zostać rolnikiem, a nie tancerką ;)
Pretekstem do moich jabłkowych rozważań jest Dzień jabłka ogłoszony przez Tatter, chociaż o jabłkach mogłabym pisać dużo i bez niego - po prostu je uwielbiam :)
Z okazji Dnia Jabłka planowałam upiec klasycznego paja jabłkowego, jednak będąc w Gdyni na zakupach przez zupełny przypadek natknęłam się na uliczny warzywniak z pięknymi malinami i jeżynami.
W euforii kupiłam dwa koszyczki jeżyn (+ jeden malin) i w mig zapomniałam o nowej książce, fioletowym atramencie i innych jesiennych "pocieszycielach", bo w myślach przeglądałam już jeżynowe przepisy. Po dotarciu do domu z dwóch koszyczków zrobił się jeden, więc mój faworyt - jeżynowy paj odpadł. Na ratunek przyszedł niezawodny Australian Women's Weekly z przepisem na apple blacberry pie. Upiekłam, nie żałuję.
Lekko kwaśne jeżyny, słodkie kosztele, kruche ciasto. Ciepłe owocowe wnętrze i gałka zimnych waniliowych lodów.
P - O - E - Z - J - A.
Na przepis i fotorelację prawie krok po kroku zapraszam jutro :)
Etykiety:
jabłka,
jeżyny,
Paj jabłkowo - jeżynowy
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Misiu, i nie ma czego żałować< bo to musiało być pyszne! Rozumiem, że ten talerzyk to już przygotowany dla mnie...???
ReplyDeleteJabłka też uwielbiam! Nigdy się nie nudzą:)
Snów dobrych, piękna tancerko!
Ależ oczywiście, smacznego! :)
ReplyDeleteDobrej nocy, dziękuję za miłe słowa!
Wyobrazam sobie jak musialo smakowac :) Z niecierpliwoscia czekam na przepis :)
ReplyDeleteooooby Ci w biodra poszło o!:P Nie robi się takich pajów i nie wystawia przed nos jak inni nie mogą ich zjeść!Gdzie kupiłaś formę?
ReplyDeleteZielenina: poszło w biodra, niestety.. wyrzucam się właśnie na stadion pobiegać... ;) Formę kupiłam przez amazon.co.uk - trafiła mi się w zeszłym roku jakaś promocja na nią i z wysyłką wyszła nawet przystępnie cenowo.
ReplyDeletetakie pyszności...wcale bym się nie przejmowała tym, że w biodra idzie :)
ReplyDeleteWchodzenie w biodra to zdecydowanie moja zmora. Ale jak tu się powstrzymać, kiedy takie cuda na stole? ;))
ReplyDelete