2009-11-30

"And now for something completely different..."* - hummus & falafel


Generalnie jestem otwarta na eksperymenty i poszukiwanie nowych smaków, jednak nigdy szczególnie mnie nic nie ciągnęło do kuchni arabskiej. Prawdopodobnie brak chęci związany jest z niezliczonymi arabskimi barami wyrastającym jak grzyby po deszczu, które zazwyczaj oferują tanie i niskiej jakości jedzenie w nienajczystszych warunkach... zapachy też nie są za bardzo nęcące. Jest jednak jedno miejsce w Budapeszcie, gdzie znalazłam fantastyczny bar sałatkowy, dobry hummus i falafele. Wciąż jednak chciałam zrobić własną wersję hummusu z prawdziwą sezamową pastą tahini. Okazja pojawiła się wraz z zakupem książki - "The Cook's Book" - w której znalazłam wspaniały rozdział o zbożach i roślinach strączkowych autorstwa Paula Gayler'a. Znalazłam w nim przepis zarówno na hummus jak i na falafele, jako że obie potrawy są oparte na ciecierzycy (grochu włoskim).
Hummus to dip popularny na Bliskim Wschodzie, ma swoje szczególne miejsce w kuchni arabskiej jak i żydowskiej. Zrobiony jest ze zmiksowanej ciecierzycy, sezamowej pasty tahini i soku z cytryny. Falafele to głęboko smażone kulki z ciecierzycy i/lub fasoli. Pochodzą z Egiptu, lecz sprzedawane są na ulicy prawie wszystkich bliskowschodnich krajów. Podawane zazwyczaj jako mezze (przystawka) lub jako mały posiłek / przekąska w chlebie pitta. Obowiązkowym dodatkiem jest oczywiście hummus, bardzo często także sałatka z pokrojonych w kostkę pomidorów i ogórków.
Ja podaję hummus i falafele jako lunch. Doskonale sprawdzają się także w roli przekąsek na małe przyjęcie.


Hummus

150g suszonej ciecierzycy
600ml wody
2 duże ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
sok z dwóch małych cytryn (lub jednej dużej)
75ml oliwy z oliwek
150ml tahini (pasta sezamowa) -można ją bez problemów dostać w większości sklepów bio
pieprz kajeński (mielony)

Do podania:
2 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
szczypta pieprzu kajeńskiego

1. Dzień przed: opłucz ciecierzycę i namocz w dużym garnku przez noc.
2. Odsącz ciecierzycę. Dodaj 600ml świeżej wody. Zagotuj, następnie częsciowo przykryj i gotuj na małym ogniu przez ok. 2h aż ciecierzyca będzie miękka. Odsącz - zachowaj jednak 150ml wody z gotowania. Odłóż także dwie łyżki ugotowanej ciecierzycy do dekoracji. Resztę włóż do blendera razem z czosnkiem (możesz użyć także miksera ręcznego, ale blender jest o wiele poręczniejszy w tym wypadku).
3. Dodaj sok z cytryny, oliwę z oliwek i 150ml wody z gotowania. Zmiksuj na purée, Dodaj pastę tahini i dalej miksuj aż masa będzie gładka. Dopraw solą i pieprzem kajeńskim, przełóż do miski.
4. Polej oliwą z oliwek. Udekoruj natką pietruszki, pieprzem kajeńskim i odłożonymi uprzednio całymi ziarnami ciecierzycy. Hummus możesz przechowywać w lodówce około 2-3 dni.


Falafel

Przepis na 25 falafeli.

600g suszonej ciecierzycy, namoczone przez noc i odsączonej
1 cebula, drobno pokrojona
40g natki pietruszki, drobno pokrojonej
2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
4 cebulki dymki, drobno pokrojone
szczypta chilli (w proszku)
1 łyżeczka mielonej kolendry (nie mogłam jej tutaj dostać, więc ją ominęłam i dodałam za to odrobinę pieprzu kajeńskiego)
1 łyżeczka mielonego kminku
1 łyżeczka sody
sól
olej roślinny, do głębokiego smażenia

1. Zmiksuj ciecierzycę w malakserze tak aby otrzymać masę o ziarnistej konsystencji. Dodaj cebulkę i miksuj dalej, aż masa będzie gładka. Przełóż do miski, dodaj natkę pietruszki, czosnek, cebulę dymkę, przyprawy, sól i sodę. Odstaw na godzinę.



2. Dłońmi uformuj kulki o średnicy ok. 4cm, odrobinę spłaszczone. Odstaw na 30 minut, a następnie smaż na głębokim tłuszczu rozgrzanym do temperatury 180°C przez około 3-4 minuty lub do momentu kiedy kulki nie będą złote. Odsącz z tłuszczu na ręczniku papierowym i podawaj z pastą hummus. **





* z Latającego Cyrku Monty Pythona
** Podzieliłam miksturę / ciasto na dwie części - jedną z nich włożyłam do lodówki i zrobiłam z niej falafele na drugi dzień.

Muffinki pomarańczowe z orzechami włoskimi i polewą z białej czekolady



Uff... co za wspaniały weekend. Zabiegany, ale bardzo pozytywnie zabiegany. Dopiero teraz - wróciwszy z milongi - znalazłam chwilę, by zerknąć na bloga i spełnić obietnicę dotyczącą przepisu na muffinki pomarańczowe z orzechami włoskimi i białą czekoladą. Będzie to mój jedyny wkład do Cytrusowego Weekendu... chociaż marzyłam o zrobieniu conajmniej 7 innych cytrusowych przysmaków. Jako tancerka i nauczycielka tanga najwięcej czasu paradoksalnie mam w poniedziałki rano (a raczej około południa) i w tygodniu przed południem. Najbardziej zapracowany jest weekend i wieczory i po prostu zabrakło mi czasu na cytrusowe szaleństwa (chociaż udało mi się popełnić dwa pyszne chleby - jeden poszedł w ręce przyjaciół, drugi częsciowo został rozdany, częsciowo już zjedzony ;) ).
Tak czy siak - z lekkim opóźnieniem (wszak jest po północy i teoretycznie jest już poniedziałek) chciałam podzielić się przepisem na muffinki. W wersji podstawowej bez polewy są idealne na śniadanie ze szklanką mleka, w wersji z polewą z białej czekolady zamieniają się w elegancki deser. Muffinki pachną i smakują świątecznie i coś czuję, że niedługo pojawią się także w Tango Cafe, zapraszam :)

Muffinki pomarańczowe
z orzechami włoskimi i polewą z białej czekolady
(zainspirowane przepisem na muffinki pomarańczowe z  książki Ultimate Muffin Cookbook autorzy: Bruce Weinstein Mark Scarbrough)

Składniki mokre:
1 duże jajko w temperaturze pokojowej
1 mały jogurt naturalny (125g)
85g masła, roztopionego i ostudzonego
1 łyżka startej skórki pomarańczowej
3/4 szklanki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
1/4 szklanki mleka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
100g orzechów włoskich, posiekanych i uprażonych (ok. 6min. w 200°C)


Składniki suche:
240 g (2 1/4 szklanki) mąki
185g (3/4 szkllanki) cukru
2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki soli
szczypta cynamonu

Polewa:
100g białej czekolady dobrej jakości

Przepis na około 12 muffinek standardowej wielkości (około 5cm średnicy).

1. Wymieszaj dokładnie wszystkie mokre składniki.
2. Nagrzej piekarnik do 200°C, kratka do pieczenia powinna się znajdować pośrodku. Przygotuj blaszkę na muffinki - wyłóż papilotkami albo kawałkami papieru do pieczenia.
3. W drugiej misce dobrze wymieszaj wszystkie suche składniki.
4.
Dodaj suche składniki do mokrych, wymieszaj szybko i delikatnie, o tyle by sie połączyły. Nie mieszaj za długo! Natychmiast wypełnij formę ciastem (moja forma jest dość płaska i wypełniłam ją do brzegów, a nie do zwyczajowej 3/4 wysokości). Piecz przez 22 minuty, aż muffinki się zaokrąglą i zarumienią. Muffinki są gotowe kiedy tester (szpikulec) jest czysty albo prawie czysty (może być lekko wilgotny). Ostudź muffinki przez 10 minut zanim wyjmiesz je z formy.
5. Posiekaj czekoladę i włóż do małego garnka / rondla. Umieść go nad drugim większym garnkiem z wrzącą wodą. Ważne: garnek z czekoladą nie może dotykać gotującej się wody. Rozpuść czekoladę mieszając drewnianą łyżką lub gumową łopatką. Posmaruj muffinki roztopioną czekoladą (użyłam zwykłej łyżki). Smacznego! 


2009-11-27

"Pomarańcze i mandarynki..."

"Pani pyta, czy walca tańczę?
Ach, zatańczę... jak sen dziewczynki!
Mandarynki i pomarańcze,
Pomarańcze i mandarynki..."




Dzisiaj zaczyna się Cytrusowy Weekend, a także dzisiaj mamy POMARAŃCZOWĄ milongę. Pomarańczowe muffinki z orzechami włoskimi (z polewą z białej czekolady) i pomarańczowo-piernikowe muffinki są już gotowe na dzisiejszy wieczór. Przyszła pora by znaleźć coś pomarańczowego do ubrania i przemyśleć muzykę - na razie jestem pewna tylko tego, że Marek Grechuta i jego słynna piosenka "Pomarańcze i mandarynki" będzie dzisiejszą cortiną.
PS. Przepis na muffinki: jutro.




Zupa z czerwonej soczewicy


Zupa z czerwonej soczewicy jest jedną z pierwszych zup, których nauczyłam się od mojej mamy... (od razu robi mi się cieplej i uśmiecham się szeroko do Niej). Gotowałam ją już wiele razy, zmieniając proporcje (czy dodając więcej marchewki czy ziemniaków etc.) i za każdym razem wychodziła mi wspaniała zupa. Pożywna i rozgrzewająca. Tak jak pisałam wczoraj - jest to moja ulubiona zupa na zimowe dni, z pajdą domowego chleba staje sie wegetariańskim daniem głównym, które zadowoli nawet mięsożercę (czytaj: mojego P.)

Zupa z czerwonej soczewicy

4 duże porcje jako danie główne, 8 porcji jako część obiadu dwudaniowego.

1 duża cebula
4 marchewki
1/2 główki selera
5 ziemniaków
1 pietruszka
250g czerwonej soczewicy
300ml purée pomidorowego (passata di pomodori)
3 główki czosnku
1 łyżeczka majeranku
około 4-5 łyżek oliwy z oliwek
sól, pieprz (świeżo mielony), natka pietruszki

1. Przygotuj warzywa: umyj, obierz i pokrój w kostke.
2. W dużym garnku rozgrzej oliwę z oliwek i zeszklij pokrojoną cebulę. Dodaj pozostałe warzywa i podsmaż mieszając przez ok. 4-5 minut.
3. Dodaj świeżo zagotowaną wodę - ok. 1,5l, tak by porządnie przykryła warzywa. Zamieszaj.
4. Wysyp soczewicę na sitko i dokładnie przepłucz pod zimną bieżącą wodą. Dodaj do zupy, zagotuj a następnie zmniejsz ogień i gotuj przez ok. 15 to 20 minut aż soczewica zmięknie. Prawdopodobnie trzeba będzie jeszcze odrobinę wody (soczewica chłonie jej całkiem sporo).
5.  Na sam koniec dodaj purée pomidorowe i dopraw zupę solą, świeżo zmielonym pieprzem, majerankiem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Podawaj z pokrojoną natką pietruszki. Smacznego! :)

2009-11-26

Ciepły i słoneczny listopadowy dzień brzmi jak oksymoron, nieprawdaż?

Ciepły i słoneczny listopadowy dzień brzmi jak oksymoron, nieprawdaż? A jednak, późna jesień nas zaskoczyła temperaturą 17°C i ciepłym, niemal wiosennym słońcem. Krótki telefon od znajomej wyciągającej nas na wyspę Margit i już byliśmy na spacerze ciesząc się każdym promykiem słońca. Niektóre drzewa były całkiem nagie, gotowe na zimę (musiały się czuć dziwnie w obliczu takiej ilości słońca i ciepła dzisiaj), niektóre miały liście koloru pomarańczowo-brązowego... tylko jedno drzewo - gingko biloba / miłorząb japoński - był niewiarygodnie żółty. Słonecznie żółty. Znalazłam też drzewo orzech włoski z 3 wiewiórkami, które z przyjemnością chrupały swój orzechowy lunch.  :DPełni energii wróciliśmy do domu i zjedliśmy zupę z czerwonej soczewicy. Mój numer jeden na zimowe dni, ale smaczna także w takie dziwaczne wiosenno-listopadowe dni jak dzisiaj. :)
Dzisiaj zdjęcia wiewiórek, przepis na zupę z soczewicy jutro :)
















2009-11-25

Tartaletki karmelowo-dyniowe



Szczerze mówiąc - nie jestem wielką fanką "pumpkin pie" - tarty dyniowej, mimo tego, że od samej dyni jestem uzależniona. Karmelowo-dyniowe mini-tarty są podobne do tradycyjnej tarty dyniowej, jednak na tyle inne, że wpadłam po uszy i rozkoszowałam się ich karmelowo korzennym smakiem zjadając dwie tartaletki pod rząd. ;) Pomysł pochodzi ze wspaniałego magazynu Gourmet, niestety zamkniętego od listopada tego roku. Na całe szczęście internetowe wydania są ciągle dostępne i pełne wspaniałości. Przepis zmodyfikowałam o tyle, że użyłam kruchego (pâte brisée) ciasta wg przepisu słynnego francuskiego cukiernika -  Pierre Hermé. Ponieważ lubuję się w mini-tartach, mini-serniczkach etc., zamiast jednej dużej tarty zrobiłam osiem małych.
Mini-tarty swój wyjątkowy smak zawdzięczają karmelowi, którego słodycz wspaniale wydobywają korzennie pikantne przyprawy takie jak karmel, gałka muszkatołowa i imbir dodane do dyniowego purée. Plus delikatne maślane ciasto kruche... mmm.. po prostu poezja :) Smacznego!

Tartaletki karmelowo-dyniowe

Przepis na 8 mini tart - średnicy 11cm każda lub na 1 dużą 26cm.

Ciasto kruche - pâte brisée wg Pierre Hermé*:

188g masła, w temperaturze pokojowej, pocięte na kawałki
250g zwykłej białej mąki
1 niepełna łyżeczka soli
1 żółtko
1 niepełna łyżeczka cukru pudru
50ml pełnotłustego mleka w temperaturze pokojowej

1. Umieść masło w misce. Porządnie wymieszaj drewnianą łyżką aż zmięknie. Dodaj sól i żółtko. W osobnej miseczce wymieszaj cukier z mlekiem. Dodaj do masła, mieszając cały czas.
2. Przesiej mąkę do dużego talerza i dodawaj do mieszaniny masła i mleka. Do mieszania użyj drewnianej łyżki lub dłoni - delikatnie uformuj ciasto.
3. Na oprószonej mąką stolnicy, dłońmi uformuj ciasto. Zrób to delikatnie, bardzo szybko. Im krócej trwa cały proces, tym ciasto będzie delikatniejsze i bardziej kruche. Nie powinno to trwać dłużej niz 4-5minut.
4. Podziel na 8 równych części. Uformuj kule, lekko spłaszcz i zawiń każdą z nich w folię spożywczą. Włóż do lodówki na minimum 2 godziny. Schłodzenie ciasta w lodówce umożliwia 'rozluźnienie' glutenu w mące. Sprawi także, że ciasto nie skurczy się za bardzo w gorącym piekarniku.
5. Schłodzone kawałki ciast, rozwałkuj (każdy osobno) pomiędzy dwoma kawałkami papieru do pieczenia. Od czasu do czasu odklej papier od ciasta. Kiedy ciasto jest 3-5mm grube, przełóż je do tarteletek / wyłóż nim tarteletki. Powinno wypełnić dół jak i boki, odetnij wystające kawałki.
6. Palcami delikatnie dociśnij ciasto do boków tarteletek. Jeśli ciasto się pokruszy albo połamie, po prostu zlep je ponownie uważając by nie rozciągnąć ciasta. Ciasto ponakłuwaj widelcem i wstaw do lodówki na 30 minut.
7. W międzyczasie, wytnij kółeczka z papieru do pieczenia - powinny być o parę centymetrów większe niż średnica tarteletek. Zginaj kółeczko na pół, i na jeszcze raz na pół, aż powstanie trójkąt. Nożyczkami postrzęp okrągły brzeg trójkąta - w tej sposób papier ładnie wpasuje się w okrągłą foremkę.
8. Wymij tarteletki z lodówki. Wyłóż kółeczkami z papieru do pieczenia i wysyp suchą fasolą - dzięki temu ciasto nie będzie się podnosić w czasie pieczenia i zachowa ładny kształt.
9. Nagrzej piekarnik do 180°C. Piecz tartaletki przez 18-20 minut. Po tym czasie tartaletki będą tylko częściowo upieczone. Usuń papier i fasolki i piecz przez kolejne 6-7minut. Ostudź.

*przepis pochodzi z  "The Cook's Book"

Nadzienie/masa karmelowo-dyniowa:

200g (1 szklanka) cukru
1/3 szklanki wody
500ml (2 szklanki) śmietany kremówki (użyłam 30%)
420g dyniowego purée
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1 1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej (najlepiej świeżo zmielonej)
szczypta mielonych goździków
szczypta soli
4 duże jajka, rozbełtane

1. W rondelku doprowadź wodę i cukier do wrzenia. Zamieszaj parę razy tylko na początku, od momentu zagotowania nie mieszaj łyżką, możesz jedynie poruszać całym garnkiem. Gotuj aż całość nabierze złoto-brązowego koloru, około 10 minut. .
2. Zmniejsz ogień (do średniego) i ostrożnie dodaj szklankę śmietany - karmel będzie mocno bulgotać, niech Cię to nie onieśmieli :) Mieszaj intensywnie aż karmel się rozpuści. Dodaj pozostałą śmietanę i całość zagotuj. 3. Wymieszaj purée z dyni, przyprawy i sól w dużej misce. Wmieszaj gorącą karmelową śmietankę, następnie dodaj jajka i dokładnie wymieszaj. Wypełnij masą tarteletki i piecz w 190°C przez 55 do 60 minut. Środek powinien się lekko ściąć, a masa lekko "nadąć". [Pomocy - jak przetłumaczyć 'puffed'???] Przed podaniem studź przez conajmniej 2h - w tym czasie masa karmelowo-dyniowa powinna się całkowicie ściąć.
Polecam szczególnie z odrobiną świeżo ubitej śmietany :)

UWAGI:
- kruche ciasto zawinięte w folię spożywczą można chłodzić do 1 dnia w lodówce lub do 1 miesiąca w zamrażalniku.
- tarteletki (ciasto bez nadzienia) mogą być upieczone 1 dzień wcześniej; po ostudzeniu owiń je folią spożywczą i trzymaj w temperaturze pokojowej.

2009-11-24

Karmel i dynia - któż oparłby się takiej pokusie?



Ja się nie oparłam i skończyło się na tym, że zaczęłam piec te pyszne karmelowo-dyniowe mini-tarty prawie w środku nocy... (Zamiast iść spać i porządnie się wyspać przed kolejnym dniem warsztatów.) Tak czy siak - nie żałowałam ani przez chwilę. :)
Po przepis zapraszam jutro :)

2009-11-21

Przedsmak Świąt

Dni zauważalnie zaczęły się skracać i jesienne szarości, mgły i chłód dotarły w końcu także i do Budapesztu. Chodzę po sklepach i rozglądam się za foremkami do wycinania pierników (wymyśliłam sobie aniołki), obmyślałam grudniowe menu do kawiarni i ofertę świąteczną... W mojej ulubionej angielskojęzycznej księgarni zatapiam się w lekturze Bożonarodzeniowego wydania Good Food, przeglądam książki kucharskie i nie mogę się zdecydować, które z nich umieścić w liście do Św. Mikołaja (rodzinna tradycja - nie do ominięcia).

Wczoraj doszła do mnie wspaniała przesyłka - pełna herbat i świątecznych akcentów, prosto od mojej mamy. Słodka gruszka, Sencha cynamonowa gwiazda, Przysmak Św. Mikołaja, Sencha bananowa, Rooibos czekoladowy... Pachnie świętami prawda?



W domu roznosi się zapach cynamonu i jabłek... Upiekłam szwedzkie cynamonowe bułeczki (kanelbullar) i zaczęłam testować różne szarlotki w poszukiwaniu tej ulubionej, mojej.  Przepis na bułeczki pochodzi z blogu Liski (dziękuje!). Został on odrobinę zmodyfikowany przeze mnie, gdyż zamiast kardamonu, którego akurat nie miałam użyłam przyprawy piernikowej, a także zwiększyłam ilość cynamonu.  Bułeczki w przepisie Liski są pod nazwą kardamonowe, jednak ja znam je jako cynamonowe - kanelbullar i takiej nazwy użyłam. Zdecydowanie najsmaczniejsze są świeże, prawie prosto z pieca ze szklanką mleka (wersja P.) lub senchą cynamonowa gwiazda (wersja moja). Na drugi dzień zrobiłam z nich pudding i spisały się nie gorzej niz croissanty. Mam jeszcze jeden przepis na bułeczki cynamonowe, a także jeden na bułeczki szafranowe - prosto ze Szwecji - obiecuję wypróbować wkrótce. :)




Kanelbullar (Szwedzkie bułeczki cynamonowe)

12 sztuk

1 łyżka cukru
1/4 szkl (50 ml) ciepłej wody
2 i 1/4 łyżeczki drożdży instant
200 ml mleka
1 łyżka śmietany
100 g masła
450 g mąki (ok. 3 szklanek)
120 g cukru
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka przyprawy do pierników lub kardamonu

Do posypania:
2 łyżki masła, roztopionego i ostudzonego
3 łyżki cukru + 2 łyżeczki cynamonu - wymieszane razem

Do posmarowania:
1 jajko plus 1 łyżeczka wody
płatki migdałów i cukier brązowy (użyłam demerara)

1. W miseczce wymieszaj łyżkę cukru, ciepłą wodę i drożdże. Odstaw na kilka minut aż zacznie bąblować (ok. 10 minut).

2. W rondelku wymieszaj mleko, śmietanę i masło. Podgrzej aż masło się roztopi. Odstaw by ostygło. Po ostygnięciu połącz z mieszaniną z drożdżami. W osobnej dużej misce wymieszaj mąkę, cukier, sól i przyprawę do piernika. Połącz z mokrymi składnikami i zagnieć ciasto (można mikserem). Przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 1 h.

3. Nagrzej piekarnik do 200°C. Ciasto rozwałkuj na prostokąt wielkości 40 x 45 cm. Posmaruj go masłem, posyp mieszaniną cukru i cynamonu. Zwiń jak roladę, cynamonowo-cukrową warstwą do środka. Roladę pokrój na kawałki grubości 3,5 cm. Kawałki (wyglądające jak ślimaki) ułoż na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Posmaruj resztką masła. Odstaw do wyrośnięcia na 30-60 minut w ciepłe miejsce (bułeczki urosną tylko odrobinę).

4. Przed wstawieniem bułeczek do piekarnika posmaruj je z wierzchu jajkiem z wodą (użyj pędzelka), posyp brązowym cukrem i płatkami migdałów. Piecz ok. 25 minut, aż będą koloru ciemnozłotego.


2009-11-20

O eksperymentach kulinarnych słów kilka...



Kupiwszy dwie piękne dynie, zdecydowałam, że jedna z nich zamieni się w lasagne, a druga w pożywną, jesienną zupę. Już od jakiegoś czasu marzyłam o połączeniu makaronu, sosu béchamel i wędzonego sera. Miałam blade pojęcie o tym jak przygotować lasagne - nigdy przedtem jej nie robiłam - jednak zdecydowałam się zaryzykować. ;) Skończyło się na tym, że zjadłam połowe lasagne jednak nie byłam całkowicie szczęśliwa z wyników mojego eksperymentu. Proporcje nie były takie jak trzeba - za mało makaronu, za dużo sosu, dynia (piżmowa) była pocięta na zbyt duże kawałki tak samo jak marchewki, mogłoby być więcej cebulki a także czosnku i całkowicie zapomniałam dodać pietruszke (którą specjalnie kupiłam na tą okazje!). Dodałam także za mało przypraw, których dynia bardzo potrzebuje. Moja intuicja co do połączenia składników była generalnie dobre, jednak mojej lasagne brakowało całkiem sporo. Na szczęście, zostało mi jeszcze całkiem sporo samego makaronu jak i  połowa dyni, w związku z czym zamierzam wyprobować lasagne jeszcze raz po niedzieli. (podczas weekendu uczymy warsztaty, więc nie będę miałą za dużo czasu) Mam nadzieję, że za drugim podejściem lasagne będzie taka jaką ją sobie wymarzyłam, niemal doskonała.Doskonałość jest oszałamiająca, jednak jak pisze Whitney Otto w "Kolekcji piękności": "Skończone doskonałości zapomina się łatwo". Uwielbiam ten cytat i zdecydowanie można go odnieść także do mojego gotowania. Staram się, by moje potrawy były doskonałe, ale wynik prawie zawsze jest niedoskonały i muszę wypróbować pomysł parę razy aby znaleźć odpowiednią kompozycję smaków. Nawet jednak mając odpowiednie proporcje, danie jest za każdym razem inne, w zależności od składników (zwłaszcza tych świeżych, sezonowych, które najbardziej lubię) i mojego nastroju danego dnia. Tak więc idea "smaku doskonałego/ idealnego" zmienia się razem ze mną. Podsumowując moją historię o bardzo nieskonałym lasagne - to co najbardziej lubię w gotowaniu to możliwość eksperymentowania, testowania i elastyczność - mogę zmieniać proporcje raz za razem aż znajdę smak najbliższy Doskonałości. :)

Drugi eksperyment* - z zupą - okazał się jak najbardziej sukcesem, więc bez wahania dzielę się z Wami przepisem. Smacznego!

Zupa dyniowa ze słodkimi ziemniakami

1 średniej wielkości dynia
2 słodkie ziemniaki tzw. bataty (do zdobycia w sklepach bio lub dobrych delikatesach)
1 łyżka brązowego cukru
50g wędzonego bekonu
1 mała czerwona cebula
3 ząbki czosnku
1 łyżeczka tymianku
1/2 łyżeczki szałwi
0,5l bulionu drobiowego
0,5l bulionu warzywnego
oliwa z oliwek, sól i pieprz do doprawienia do smaku

1.  Obierz i pokrój w kostkę ziemniaki i dynię. W miedzyczasie rozgrzej piekarnik do 230°. W misce wymieszaj dynię, ziemniaki, polej szczodrze oliwą z oliwek i dopraw solą, pieprzem i brązowym cukrem. Dobrze wymieszaj. Wyłóż warzywa na blaszkę i piecz przez 40 minut aż zmiękną. 
2.  Pokrój drobno bekon, czosnek i cebulę (najlepiej w kosteczkę). Przygotuj buliony - polecam te ze sklepów bio, bez dodatku glutaminianu sodu etc. Różnica w jakości jest naprawdę duża. Rozgrzej odrobinę duży garnek a następnie podsmaż w nim bekon (bez dodatku żadnego tłuszczu) mieszając często aż cały tłuszcz się wytopi. Nie powinno to zająć dłużej niż 2-3 minuty. Zmniejsz ogień, dodaj parę łyżek oliwy z oliwek, cebulę, czosnek i smaż przez ok. 5 minut.
3. Wrzuć do garnka upieczone warzywa. Dodaj buliony i przyprawy - tymianek oraz szałwię. Dobrze wymieszaj. Warzywa powinny być przykryte bulionem, jeśli tak nie jest, dodaj wody. Zagotuj a następnie zmniejsz ogień. Gotuj przez 20 - 25 minut, mieszając od czasu do czasu.
4. Pozwól zupie ostygnąć, a następnie zmiksuj ją blenderem na krem. Dopraw solą i pieprzem jeśli jest taka potrzeba. Podawaj z grzankami czosnkowymi lub po prostu z chlebem z masłem czosnkowym. Możesz także dodać łyżkę kwaśnej śmietany tuż przed podaniem.

*Zainspirowany postem Bei o pieczonych warzywa i zupach z nich i  tym postem z blogu Chocolate Shaving's.
**Pokrój w kostke 2-3 kawałki chleba tostowego lub bułki, rozgrzej patelnię z 3-4 łyżkami masła czosnkowego. Smaż grzanki aż staną się złote, na średnim ogniu.

2009-11-19

Sezon na dynie jeszcze się nie skończył.. :)


                                       cdn.

2009-11-18

Cytrusowy weekend



W międzyczasie - zamierzam wziąć udział w Cytrusowym Weekendzie organizowanym przez Tatter. Dwa dni pieczenia i gotowania z użyciem jakichkolwiek owoców cytrusowych (jako główne składniki): pomarańczy, cytryn, mandarynek, pomelo, grapefruitów etc. Ponadto w tym samym czasie - 27 listopada - organizujemy Pomarańczową Milongę. Jest to idealna więc okazja by wypróbować parę zgromadzonych przeze mnie przepisów i przynieść pomarańczowe pyszności na milongę. A jest ich trochę:
1) Tarta czekoladowo-pomarańczowa
2) Tarte Au Citron (tarta cytrynowa)
3) Mini serniczki pomarańczowe
4) Muffinki pomarańczowe z białą czekoladą
5) Muffinki pomarańczowe z orzechami włoskimi
6) Cytrynowe muffinki z makiem
7) Pomarańczowe muffinki z makiem
8) Tarty mandarynkowe (z klementynek) z Good Food
Hmmm... 8 przepisów i dwa dni... Niestety chyba będę musiała z czegoś zrezygnować...Które brzmią najsmaczniej? Które powinnam przygotować?

Ryż na mleku z makiem i z granatem



W trakcie poszukiwań odpowiedniego przepisu dla mojego pięknego granatu, natknęłam się na wspaniałą ideę połączenia ryżu na mleku z makiem i z sosem z granatów. Znalazłam ją na blogu Eli, który zahipnotyzował mnie doskonałymi zdjęciami i nie dającym się opisać ciepłem.

Ryż na mleku przygotowywałam wiele razy - podając go zazwyczaj ze świeżymi malinami lub jagodami jako lekkie i pyszne śniadanie. Przygotowanie go podnosi na duchu z dwóch powodów. Po pierwsze - smak i słodycz ryżu, mleka i wanilii przynosi wspomnienia z dzieciństwa. Po drugie, gotowanie ryżu na mleku jest rytuałem samym w sobie. Odciąga myśli od codziennych zmartwień, zajmuje uwagę. I jest coś bardzo pozytywnego w tym skupieniu i uwadze, sprawdzaniu czy ryż jest już odpowiednio miękki etc.... Dobry ryż na mleku zajmuje mi około godziny, ale naprawdę warto :)
Dodatek maku i granatu sprawia, że zwykły codzienny ryż zamienia się w danie artystyczne. Wygląd natomiast przenosi mnie do krainy Amelie Poulain... Zapraszam do wypróbowania :)




Ryż na mleku z makiem i z granatem

Dwie porcje.

125g ryżu
700m mleka
szczypta soli
pół (5g) cukru waniliowego z prawdziwą wanilią
3 łyżki cukru
1 łyżka maku (niebieskiego)
1duży granat

Zagotuj mleko ze szczyptą soli, dodaj ryż i ciągle mieszając gotuj przez 5 minut. Przykryj garnek, zdejmij z ognia i odstaw na 30 minut (w tym czasie ryż namięknie i wchłonie odrobinę mleka). Po tym czasie gotuj przez 10 - 15 minut na średnim ogniu - mieszając cały czas. Dodaj cukier i mak, przykryj garnek , zdejmij z ognia i odstaw na 10 minut.  Powtórz całą procedure (gotowanie i odstawianie) w krótszych odstępach czasu - ok. 5 minut - do czasu aż ryż będzie miękki i całe mleko zostanie wchłonięte.
Podawaj na ciepło lub na zimno z nasionami granatu. Smacznego!

2009-11-16

Jej Wysokość Gruszka i Książę Orzech



Kocham gruszki - nawet bardziej niż jabłka. Uwielbiam je za kobiece kształty, piękny żółty kolor i soczystą słodycz. Połączenie gruszek z orzechami włoskimi należy do moich ulubionych. Gruszki, które znalazłam w Budapeszcie były piękne -  duże, soczyste i aromatyczne (chociaż to zazwyczaj mniejsze owoce są bardziej aromatyczne). Najlepsze orzechy włoskie, które jadłam także pochodzą z Budapesztu. Już od września/października na moim ulubionym rynku (który znajduje się wewnątrz przepięknej zabytkowej hali) - Vasarcsarnok - można kupić świeże orzechy włoskie. W odróżnieniu od tych pakowanych, są one złociste i nie mają ani śladu goryczy.
Muffinki gruszkowe z orzechami włoskimi są bardzo łatwe i szybkie w przygotowaniu.... a smak... doskonały. Są to najlepsze muffinki jakie do tej pory udało mi się upiec (przewyższają nawet czekoladowe muffinki Nigelli, które uwielbiam).
Muffinek gruszkowy z orzechami włoskimi, cynamonowa latte... i dobra książka. Najlepiej o gotowaniu, pełna opowieści. To mój sposób na ponury jesienny wieczór.


Muffinki gruszkowe z orzechami włoskimi
(zainspirowane przepisem na muffinki gruszkowe z  książki Ultimate Muffin Cookbook autorzy: Bruce Weinstein Mark Scarbrough)

Składniki mokre:
3 średnie gruszki (około 230g każda)
160g (3/4 szklanki) jasnego brązowego cukru
120g (1 szklanka) orzechów włoskich
1 duże jajko, rozbełtane, w pokojowej temperaturze
1 mały jogurt naturalny (150g)
60ml (1/4 szklanki) oleju roślinnego (używam oleju z pestek winogron)
1 łyżeczka startej skórki z cytryny
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Składniki suche:
250g (2 szklanki) mąki
2 łyżki otrębów
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki zmielonego imbiru

Przepis na około 12 muffinek standardowej wielkości (około 5cm średnicy).

1. Składniki mokre:
Obierz i wydrąż gruszki. Używając blendera (miksera ręcznego) przygotuj puree z dwóch gruszek. Trzęcią pokrój na drobne kawałki. Do gruszek dodaj brązowy cukier, dobrze wymieszaj i odstaw na 15 do 30 minut. (czas zależy od tego jak bardzo dojrzałe są Twoje gruszki, im bardziej, tym czas będzie krótszy). W międzyczasie posiekaj orzechy i upraż je w piekarniku przez około 5 do 7 minut.  Po upływie 15 - 30 minut, mieszając drewnianią łyżką, dodaj do gruszek jajko a następnie resztę

2. Nagrzej piekarnik do 200°C, kratka do pieczenia powinna się znajdować pośrodku. Przygotuj blaszkę na muffinki - wyłóż papilotkami albo kawałkami papieru do pieczenia.

3. Składniki suche:
W drugiej misce dobrze wymieszaj wszystkie suche składniki.

4. Dodaj suche składniki do mokrych, wymieszaj szybko i delikatni, o tyle by sie połączyły. Nie mieszaj za długo! Natychmiast wypełnij formę ciastem (moja forma jest dość płaska i wypełniłam ją do brzegów, a nie do zwyczajowej 3/4 wysokości). Piecz przez 23 minuty, aż muffinki się zaokrąglą i lekko zbrązowieją. Muffinki są gotowe kiedy tester (szpikulec) jest czysty albo prawie czysty (może być lekko wilgotny). Pozwól muffinkom się ostudzić przez 10 minut zanim wyjmiesz je z formy.
Smacznego!


2009-11-15

Bardzo orzechowy chlebek bananowy



Bardzo orzechowy chlebek bananowy jest moją wariacją na temat chlebka bananowego Sophie Dahl. Jest bardzo prosty wykonaniu, ale bardzo bogaty i smakowity. Bez wahania nazwałabym go moim chlebkiem bananowym - łączy w sobie wszystkie cechy mojego ciasta idealnego: jest wilgotny, aromatyczny i ma w sobie coś chrupiącego - w tym przypadku są to moje ulubione orzechy. Szczerze mówiąc nigdy nie kończy się na jeden porcji, zazwyczaj nie mogę się opanować i znikają co najmniej cztery... Uwielbiam go z kubkiem rooibosa lub ze szklanką ciepłego mleka.




Bardzo orzechowy chlebek bananowy

4 bardzo dojrzałe banany
100g (1/2 szklanki) brązowego cukru
1 rozbełtane jajko
75g miękkiego masła (ok. 1/3 kostki)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka ekstraktu rumowego
50g rodzynek
50g orzechów włoskich
50g orzechów cashew/ nerkowce
25g orzechów laskowych
25g migdałów (mogą być całe lub w słupkach, ale raczej nie płatki)
170g mąki  (1/3 szklanki)
szczypta soli
1 łyżeczka sody do pieczenia

Mieści się w keksówkę (30cm długą, 11cm szeroką, 7cm głęboką).

Rozgrzej piekarnik do 180°C.Keksówkę wyłóż papierem do pieczenia. Rozgnieć banany (widelcem lub mikserem). Dodaj cukier, jajko, masło i ekstrakt waniliowy i rumowy. Posiekaj orzechy i wyparz rodzynki. Jeśli chcesz by orzechy były jeszcze bardziej aromatyczne, wstaw je do piekarnika na 5-7 minut (180°C jest ok) by się podprażyły. Dodaj orzechy i rodzynki to bananów. W osobnej misce wymieszaj mąkę z sodą i solą. Dodaj mąkę do masy bananowej, wymieszaj tylko tyle by składniki się połączyły. Nie mieszaj za długo. Przelej ciasto do przygotowanej blaszki i piecz przez 50 do 60 minut. (W moim piekarniku zajęło to 50 minut.) Ciasto nie rośnie na początku, dopiero później. Poczekaj 10 minut zanim wyjmiesz ciasto z blaszki. Smacznego!

Bardzo orzechowy chlebek bananowy bierze udział w Orzechowym Tygodniu - niestety, jest to mój tegoroczny jedyny symboliczny udział w tej wspaniałej zabawie. (Chociaż łasuchem na orzechy jestem potwornym...)




Niekontrolowane pieczenie chleba...

Głównym objawem postępującej choroby (jednostka chorobowa: "szalone pieczenie chleba") jest niekontrolowane pieczenie, połączone z maniakalnym zakupem mąk wszelakich i produkcją zakwasu. Wczoraj upiekłam (tylko) dwa chlebki - jeden z nich to "Łatwy chleb słonecznikowy", drugi oparty był na tym samym pomyśle, jednak z dodatkiem mąki żytniej i suszonych pomidorów ("Łatwy chleb z suszonymi pomidorami"). Oba są bardzo proste i oparte na drożdżach. Moją ambicją było jednak upiec prawdziwy chleb, co oznacza dla mnie chleb na zakwasie, najlepiej żytni. Myślałam, że zrobienie zakwasu to bardzo trudny i skomplikowany proces, w zasadzie nie dla takiego laika w kwestii pieczenia jak ja (zaczełam hmmm 3 tygodnie temu...). Ale nie! Na blogu Liski znalazłam zarówno słowa zachęty jak i prostą, krok po kroku opisaną procedurę przygotowania zakwasu. Zakasałam rękawy i do dzieła - przez ostanie pięć dni dzielnie dokarmiałam mój zakwas. Dla niewtajemniczonych (jak ja do niedawna) - zakwas powstaje z mąki i wody, w których dochodzi do fermentacji (w odpowiedniej temperaturze). Dzięki kulturom bakterii (i odrobinie dzikich drożdży) obecnych w zakwasie, dochodzi do fermentacji, w której głównymi produktami ubocznymi jest dwutlenek węgla i alkohol (dla drożdży) oraz kwas mlekowy i octowy (dla bakterii). Chleb rośnie głównie dzięki dzikim drożdżom obecnym w zakwasie, jednak to bakterie, które zakwaszają chleb, dodają mu smaku i wyjątkowej jakości. *

Po 5 dniach moja cierpliwość została nagrodzona i wyjęłam z piekarnika przepiękny bochenek "Węgierskiego chleba na zakwasie". Z oryginalnego przepisu (który także pochodzi z blogu Liski - nieocenione źródło inspiracji!) ominęłam tylko kminek którego żadne z nas nie lubi. Chleb jest wilgotny dzięki ziemniakom, ale nie za ciężki. Idealny na kanapki lub jako dodatek do zupy.



Łatwy chleb z suszonymi pomidorami

100g mąki żytniej razowej
300g mąki pszennej (użyłam 550)
1 1/2 łyżeczki soli
2g świeżych drożdży
250ml wody
8 suszonych pomidorów (w oliwie/oleju) drobno pokrojonych

Mieści się w keksówce o długości 25cm.

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać w misce, przykryć bawełnianą ściereczką i zostawić na 12 - 18 godzin. Keksówkę wysmaruj olej i obsyp otrębami. Przełóż do niej ciasto, posypując wierzch mąką i odstaw w ciepłe miejsce do wyrastania. Ciasto powinno wypełnić formę w około 30 - 60 minut. Nagrzej piekarnik do 230°C. Na dno piekarnika wysyp szklankę kostek lodu. Wstaw wyrośnięty chleb i piecz przez 10 minut, po czym zmniejsz temperature do 210°C i piecz przez kolejne 30 - 40 minut.



Chleb węgierski na zakwasie

200g wody
3 łyżeczki suszonych drożdży
1 łyżeczka cukru
450g zakwasu żytniego**
450g mąki chlebowej pszennej (użyłam mąki o typie 550)
3 płaskie łyżki soli morskiej
150g gotowanych ziemniaków (przeciśniętych przez praske lub rozgniecionych)
1 łyżka kminku (ominęłam)



Mieści się w 30cm keksówce.

Wymieszaj drożdże z cukrem i wodą. Odstaw na 15 minut.

Następnie dodaj wszystkie pozostałe składniki - w kolejności od najbardziej płynnych do najmniej. Zagnieć ciasto - rękami albo mikserem z hakiem. Ciasto będzie dość luźne i klejące. Przełóź je do miski i pozwól odpocząć przez 30minut. Keksówkę wysmaruj olej i obsyp otrębami. Przełóż do niej ciasto i odstaw w ciepłe miejsce do wyrastania. U mnie zajęło to 2h, Lisce - 3h.

Nagrzej piekarnik do 180°C. Wstaw wyrośnięty chleb i piecz przez około 45 minut. Chleb po upieczeniu, popukany od spodu powinien wydawać głuchy odgłos.

*Wiecej informacji o zakwasie znajdziesz w piątym rozdziale książki Daniela T. DiMuzio: "Bread Baking - An Artisan's Perspective".

**przepis wkrótce!



2009-11-14

Muffinki dyniowo-żurawinowe





Muffinki dyniowo-żurawinowe

250g (2szklanki) mąki
2 łyżki stołowe otrębów
25g (1/4 szklanki) białego cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
1/4 łyżeczki soli
2 duże jajka w temperaturze pokojowej
50g (1/2 szklanki) brązowego cukru (użyłam cukru demerara)
425g (1 1/2 szklanki) puree z dyni
100g suszonych żurawin, posiekanych na malutkie kawałeczki

180ml (3/4 szklanki) maślanki*
85g niesolonego masła, roztopionego i schłodzonego
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

Przepis na około 12 muffinek standardowej wielkości (około 5cm średnicy).

Nagrzej piekarnik do 200°C, kratka do pieczenia powinna się znajdować pośrodku. Przygotuj blaszkę na muffinki - wyłóż papilotkami albo kawałkami papieru do pieczenia.

W średniej wielkości misce wymieszaj dokładnie mąkę, biały cukier, proszek do pieczenia, sodę, cynamon i sól. W drugiej misce rozbełtaj jajka, następnie dodaj brązowy cukier i ubijaj przez około dwie minuty aż całość lekko zgęstnieje i zbrązowieje. Dodaj puree z dyni, posiekane żurawiny, maślankę, roztopione masło oraz ekstrakt waniliowy. Dobrze wymieszaj. Następnie delikatnie dodaj mąke i mieszaj tylko tyle, by składniki się połączyły (mąka nawilgotniała). Nie mieszaj za długo i za intensywnie.
Wypełnij formę ciastem (moja forma jest dość płaska i wypełniłam ją prawie do brzegów, a nie do zwyczajowej 3/4 wysokości). Piecz przez 22 minut, aż muffinki się zbrązowieją, zaokrąglą i lekko popękają. Muffinki są gotowe kiedy tester (szpikulec) jest czysty albo prawie czysty (może być leciutko oblepiony). Pozwól muffinkom się ostudzić przez 10 minut zanim wyjmiesz je z formy.
Polecam szczególnie z czarną herbatą żurawinową albo japońską zieloną herbatą sencha także z dodatkiem żurawin (w Przystanek Tango Cafe pod nazwą 'sencha americana') jak i po prostu ze szklanką ciepłego mleka. Smacznego!

*Jeśli nie masz maślanki, możesz ją zastąpić pełnotłustym mlekiem, kefirem lub naturalny jogurtem (także pełnotłustym).




2009-11-13

Muffinki jabłkowo-rodzynkowe





Muffinki jabłkowo-rodzynkowe

3 średniej wielkości jabłka, obrane, z usuniętymi gniazdami nasiennymi, pokrojone w kosteczkę
100g rodzynek
150g (3/4 szklanki) białego cukru
100ml (prawie 1/2 szklanki) oleju roślinnego (używam oleju z pestek winogron)
250g (2 szklanki) mąki
2 łyżki stołowe otrębów
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki mielonego cynamonu
1/4 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
125ml (1/2 szklanki) mleka (może być pełnotłuste lub odtłuszczone)
1 duże jajko, rozbełtane, w pokojowej temperaturze

Przepis na około 12 muffinek standardowej wielkości (około 5cm średnicy).

Wrzuć jabłka, rodzynki i cukier do jednej miski. Zalej olejem i dobrze wymieszaj. Odstaw na 45 minut w temperaturze pokojowej.  Nagrzej piekarnik do 200°C, kratka do pieczenia powinna się znajdować pośrodku. Przygotuj blaszkę na muffinki - wyłóż papilotkami albo kawałkami papieru do pieczenia.

Wymieszaj dokładnie mąkę, proszek do pieczenia, sól, cynamon i gałkę muszkatołową w drugiej misce. Używając drewnianej łyżki, dodaj mleko i jajko do jabłek i wymieszaj aż do połączenia się składników. Następnie delikatnie dodaj mąke i mieszaj tylko tyle, by składniki się połączyły (mąka nawilgotniała). Nie mieszaj za długo i za intensywnie. Wypełnij formę ciastem (moja forma jest dość płaska i wypełniłam ją do brzegów, a nie do zwyczajowej 3/4 wysokości). Piecz przez 25 minut, aż muffinki się zaokrąglą i lekko popękają. Uwaga: muffinki nie brązowieją. Muffinki są gotowe kiedy tester (szpikulec) jest czysty albo prawie czysty (może być leciutko oblepiony). Pozwól muffinkom się ostudzić przez 10 minut zanim wyjmiesz je z formy.
Polecam szczególnie z dobrą herbatą lub cynamonową latte! :)

2009-11-12

Margit Island and...

For the last few days it's been raining and raining and it seemed that overcast sky took over Budapest for good. Today - to our surprise and joy - we were woken up by the sunrays and warm 12°C temperature. In the middle of November! Not waiting too long we ate breakfast and headed off to Margitsziget (Margit Island) to catch a bit of the sun and enjoy the blue sky...











On the way back we did some shopping and bought these amazing apples... I still haven't decided what I'm going to do with them but as I don't have too much time on hands today it will have to be something quick and easy. Apple Raisin Muffins? Apple Walnut Muffins? Apple Cranberry Muffins? I'll let you know in the evening what I've decided... :)


Related Posts with Thumbnails